Dolly zerwała się z posłania. Był już ranek. Wszyscy jeszcze spali, ponieważ byli wielką rodziną, to musieli spać w wiele psów w jednym pokoju. Ona spała z Da Vinci, Dizzy, DeeDee, Dallas, Destiny i Déjà vu.
Wstała tak, żeby nikogo nie obudzić. Poszła do kuchni, żeby zjeść jakieś śniadanie. Kiedy weszła do kuchni, Dylan tam był, i przygotowywał śniadanie dla reszty rodziny.
Dolly: Cześć Dylan.
Dylan: Hej, jak się spało?
Dolly: Dobrze, tylko miałam dziwny sen.
Przez kilka chwil panowała cisza.
Dylan: Chcesz się podzielić, co w nim było?
Dolly: Nie sądziłam, że będziesz chciał słuchać o snach.
Dylan: No mów, bo jestem ciekawy.
Dolly: No dobrze. W nim chciałeś, żebym zajęła się wyprowadzeniem dzieciaków...
Dolly opowiada Dylanowi swój sen.
Dolly: Całe szczęście, że to tylko sen i jednak żyję.
Dylan: Tak, ale ciekawa rzecz, bo faktycznie chciałbym, żebyś się zajęła wyprowadzeniem.
Dolly przyspieszając tempo mówienia: Co? Po tym jak usłyszałeś, co się stało? Co jeśli to...
Dylan zamyka pyszczek Dolly swoją łapą.
Dylan: Dolly. To był tylko sen. To nie tak, że to się naprawdę stanie. Poza tym, jak wczoraj byliśmy w Parku, to nie widziałem żadnych robót drogowych.
Dylan zabrał łapę.
Dolly: Ta. Pewnie masz rację. W końcu to sen, a nie rzeczywistość nie?
Dylan: Dokładnie.
Dolly: Ehh, dobra. A można wiedzieć, co to za rzecz, którą musisz załatwić?
Dylan z uśmiechem na pyszczku: Ta-jem-ni-ca.
Dylan skończył przygotowywać śniadanie, i na pełny regulator krzyknął "Śniadanie!".
W następnej chwili widać było białą lawinę w czarne kropki wlewającą się do kuchni.W drodze do Parku.
Fergus: Czyż to nie Dolly? Co tam słychać?
Dolly: Tia, cześć. Dzisiaj ja wyprowadzam szczeniaki, bo Dylan musi coś zrobić. Wiesz może, o co chodzi?
Fergus: Obawiam się, że nie.
Dolly: Szkoda. Plus miałam dzisiaj okropny koszmar, w którym...
Dochodzą do Parku, gdzie są roboty drogowe.
Dolly: Co to jest?!
Fergus: Roboty drogowe?
Dolly: Nic nie rozumiesz! Jest wszystko jak w tym śnie!
Fergus: Co się w nim stało?
Dolly opowiada sen.
Fergus: To tylko sen Dolly.
Dolly: *wydech*. Ta, masz rację. Dylan też tak mówił.
Fergus: To jestem w czymś podobny do Dylana? To mamy dwie opcje, albo to jest prawda, albo zamieniam się w sztywniaka.
Fergus daje popisowy taniec wygibańcowy.
Fergus: Nie, jeszcze nie zesztywniałem. Więc to musi być prawda.
Dolly: Taaa, ale i tak będę pilnowała tych robót.
Dolly jeździła na deskorolce, pilnując rodzeństwa, zwracając szczególną uwagę na tych przy robotach drogowych, kiedy zauważyła przy nich Dorothy. Miała już wchodzić pod płytę.
CZYTASZ
Ulica Dalmatyńczyków 101
DiversosNie wiem co tu wpisać, żeby zachęcić losowego czytelnika. Napiszę tylko, że postaram się wrzucać rozdziały raz w tygodniu w niedzielę.