Rozdział 1

13 7 3
                                    

Pierwszy dzień rano

Jest godzina 5:19 rano, dnia piątego listopada 2018 roku. Budzik dzwoni już po raz szósty i to coraz mocniej, a mnie nawet nie chce się go wyłączyć. Otwieram jedno oko i w ciemności szukam telefonu, włączam drzemkę i przekręcam się na drugi bok. Nie śpię już jednak, coś mnie wewnętrznie rozgrzało i w żyły bardziej uderzyła krew. Mam zamknięte oczy, ale myślę o tym nowym dniu?
Będzie dobrze, powtarzam to jak mantrę, każdego dnia, ale nie zawsze jest dobrze. Jak na jakimś rolerkosterze, raz jest cudownie i wszystko układa się pięknie, czuję się kochany i rozumiany, pełen energii i otwarty na życie. A już następnego ranka spadam w dół, i to z prędkością światła, nie wiem, gdzie jestem i czuję, że całe życie ze mnie uchodzi, gdzieś w próżnię, albo jeszcze dalej.
Dzisiaj czuję się dobrze i już te pięć minut minęło, więc wyłączam budzik i wyruszam do łazienki. Mój mózg zaczyna pracować na pełnych obrotach, myję zęby i w między czasie, modlę się, tak staram się zaczynać każdy dzień. Proszę Boga o pomoc tego nowego dnia, który
mi podarował. Nie wiem oczywiście co on przyniesie, ale w ciszy robiąc poranną toaletę staram się wsłuchać w głos z nieba. Nie zawsze słyszę odpowiedź, ale wiem, że czuwa nade mną jakiś anioł. Rozumiem też, że każdy dzień jest darem, czy to szczęśliwy, czy ten ciężki, który trudno przeżyć.
Lubię te poranki w łazience, dopiero się obudziłem a już mogę w samotności i ciszy, bez słów porozmawiać z Boskim Przyjacielem. Nie jestem w tedy sam, ale razem z moją Boską Matką lub jej Synem. Mogę się wyżalić, przeprosić za wczoraj, poprosić o dobry dzień dzisiaj, czy po prostu wygadać się. To jest najlepszy czas mojego nowego dnia, czy to będzie ten dobry dzień, czy może ten gorszy. Nic jednak nie trwa wiecznie, skończyłem ten fajny czas poranka i idę do sypialni się ubrać.
Pewnie jeszcze nie wiecie, ale pracuję w jednej z Warszawskich korporacji. Nie muszę jednak nosić garnituru w pracy, zakładam więc czarne dżinsy i czerwoną koszulkę z logo Manchesteru United. Lubię sport, tak, ale nie mam ulubionego klubu piłkarskiego, ta koszulka mi się spodobała i tyle. Mówiąc prawdę, wolę siatkówkę, z resztą ta koszulka jest tylko na jeden dzień, na każdy dzień tygodnia mam inną koszulkę i to w różnych kolorach. Ta niebieska jest firmowa, szara znowu ciepła i tak na kolejny dzień inna. Nie chodzi mi o to, aby się stroić, lubię być po prostu czysto ubrany nowego dnia. Spodni nie zmieniam codziennie, za to bieliznę tak, ale prysznic biorę wieczorem, nigdy rano, takie mam swoje małe zasady. Kiedy już jestem gotowy na wyzwania nowego dnia, moje kroki kieruję do kuchni. Robię herbatę, nie, nie lubię kawy, którą piję rzadko, raz na tydzień max. Za to herbata w saszetkach jak najbardziej. Piję ją na gorąco, aby mnie rozgrzała i podniosła ciśnienie rozkurczowe, które odpowiada za chęć do działania. Czytałem gdzieś, że im wyższe jest to ciśnienie, tym bardziej jesteśmy zdolni podołać wyzwaniom, które postawi przed nami dzisiaj życie. Jesteśmy bardziej naładowani do walki z szarą codziennością i tymi małymi przeszkodami, które przed nami każdego dnia ktoś stawia.
Moja kuchnia jest mała, ale przytulna, lubię ją. Jest pomalowana na szaro z ciemno niebieskimi szafkami, na podłodze są położone białe duże płytki. Mam piekarnik, którego rzadko używam, za to często podgrzewam rzeczy w mikrofali. Moją herbatę zrobiłem z czajnika gotowanego na gazie, nie lubię tych elektrycznych. Na czarnym blacie z kilkoma srebrnymi gwiazdkami stoi chlebak, w którym są bułki. Chleb też lubię, ale rano jem jedną bułkę z szynką lub serem. Biorę duży łyk herbaty i delektuje się tą chwilą. Jem dosyć pospiesznie, gryzę duże kawałki bułki i szybko je połykam, nie wiem czemu lubię tak szybko jeść, przecież mnie nikt nie goni, ale już tak mam. Z rana jem zawsze tylko tę jedną bułkę nic więcej, następnie nalewam sobie wody do szklanki i łykam tabletkę. Tabletka ta ma trzymać mnie przy normalności, ale cóż to jest normalność? Czy to wstawanie, chodzenie do pracy, spotkania z przyjaciółmi lub tylko kumplami, powrót do domu, późna obiadokolacja, coś do zobaczenia w tv i znowu sen? Czy to jest normalność, a może to jest właśnie wariactwo? Pogoń za pieniądzem czy sławą albo jedno i drugie. Może właśnie tacy ludzie to wariaci XXI wieku? Tej kwestii nikt do końca nie rozwikła, bo cienka jest linia między tym co poważne a tym co zwariowane, prawda?
