II

309 37 37
                                    

Ucieczka nie zawsze jest dobrym wyjściem, bo koniec końców może się okazać, że trafisz w ślepą uliczkę, Harry...

Pierwszy oddech jest tak bolesny, że niemal rozrywa jego płuca na kawałki.

Mięta i papierosy. Max.

Oszołomienie to odpowiednie słowo, jeśli chodzi o próbę opisania tego, co czuje w momencie, w którym otwiera oczy.

O ile przed zamknięciem powiek świat rozpływał się wokół niego, każdy dźwięk był bardziej szmerem, niż czymś konkretnym, w tej chwili wszystko jest okropnie wyraźne. Doskonale dostrzega kontury każdego najdrobniejszego przedmiotu znajdującego się w jego sypialni. Ciepło rozlewa się po jego ciele tak nieprzyjemnie, że czuje gorąco w każdym najmniejszym koniuszku palca. Wszystko jest całkowitym przeciwieństwem tego, co przeżywał przed utratą przytomności.

Późnym wieczorem, w lesie. Poza domem.

A jednak, teraz znajduje się w swoim łóżku, nie marznie i wydaje mu się, że jego skóra płonie w szarym swetrze, w który ubrał się poprzedniego dnia.

Jego klatka piersiowa unosi się szybko i niespokojnie, podczas gdy myśli starają się wychwycić chwilę, w której wszedł do domu poprzedniego wieczoru. Nie pamięta. Jest w stanie przypomnieć sobie kawałek drogi. Uciekał przed kimś, jest co do tego przekonany, jednakże to jedyne, co może powiedzieć o tym wszystkim. Później upadł i śmiech rozlegający się wokół brzmiał o wiele głośniej; był jak ta przerażająca piosenka w horrorze, do którego obejrzenia ktoś go zmusił. Ten śmiech był ostatnim dźwiękiem, który usłyszał, ponieważ później była już tylko ciemność.

Stracił przytomność.

Zwariował.

Nie ma innej opcji, musiał zwariować. W innym wypadku nie przytafiłoby mu się nic podobnego. Czy możliwym jest to, by okazało się, że wcale nie opuścił domu poprzedniego dnia? Spał. Wszystko, co się wydarzyło było jedynie kolejnym koszmarem. Tym razem poczuł go nieco inaczej, o wiele intensywniej. Przecież to byłoby jedyną logiczną odpowiedzią.

Wplata palce w swoje brązowe loki, mrużąc powieki z całej siły, jakby to miało mu jakkolwiek pomóc. Dosłownie w tej samej chwili rozlega się pukanie do drzwi, a on na moment zamiera. Prostuje się na swoim miejscu, czując, że kolejny raz staje się obezwładniony przez całe to paraliżujące uczucie. Ku własnemu zdziwieniu, ulga wypełnia to całego, kiedy dostrzega Gemmę. Wypuszcza powietrze z płuc, tym samym uświadamiając sobie, że na moment kompletnie o nim zapomniał.

— Nie chcę mówić, że masz przerąbane, ale masz przerąbane — dziewczyna zamyka za sobą drzwi i opiera się o ścianę, krzyżując ramiona na piersi. Wpatruje się w młodszego brata współczującym wzrokiem. Ostatni raz widział to spojrzenie wtedy, dokładnie tamtego dnia. Jednakże wtedy było one intensywniejsze. Tamtego dnia wszystko było intensywniejsze; wszystko było bardziej. Tamtego dnia umarł, a jednak czuł wszystko na swojej skórze jak najżywsza, najwrażliwsza istota. Doskonale pamięta, a to wspomnienie nie sprawia, że czuje się lepiej w tej chwili. — Mama jest strasznie zła. Myślałam wczoraj, że oszaleje.

— Mama jest zła — powtarza, ale brzmi to bardziej jak pytanie. Zresztą, musi wyglądać jak cholerny głupek, bo Gemma marszczy brwi i otwiera usta w sposób, który daje mu do zrozumienia, że ma ochotę zacząć krzyczeć. Ostatecznie wcale tego nie robi. Odpuszcza, na jedną sekundę opierając głowę o ścianę i wzdychając przy tym ciężko.

Harry wyobraża sobie to, jak liczy w głowie do dziesięciu. Kiedyś robili to razem i tak im po prostu zostało, ale teraz zdecydowanie mija o wiele mniej czasu, zanim brunetka znów spogląda na niego. Chwilę zajmuje mu zrozumienie, że wygląda na rozczarowaną.

Only angel | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz