EPILOG

6.1K 237 28
                                    

- I jak? - zapytał Romano, gdy po obojrzeniu posiadłości, wróciliśmy do wielkiego salonu. Musiałam głupio wyglądać, z otwartą buzią, szczęką szorującą po marmurowej podłodze i z wielkimi ze zdziwienia oczami. Zamrugałam kilkakrotnie i uśmiechnęłam się głupkowato.

- Ty chyba zwariowałeś? Przecież to nie dom, to pałac! - pisnęłam z przejęciem. Nasz dom w Catanzaro był dla nas za duży, a ten jest przynajmniej dwa razy taki. Romano podszedł do mnie i objął mnie ramieniem rozglądając się po pomieszczeniu.

- Nie podoba Ci się? - nutka rozczarowania w jego głosie sprowadziła mnie na ziemię. On się starał, bardzo się starał, a ja musiałam udowodnić mu, że to doceniam, choć dla nas obojga nie jest to łatwa sytuacja.

- Jest pięknie, ale czy to dla nas nie za dużo? Twoja mama się wykończy, krzątając się po tylu metrach kwadratowych - wciągnęłam powietrze i wstrzymałam je na moment, po raz kolejny omiatając wzrokiem ogromną przestrzeń.

- Zastanawiałem się nad tym, ale Vitale tak mnie na niego namawiał, że sam przestałem mieć wszelkie wątpliwości. Ten dom będzie dla nas idealny - Romano pochylił się nad wózkiem i spojrzał z miłością na naszą córkę. - A kiedyś to ona zdecyduje, co się z tym domem stanie.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że tu zamieszkamy. Wywróciłeś nasze życie do góry nogami - zaśmiałam się cicho. - Przeprowadzka do Los Angeles, porzucenie naszego dziedzictwa...

- Wcale nie porzuciliśmy dziedzictwa! - obruszył się. - Dobrze wiesz, że Vitale zajmie się naszymi ludźmi i sprawami równie dobrze, jak my. - Wtuliłam się w jego pierś.

- Może nawet lepiej niż my? - zaciągnęłam się jego zapachem. Mieszanką płynu do płukania i jego ulubionych perfum. - Dziękuję, że wpadłeś na ten pomysł. To było duże posunięcie, ale po tym wszystkim co się stało, taka zmiana była nam potrzebna.

- Kochanie - warknął uwodzicielsko, łapiąc mnie pod brodę. Uniósł moją twarz ku swojej i oparł się czołem o moje. - Teraz jedynym naszym zmartwieniem będzie to, czy wystarczy nam sił na ostry seks - zachichotałam jak nastolatka.

- Na ostry seks? Oby wystarczyło nam sił na wychowanie naszej córki. Nie zapominaj, że to wybuchowa mieszanka genów. - Romano uśmiechnął się łobuzersko.

- O tak, jeśli wda się w matkę bardzo szybko będziesz miała mnie z głowy, bo padnę na zawał.

- Nie padniesz - przewróciłam oczami. - Chyba, że wykończy Cię Twoja nowa praca.

- Ach tak. Moja firma - powiedział dumnie, przypominając sobie o nowej pasji, czyli firmie transportowej.

- Rozumiem, że Vitale będzie jednym z Twoich głównych kontrahentów?

- W punkt - cmoknął mnie szybko w usta, bo do salonu weszła Ester, która dużo większą uwagę poświęciła oględzinom domu. Jej szeroki uśmiech obalił moją teorię, że dla niej, tak jak dla mnie, ten dom jest zbyt duży. Wyglądała na dużo bardziej podekscytowaną ode mnie.

- Synu - podeszła do nas i położyła mu dłoń na ramieniu. - Przeszedłeś samego siebie. Ten dom jest idealny dla naszej rodziny i idealny, by w spokoju zestarzeć się i w końcu zakończyć żywot na tym przeklętym padole.

- Mamo, wyluzuj. Jeszcze trochę pożyjesz.

- Wyluzuj? Widzę, że Vitale naładował Ci do głowy tych swoich durnych słówek, ale cóż... Co ja tam wiem? Przecież pożyję tylko trochę, jak to ująłeś - Romano przewrócił oczami i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, oprócz Felicii, którą nasz dobry humor wystraszył.