Czasem tak mam, że w myślach zagłębiam się w psychologię a nawet filozofię i wiem, że wielu z nas tak ma, chociaż większość o tym nie wspomina publicznie czy nawet przed
najbliższymi. Ja lubię jednak prowadzić sam ze sobą te dysputy, to mnie rozprężą i dodaje odwagi. Gdy już sobie pofilozofuję i połknę tę tabletkę normalności, to wracam do codzienności, biorę telefon i troszkę serfuję, wiecie takie tam facebook, poczta e-mail, jakaś strona internetowa z wiadomościami i tym podobne. Nim się nie obejrzę a tu już jest po szóstej i niedługo trzeba będzie się zbierać do wyjścia z domu, ale zanim to, to jeszcze przeczytam z 10 stron jakiejś ulubionej książki, to też taki każdodniowy rytuał. Lubię różne książki od Ludluma, Cobena po Coelho a nawet poezję. Powiedziałem zresztą, że lubię filozofię to czasem i Platona czytam, czemu nie. Książki rozwijają wyobraźnie znacznie bardziej niż telewizja czy obraz, dlatego ja uwielbiam czytać i wiem, że robię to jeszcze za mało. Jeśli zaś chodzi o moją bibliotekę, to mam sporo książek i to bardzo różnych, na książki nigdy mi nie było szkoda pieniędzy. Jeśli tylko starczało by mi czasu to czytałbym i pół dnia, ale nie zawsze mogę, są przecież inne obowiązki. Dzisiaj przeczytałem jeden rozdział "Obietnicy szczęścia" Justina Cartwrighta, nawet wciągająca o pewnej jednej rodzinie z Anglii, polecam.
Ja tu się rozpisałem, a tu praca wzywa. Wychodzę z domu około 6:20, co prawda pracę zaczynam o 7:30, ale przez te korki w Warszawie dojazd zajmuje mi około jednej godziny. Mam samochód, ale do pracy zawsze jeżdżę autobusem. Czemu? Lubię obserwować miasto czy to rano jak jadę do pracy czy popołudniu jak wracam. Ale to nie jedyny powód, ten jeszcze ważniejszy to ludzie, obserwowanie ich w autobusie czy tramwaju to jak czytanie Szekspira pewnej nocy letniej.
Do przystanku mam pięć minut piechotą, idę powoli i spokojnie jest ciemno, ale latarnie dają tyle światła, że wszystko dobrze widać. Wzrok mam dobry mimo nie młodego już wieku, ale nigdy nie nosiłem okularów, poza przeciwsłonecznymi oczywiście. Gdy nadjeżdża autobus jego numer widzę już z bardzo daleka. Teraz jednak obserwuję jadące samochody ulicą, jadąc jeden za drugim robią taki niby światłowód. Pewna kobieta stojąc na światłach poprawia jeszcze makijaż, patrząc w wsteczne lusterko. Lepsze to już to niż jakby opuściła ten parawan przeciwsłoneczny i w tym lusterku się przeglądała. W innym natomiast przypadku pewien pan rozmawia przez komórkę, oczywiście bez zestawu głośno mówiącego. Przydałby się tu patrol policji, ale ich jakoś rzadko widuję.
Odwracam głowę w prawo i patrzę na pobliskie bloki jest ich tu sporo i to tych wieżowców. W połowie mniej więcej okien świeci się światło co tworzy niby szachownicę. Większość jest zasłonięta zasłonami lub żaluzjami, ewentualnie samymi firanami, mało więc widać, są jednak dwa lub trzy okna, gdzie wszystko widać co jest w środku, a ja lubię tak zaglądać ludziom do pokojów czy kuchni. Nie jestem wścibski, po prostu ciekawy. W tym pokoju z balkonem, gdzie wisi taki okrągły żyrandol, który daje sporo światła, na ścianie wisi bardzo duży telewizor, w którym akurat pokazują pogodę, to mnie nie interesuje, ale za to starszy pan w fotelu już tak. Pan je kanapkę, a właściwie już kończy i zaczyna odpalać fajkę. Po chwili bucha w górę chmura dymu, ja nie palę i nie lubię ogólnie jak ktoś pali w moim towarzystwie, ale za oknem w pokoju mi to nie przeszkadza. Starszy pan delektuje się, a na oparciu fotela teraz zauważyłem, jak wskoczył kot i przytula się do szyi tego pana. Pewnie też coś mu mruczy, a widać, że właściciel też jest zadowolony, bo na twarzy maluje mu się uśmiech. Pogłaskał mruczka po karku i zaciągnął się kolejny raz fajką, to chyba też mu sprawia dużą przyjemność.

Dwa dni z życia wariataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz