15

426 30 10
                                    


Kolejny raz obudziłam się z towarzyszącym mi dziwnym uczuciem. Całkowicie go nie rozumiałam, lecz mój umysł nie pozwalał mi od niego odskoczyć. Ciągle wracał. Czułam się jakbym przeżywała kolejny dzień tak samo.

— Yashiro, dobrze się czujesz? — spytała mnie moja matka, bezszelestnie wchodząc do mojego pokoju.

Spojrzałam na nią kątem oka.

— Tak.

Skłamałam, patrząc w jej żywe oczy. Grzech coraz częściej nie odstępstwał mnie na krok. Do tego nie miałam żadnych wyrzutów sumienia. Czułam, że z moim ciałem dzieje się coś dziwnego...

— Odpoczywaj dziś. Nadal nie wyglądasz najlepiej. — oznajmiła, patrząc na moją twarz z dziwnie radosną miną. — Jakbyś czegoś potrzebowała, to wołaj!

Po tych słowach, spowrotem zniknęła za drzwiami, zostawiając mnie w głuchej ciszy.

Westchnęłam.

Mój pusty wzrok był utkwity w suficie.

Czułam się jak jakiś trup, który umiera bez żadnego bólu i cierpienia. Może śmierć jest mi bliska? Trudne pytanie. Nie? W sumie miałam już dość tego "wszystkego". Nawet nie mam siły narzekać.

Męczę się samym myśleniem a co gorsza nie mogę zasnąć. Moje ciało i umysł są za bardzo rozbudzone. To wcale mi się nie podoba do tego zaczynam się martwić.

Przypominają mi się słowa Hanako.

Nie chce żeby odchodził..

Jestem jednak pewna, że już to zrobił. Minął zaledwie jeden dzień. To dużo czasu na opuszczenie miasta. Za mało jednak, żeby się pożegnać, czy wytłumaczyć to wszystko..

Od samego początku.

— Chyba muszę wziąść sprawy w swoje ręce. — mruknęłam do siebie, po woli wstając z łóżka.

Przyciągnęłam się i kątem oka spojrzałam za okno. Było słonecznie i bez chmurnie. Nie zapowiadało się, aby padało. To był wielki plus.
Podeszłam potem do niego i je otworzyłam. Moja matka nie może mnie zobaczyć. Gdyby mnie nakryła, drzwi oraz okna były by zamknięte na klucz a ja czułabym się jak roszpunka w wieży.

I to dosłownie rzecz biorąc.

Gdy wyskoczyłam i wylądowałam na trawie, spojrzałam w niebo.

Jaki może być Bóg? Czy on na prawdę istnieje? Jeśli tak, to dlaczego ludzi spotyka taki ból i cierpienie.

Bóg nie jest sprawiedliwy.

Bóg również grzeszy.

Grzeszy tym, że każe niewinnych oraz oszczędza złych i chciwych.

Nie mogę wierzyć w takiego Boga.

Mogę wierzyć tylko i wyłącznie w siebie samą.

— Yashiro! Yashiro! Senpai!

Słysząc donośne krzyki mojego przyjaciela gwałtownie się zatrzymałam. Odwróciłam się w stronę, gdzie słyszałam jego głos i uśmiechem powitałam jego osobę.

— Kou! Jak dobrze cię widzieć.

— Ciebie również! — odwzajemnił mój gest. — Wybierasz się gdzieś?

Tym pytaniem zbił mnie z tropu.

Nie wiedziałam co powiedzieć.

Miałam jednak dwa rozwiązania, pierwsze to – kłamstwo – drugie powiedzenie mu całej prawdy, że chce spotkać się z Hanako.

Jednak nie wiem jakby zareagował na to, że chce się z nim spotkać. Możliwe, że wybił by mi ten pomysł z głowy, przez sytuację, która miała miejsce wczoraj.

Postanowiłam go okłamałać. Sądziłam, że w tym wypadku będzie to najlepsze rozwiązanie.

— Idę do sklepu po jakieś słodycze dla mamy. Ostatnio polubiła cukierki miętowe i jadła by je godzinami! — zaśmiałam się cicho. — A ty? Wybierasz się gdzieś?

— Tak — kiwnął głową. — Chętnie poszedł bym z Tobą, jednak mam jedną sprawę do załatwienia..Rozumiesz?

Ponowiłam jego wcześniejszy czyn i od razu przytaknęłam, że na prawdę go rozumiem i jedynie co nam pozostaje to, to żeby się wreszcie rozdzielić. Chciałam już tak bardzo iść w swoją stronę.

Gdy już od niego odeszłam nie odwracałam się za jego osobą. Czułam jednak jego wzrok na plecach. Możliwe, ze czegoś się domyślał. W końcu to Minamoto. Odkąd pamiętam był dociekliwy i bystry.

Dla mnie to było jego wadą.

Parę minut później stałam już przed starą szkołą. Ostrożnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Jak zawsze było tutaj bardzo cicho i jedynie co słyszałam to dźwięk moich butów oraz swój oddech.

Trafiłam do pierwszych drzwi damskiej toalety. Bez pukania weszłam do środka i dokładnie przejechałam wzrokiem po pomieszczeniu.

Nikogo nie było w środku.

Ruszyłam więc w głąb i zatrzymałam się przy parapecie. Wyjrzalam przez okno i lekko się uśmiechnęłam widząc krajobraz za nim.

Zlękłam się jednak, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nie mogłam stwierdzić kto właśnie wszedł do łazienki, ale strach sparaliżował mnie do tego stopnia, że nie mogłam się ruszyć.

— Więc? Pewnie przyszłaś tutaj do mojego braciszka. Cóż, muszę cię zasmucić, ale jego tu nie ma. — odezwał się do mnie dość znajomy głos. Nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał. — Jednak jeśli tylko chcesz, będę mógł cię do niego zaprowadzić. Potrzebuje tylko małej pomocy. Więc? Droga Yashiro, pomożesz młodszemu braciszkowi Hanako?

Wtedy odwróciłam się w stronę rozmówcy. Widząc jego twarz, która była bardzo podobna do Hanako zaniemówiłam. Jego uśmiech jednak nie pasował do zjawy. Tak samo jak czarna pieczęńć na policzku.

Kim on do cholery jest?

Czy może znać odpowiedzi na moje pytania? Możliwe, że jest bardziej rozmowny niż Hanako...

𝑪𝒆𝒏𝒂 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒖| 𝒉𝒂𝒏𝒂𝒌𝒐×𝒚𝒂𝒔𝒉𝒊𝒓𝒐✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz