Rozdział 2

732 27 3
                                    

* Hope *
- Nawet nie wiesz jak sie cieszę ze przez następne dwa miesiące nie bede musiała chodzić do szkoły ... - westchnęła Ally, moja najlepsza przyjaciółka.
- Proszę cie ! Mi to mówisz ?? Bede miała tyle czasu dla siebie. Bede mogła w spokoju zając sie blogiem, siedzieć do 6 nad ranem i oglądać głupie filmy, a potem spać do 13 ... I tak w kółko. A co najważniejsze bede miała na prawdę dużo czasu na jazdę konną !!! - krzyknełam podekscytowana
- Ehh... Ty i ten twój koń .. Chyba zapomniałaś o mnie ?!
Zaczęliśmy sie śmiać. Co prawda nie było ku temu specjalnego powodu, ale byłyśmy w doskonałym chumorze.
- Ale ci zazdroszczę ... - jej głos wyrwał mnie z zamyśleń
- Czego ??
- Jak to czego ?! Jutro w tym domu będzie nikt inny jak Justin Bieber !! - ona, ja i moi rodzice. Nikt więcej nie mógł sie dowiedzieć ze Justin będzie mieszkał u mnie.
- Taaak... To jak spełnienie marzeń... Ale pamiętaj. Nikomu, ale to nikomu nie możesz tego powiedzieć. - spojrzałam na nią poważnie.
- Przecież wiem. Obicalam ci. Dotrzymam obietnicy, z reszta zdaje sobie sprawę z tego w jak dużym niebezpieczeństwie jest teraz Justin.. - powiedziała ściszając trochę głos
- Niestety ja muszę juz iść. Masakra. Zobaczymy sie któregoś dnia.
Ally wzięła swoje rzeczy i poszła do wyjścia, wcześniej sie ze mną żegnając.

Była godzina 23 w nocy. Ja siedziałam w swoim pokoju j czytałam książkę, kiedy nagle zadzwonił telefon.
Wzięłam urządzenie do ręki zeby sprawdzić kto dzwoni. Rodzice.
- No cześć - powiedziałam niepewnie do słuchawki
- Cześć mam nadzieje ze cie nie obudziliśmy. Dzwonimy zeby sprawdzić czy wszystko gra.
- Tak .. Wszystko jest ok.
- Jestes gotowa na jutrzejszy dzień ?? - zapytała znienacka
- Tak, z reszta.. Jak niby mam sie przygotowywać ??
- Nie wiem, tak tylko pytam
- Aha
- No dobrze córuś, to my juz kończymy. Papa dobranoc. Kochamy cie !!! - powiedziała mama do słuchawki, słychać było w tle ze jedzie samochodem.
- A ... No dobra pa. Tez was kocham. - powiedziałam. Jedyne co potem usłyszałam byc dźwięk zakończenia rozmowy.
Praca moich rodziców zmusza ich do ciągłych wyjazdów, dlatego mieszkam praktycznie sama. Niby cieszę sie z tego, bo dzięki temu sie mniej kłóćmy a ja moge robic ci tylko chce, ale czasem za nimi tęsknię ...

Była godzina 23.45, stwierdziłam ze to dobra pora by powoli iść spać . Co prawda przeważnie chodzę spać koło 3 - 4 nad ranem, ale jutro o 10 w domu będzie moj długo wyczekiwany gość.
Wzięłam swoją prowizoryczną piżamę, składająca sie z luźniej bokserki i dolnej bielizny i udałam sie z tym do łazienki. Nalałam do wanny ciepłej, wręcz gorącej wody i sie w niej zanurzyłam. Rozluźniłam sie i posiedzialam tak chwile. Następnie wzięłam moj czekoladowy żel do ciała i sie nim dokładnie umyłam. Gdy ciało było juz czyste wzięłam kokosowy szampon do włosów i dokładnie je umyłam. Wyszłam z wanny, przebralam sie w piżamę, rozczesalam włosy i wróciłam do pokoju. Zgasilam wszystkie światła i położyłam sie spać, po krótkiej chwili zasnęłam.

* Justin *
- Daleko jeszcze ? - zapytałem zniecierpliwiony Scootera
- Zachowujesz sie jak dzieciak.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziałem zirytowany.
- Nie juz nie daleko jeszcze tylko jakies nie całe dwie godziny drogi.
Po nocy spędzonej w 4 gwiazdkowym hotelu i zjedzonym skromnym śniadaniu, wsiadlismy do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę. Jedziemy juz 2 godziny. Wyrószyliśmy o 5 zeby o 10 byc juz na miejscu. Teraz jesteśmy juz blisko. Jeszcze tylko dwie godziny i będziemy w domu. Czyimś domu i to niestety tylko na miesiąc.