- Chodź do mamusi - sięgnęłam po małą i trzymając ją w ramionach, zaczęłam wędrówkę po nowym domu. To tutaj zaczyna się nasze nowe życie. Z dala od ndranghety, powiedzmy, z dala od porwań, śmierci, przemocy. Gdy mój mąż wyjawił mi swoje plany, byłam w szoku. Na samym początku byłam zła i nie zgodziłam się na to posunięcie. Bo jak to? Zostawić naszych ludzi? Kluby, ziemie, plantacje? Czułam się w obowiązku, by do śmierci trzymać nad tym pieczę. Ale wtedy mój mąż uświadomił mi coś, o czym szybko zapomniałam, zbyt szybko. Pozostanie w miejscu, na warcie, wiązało się z wielkim niebezpieczeństwem. I nie chodziło mu tylko o mnie, chociaż powiedział, że nie przeżyłby kolejnego zamachu na moje życie. Przede wszystkim, chodziło mu właśnie o nią. Zerknęłam na śpiące niemowlę.

- Tak córciu. Twój tatuś znalazł sposób, byś była bezpieczna.

- Byście obie były bezpieczne - usłyszałam jego głos za swoimi plecami. Przystanęłam, by po chwili poczuć ciepło jego ciała na swoich plecach. Jego twarz znalazła się w zagłębieniu mojej szyi. Zamknęłam oczy, z wielkim uśmiechem na ustach.

- Czy mówiłam Ci, jak bardzo Cię kocham?

- Dawno tego nie słyszałem - jego oddech łaskotał moją wrażliwą skórę.

- Kocham Ciebie i Twoje genialne pomysły.

- Nie ma nic lepszego, jak żona, która dba o ego swojego męża - jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Przycisnął mnie mocniej do siebie.

- A jakie tu będą bale... - Głos Ester stawał się coraz głośniejszy i bardziej podekscytowany. - Nowi znajomi... - Wyliczała z rozmarzeniem. - Koniecznie musimy poznać sąsiadów! - Trajkotała do siebie, zaglądając w każdy kąt, co jakiś czas gwiżdżąc z zachwytem.

- Jak my to wytrzymamy? - zapytał Romano, a ja zastanawiałam się, czy żartował, czy mówił poważnie. Drganie na moich plecach podpowiedziało mi, że był rozbawiony.

- Nie ma innego wyjścia. Nikt nie gotuje lepiej, niż Twoja matka, więc siedź cicho i tańcz na balach, które będzie chciała wydawać, bo w przeciwnym razie zmuszony będziesz stołować się u swojej żony.

- Dobra, jakoś przełknę te jej imprezy dla seniorów - prychnęłam.

- Prędzej imprezy seniorów, niż kuchnię swojej żony? - Odwróciłam się twarzą do niego i uniosłam brew, czekając na jego odpowiedź. Zbyt długo zastanawiał się nad odpowiedzią, ale musiałam mu to wybaczyć. Faktycznie marna była ze mnie kucharka. Wspiełam się na palce i złożyłam szybki pocałunek na jego ciepłych wargach. Jeśli tak wyglądać ma teraz nasze życie, to poradzę sobie z utratą pozycji, na jaką tak ciężko pracowałam. Dla Felicii mogę być mamą, zwykłą kobietą, która martwi się o kolor ścian w salonie. Dla niej i mojego męża gotowa jestem na wszystko.

VALENTINA

- Los Angeles? - zapytałam, niepewna, jak odpowiedzieć mu na jego propozycję.

- Przecież mówiłaś, że chcesz trzymać się od tego wszystkiego z daleka. Właśnie daję Ci taką możliwości - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na swoje dłonie. Skubałam nerwowo skórkę, która odstawała mi obok paznokcia na kciuku. Duża dłoń Sebastiana przykryła moje, przerywając nerwowe natręctwo. Podniosłam na niego wzrok, przełykając ślinę.

- Dobrze. Wyjadę z Tobą do Los Angeles - powiedziałam na jednym wdechu. Nie miałam pojęcia, czy podejmowałam słuszną decyzję, ale Sebastian miał rację. Nie chciałam mieć z tym miejscem i ludźmi nic doczynienia. Chciałam postawić na siebie, a on mógł mi w tym pomóc.

- A co z tą drugą propozycją? - oblizałam wargę. Czułam nieprzyjemną suchość w ustach i przyspieszone bicie serca. Kolejna ważna decyzja, której nie miałam czasu przemyśleć. Ale co mogłoby pójść nie tak? Przecież, mimo tak krótkiej znajomości, Sebastian wydawał się być idealnym facetem dla mnie. Prawnik, Amerykanin, facet, który nie ma nic wspólnego z mafią. Już nie ma. Skinęłam twierdząco głową, pewna słuszności tej decyzji.

- Wyjdę za Ciebie - uniósł moją dłoń i złożył delikatny pocałunek na wewnętrznej stronie nadgarstka.

- Nie pożałujesz tego - zapewnił mnie, a ja uśmiechnęłam się szeroko, wierząc, że tak właśnie będzie. Obym się nie myliła.

OrianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz