Dolly była w parku. Znowu. Rozmawiała z przyjaciółmi Roxy, Snowball i Fergusem, o swoim ostatnim śnie z Dawkinsem. Dylan zajmował się rodzeństwem, więc miała luz, i mogła się zabawić. Tak opowiadała o tym śnie, kiedy podszedł do nich Hansel.
Hansel: Dolly, mogę cię prosić na słówko?
Dolly z maślanymi oczami: Oczywiście.
Reszta dziewczyn piszczy.
Dolly: No więc, o co chodzi?
Hansel: Jest pewna rzecz, o której chcę, żebyś wiedziała. Kocham cię.
Dolly w szoku: Co?
Hansel: Tak. Do tej pory bałem się zapytać, bo przecież jesteś niesamowitą dziewczyną. Zabawną, pomagasz rodzicom opiekować się swoimi 97 rodzeństwa. Utrzymujesz ich wszystkich radosnych. Strach trochę pomyśleć co tam by się działo, gdyby ciebie zabrakło. Czy chcesz zostać moją dziewczyną?
Dolly: TAK!!! Z chęcią!!!
Ostatnie słowa zabrzmiały jak z oddali, a wszystko pokrywało się mgłą, ponieważ Dolly zaczeła się budzic. Dolly była szczęśliwa. Pierwszy raz sen nie zwiastował czegoś złego. Do tego przepowiedział taką niesamowitą rzecz! Hansel, w którym od początku ich znajomości się kochała, chciał być z nią! Jednak w następnej chwili Dolly poczuła ciepło ciała brata, który leżał obok niej. Brata, który od zawsze się opiekował nią, oraz jej rodzeństwem. Ten brat, którego kochała. Do tej pory myślała, że to miłość taka jak brat do brata. Jednak ten sen uświadomił ją, że ta miłość jest na tym podobnym poziomie jak ta do Hansela. Kochała Dylana. Bardziej niż tylko jak brata. Dolly uderzyła głową w poduszkę, i szepnęła zła "Czemu te sny są takie dobijające?". Uderzenie to, obudziło Dylana.
Dylan: Co się stało? Co ci się przyśniło tym razem?
Dolly opowiada sen.
Dylan: To super! Od dawna było widać, że się w nim kochasz. Teraz będziecie parą, zawsze tego chciałaś prawda?
Dolly: Niby prawda, ale teraz kiedy do tego "doszło". Nie jestem pewna czy tego chcę.
Dylan: Nie wiesz czy chcesz?
Dolly: Dokładnie. Nie wiem czy on jest tym odpowiednim. Czy może nie ktoś inny, kto opiekował się mną, od dawna.
Dylan: Ktoś inny? Opiekował? Znam go? Bo nikt mi nie przychodzi do głowy.
Dolly: Tak, znasz. - Dolly wystawia język - Ale nie powiem ci kto, dopóki nie uznam, że możesz wiedzieć kto. Dobra, a teraz pytanie. Jak się spało? Tak samo jak wczoraj?
Dylan ze smutną miną: Nie tak samo jak wczoraj.
Dolly posmutniała.
Dylan teraz już z uśmiechem: Lepiej jak wczoraj. Sny miałem jeszcze lepsze, i choć myślałem że wczoraj miałem pełne baterie, dzisiaj mam je jeszcze mocniej naładowane.
Dolly: To co powiesz żebyśmy od teraz spali razem?
Dylan: A co jeśli rodzice się dowiedzą?
Dolly: Dylan... Jesteś tym mądrym, ale naprawdę sądzisz, że jeszcze o tym nie wiedzą? Przecież oni wracają co noc do domu. I jestem gotowa się założyć, że mama przynajmniej raz zajrzała do jednego z naszych pokoi. Oni już wiedzą że śpimy razem.
Dylan: Ta, pewnie masz rację. W każdym razie, ja nie mam nic przeciwko spaniu z tobą.
Tym razem to Dylan polizał Dolly po nosie. Następnie się uśmiechnął.
Dolly zarumieniona: No, to mamy ustalone. A teraz trzeba zrobić śniadanie.
Dylan i Dolly poszli do domu. Przy śniadaniu.
CZYTASZ
Ulica Dalmatyńczyków 101
RandomNie wiem co tu wpisać, żeby zachęcić losowego czytelnika. Napiszę tylko, że postaram się wrzucać rozdziały raz w tygodniu w niedzielę.