* Hope *
Spałam sobie smacznie, kiedy nagle o 7.30 zadzwonił budzik. Był tak denerwujący ze nie mogłam go dłużej znieść, dlatego wstałam i go wyłączyłam. Rozsunelam zasłony i uśmiech sam pojawił sie na mojej twarzy. Była na prawdę piękna pogoda. Wręcz idealna na jazdę konna. Miałam dwie i pół godziny do przyjazdu Justina stwierdziłam ze zdążę przynajmniej nakarmić i wyszczotkować Brooklyna.
Wstałam z łóżka i sie przeciagnelam. Następnie podeszłam do szafy by wyjąc z niej czysta bieliznę , bryczesy i zwykłą bluzke na krótki rękaw w kolorze łososiowym.
Poszłam z tym do łazienki i sie ubrałam następnie splotłam włosy w luźnegi kłosa i udałam sie na dół.
Stwierdziłam że ze śniadaniem poczekam do przyjazdu Justina, z reszta i tak nie byłam głodna. Udałam sie w stronę stajni. Brook aż zarżał ze szczęścia na moj widok. Wzięłam uwiąz i wyprowadziłam go na świeże powietrze, by przywiązać go tam do metalowego pręta i wyczyścić.
- Jak minęła nocka kochany ?? - powiedziałam jakbym oczekiwała odpowiedzi.
- Dzisiaj będziemy mieli gościa.
Patrzyłam mu w oczy jakby chcąc mu w ten sposób przekazać jak bardzo go kocham.
- Zaraz wracam, nigdzie nie uciekaj. - powiedziałam po czym udałam sie do mojej szafki z przyborami dla konia. Wyjęłam komplet szczotek i wróciłam do mojego konia.
- Juz jestem Brooky. - tak wiem ze mówiłam do konia i wiem ze on mnie nie rozumiał, ale mnie słyszał i słuchał a to było dla mnie wazne. Wzięłam jedną ze szczotek i zaczęłam starannie czesać mu karą grzywę i ogon. Juz miałam zmieniać szczotkę i zabierać sie do czyszczenia usłyszałam dźwięk samochodu. Podskoczyłam i szybko wyciągnęłam telefon zeby sprawdzić godzinę. Była 9.56. No pięknie. Justin przyjechał, a ja cała juz brudna i w byle jakich ciuchach wyglądałam jak wieśniara.

* Justin *
Samochód zaparkował pod na prawdę okazałym domem. Nie, to nie był dom, to była raczej willa. Juz mi sie tu podobało.
- Jetesmy na miejscu. Wysiadaj - powiedział do mnie Scooter, co wręcz natychmiast wykonałem zaraz po tym jak Scoot wysiadł i sprawdził czy nikt za nami nie jechał.
- No nieźle. - powiedział zaraz po tym jak przyjrzał sie budowli.
Sam dom był na prawdę ładny i widać ze z bogatej rodziny, ale najbardziej podobało mi sie to ze wszędzie w koło była zieleń. Idealne miejsce na schronienie, a ja bede mógł odpocząć. Nagle usłyszałem rżenie konia.
- Nie gadaj ze konia tez maja! - powiedziałem podekscytowany. Uwielbiam jeździć konno.
- Dobra Bieber słuchaj. Mieszka tu 16 letnia dziewczyna. Jej rodzice są poza krajem praktycznie cały czas, wiec mieszka sama. Nazywa sie Hope Collins. To tyle, reszty dowiesz sie sam. - powiedział Kenny na co pokiwalem głową.
Hope. Ładne imię.
Cieszę sie tez ze trafiłem do szesnastolatki a nie do jakichś emerytów.
Podeszliśmy z bagazami do furtki Scooter juz miał nacisnąć przycisk domofonu, kiedy zza domu wybiegła dziewczyna. I to ładna dziewczyna.
- Dzień dobry ! - powiedział przyjaźnie Scooter kiedy dziewczyna dobiegła do furtki.
- Dzień dobry ! Bardzo mi miło. Przepraszam za to jak wyglądam ale nie zdążyłam sie przebrać... - nic nie szkodzi powiedział Scoot, po czym przeszedł przez otworzoną wcześniej przez dziewczynę furtkę. Zaraz do niego dołączył Kenny.
- Cześć - powiedziałem do dziewczyn kiedy wchodziłem przez furtkę.
- Jestem Justin. A ty Hope z tego co słyszałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim !!! Widziałam ze pare osób przeczytało pierwszy rozdział i prolog co mnie bardzo cieszy. Oto drugi rozdział. Co o nim sądzicie ?? Zapraszam do komentowania!! I dziękuje wszystkim czytelnikom. Do następnego 😘😘😘

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz