5.

279 13 6
                                    

Nie do końca pamiętała, jak znalazła się w krainie Morfeusza. Było jej przyjemnie ciepło, czuła się bezpieczna a na domiar wszystkiego, zmęczenie nie dało o sobie zapomnieć.

Obudziła się pierwsza. Powoli uniosła zaspane powieki i dopiero po krótkiej chwili zdała sobie sprawę z tego gdzie jest i z kim jest. Trzaskowski nie dał o sobie zapomnieć nawet w nocy, czy nad ranem, zaborczo przyciskając nieco zdezorientowaną An do swojego torsu. Nie to, że było jej źle, wręcz przeciwnie, aczkolwiek chciała wyjść z tej sytuacji "z twarzą". Najdelikatniej jak umiała umknęła z pod ramienia mężczyzny, uważając, by go nie zbudzić w końcu spał tak uroczo...

Zagarnąwszy żakiet pod ramię, rzuciła tęsknym wzrokiem w stronę łóżka, po czym szybko się odwróciła i wyszła z pokoju hotelowego.





Rafał Trzaskowski nigdy nie przepadał za niewdzięcznym dźwiękiem budzika, tak samo było i tego ranka. Jednakże, delikatnie uniósł kąciki ust, mając w perspektywie poranek z cudownie inteligentną, młodą kobietą przy boku. Wyłączywszy natrętny dzwonek, przekręcił się by z wielkim uśmiechem powitać zimną i pustą stronę łoża. Co jest - mruknął. Przetarł twarz wierzchem dłoni i starając się pobudzić zaspane jeszcze procesy myślowe, usiadł wyprostowany na łóżku. Zgarnął telefon z szafki nocnej i już miał wybierać numer An, gdy uświadomił sobie, że dziewczyna mogła się po prostu przestraszyć. Pokręcił w rozbawieniu głową i ruszył w stronę łazienki.


Anastazja postanowiła nie roztrząsać wcześniejszych wydarzeń. Wróciwszy do domu, postanowiła zająć się sobą. Wzięła pierwszy lepszy dres, zbyt dużą koszulkę i z kubkiem herbaty w ręku wgramoliła się pod koc, by poczytać książkę. Uwielbiała dni takie jak te, cisza, spokój, tylko ona i bohaterowie powieści. Układ perfekcyjny.


Trzaskowski nudząc się niemiłosiernie na kolejnych radach i sesjach miasta, siedział obok Andrzeja, starając się nie przysypiać. To nie tak, że nie interesował się urzędniczymi sprawami, bo się interesował, jak mało kto, ale kolejny dzień z rzędu, kiedy musiał słuchać tej paplaniny, nie napawał go przesadnie optymizmem. Przesuwając wzrokiem po osobach, siedzących w auli, nieco dłużej zatrzymał się na ciotce An. Chciał się znów z nią zobaczyć, porozmawiać, a ona zdawała się całkowicie ignorować jego smsy. Postanowił więc, że jakimś cudem, musi wydobyć adres młodej kobiety, a owa ciotka, mogła okazać się strzałem w dziesiątkę.

Z ulgą przyjął koniec obrad i zamieniając parę słów z radnymi, udał się wprost do gabinetu Ewy. Po drodze wymyślił bajeczkę o serdecznym przyjacielu, który akurat potrzebował aplikantki, a kojarząc, że Anastazja chciała właśnie ów staż zaliczyć, chciałby jej to zaproponować, lecz niestety, nie mógł się z nią skontaktować. Trochę nagiętej prawdy i ma idealne podłoże, aby dowiedzieć się adresu.

Ewa była więcej niż chętna, mogąc mu pomóc, wspomniała coś o kancelarii swojego brata w stolicy i tym, że chciała wkręcić siostrzenicę tam, ale coś nie wyszło i świetnie, że pan prezydent pomyślał o An, na pewno się ucieszy. Rafał nie bardzo jej słuchał, mając w podświadomości wizję spotkania Anastazji.

Późnym wieczorem, wklepał adres w nawigację i ruszył swoim volvo z piskiem opon. 15 minut potem, kiedy urządzenie uporczywie powtarzało "jesteś u celu, obiekt znajduję się po prawej stronie", zaparkował pod małym domkiem na obrzeżach miasta. Zadzwonił dzwonkiem przy bramce i niemalże od razu usłyszał szczekanie psa w domu. Uśmiechnął się do siebie i czekał cierpliwie. Anastazja uciszyła ujadającego czworonoga i dyskretnie wyjrzała przez okno. Nie bardzo rozpoznając samochód, ujrzała wysoką postać mężczyzny. Nie rozpoznało go od razu, gdyż nie dopuszczała do siebie myśli, iż pod jej domem może stać sam Rafał Trzaskowski. Spojrzała w dół na siebie i w myślach przeklinała się, za takie a nie inne ubranie. Chociaż z drugiej strony zupełnie się go tu nie spodziewała. Dzwonek zadzwonił jeszcze raz, a Walter - jej kundelek znów zaczął szczekać. Otworzyła bramkę domofonem i przekręciła klucz w drzwiach. Otworzyła drzwi, a Walter momentalnie przemknął między jej nogami, zatrzymując się dopiero przy nogach mężczyzny. Piesek od razu zaczął merdać ogonkiem, jakby znał go od dawna, An uśmiechnęła się na ten widok i pomyślała - zdrajca.


Kilka minut później, sącząc herbatę, postanowiła w końcu zapytać - A tak w ogóle, to co ty tu robisz?

- Jutro wracam do stolicy, chciałem się pożegnać - powiedział, przysiadając się do An na kanapie. Kobieta odsunęła się trochę i usiadła do niego bokiem po turecku. Trzaskowski widząc ją taką - w codziennym, domowym stroju, kiedy kilka loków wystawało z luźnego warkocza, a ona sama zdawała się być zarumieniona - poczuł ciepło rozlewające się w jego ciele. Nie wiedział do końca dlaczego, ale poczuł się tak swobodnie, tak... na swoim miejscu. W świetle kamer człowiek musi być, a raczej wydawać się idealnym. Idealnie prosty układ ciała, świetnie skrojona i dopasowana koszula, otwarta i życzliwa postawa, a nader wszystko, emocje, które trzeba chować gdzieś głęboko w podświadomości. Permanentny stres w końcu robi swoje i człowiek prędzej czy później wybucha w nieodpowiednim momencie przy tłumach gapiów i blaskach fleszy. Otrząsnął się z tych rozmyślań i pozwolił sobie odetchnąć, mając nadzieję, że tu nie będzie w żaden sposób oceniany.

- Hej, wszystko w porządku? - Zagadnęła, widząc konsternację na jego twarzy. - Rafał? Halo, ziemia do pana prezydenta - odstawiła kubek z herbatą na stolik i zamachała mu ręką przed twarzą, nieco bardziej nachylając się w jego stronę.

Przeniósł powolnie wzrok na jej twarz i uśmiechnął się mimowolnie. Podniósł dłoń i położywszy ją na policzku dziewczyny, pogładził go kciukiem. - Wiesz - zaczął, nie zabrawszy dłoni - może zechciałabyś przenieść się na aplikację do Warszawy? Wiem, twoja ciotka miała załatwić Ci aplikację w kancelarii swojego brata, ale to podobno niewypał, z tego, co wspominała. Za to ja, mam serdecznego przyjaciela, który chętnie przyjmie tak utalentowaną, przyszłą panią mecenas. Co ty na to?

- Ja... To bardzo miłe z twojej strony - ciepło, które dawała ręką mężczyzny utrudniała jej logiczne myślenie - ale, chyba, wolałabym aby przyjął mnie ktoś nie z polecenia, a z docenienia moich umiejętności, tak chyba byłoby lepiej - powiedziała, odsuwając się na drugi brzeg sofy.

- W porządku, w takim razie, sama poprosisz o aplikację w tej kancelarii, ja nie szepnę ani słówka. Może być?

- Nie, Rafał, wybacz, ale chyba mnie nie zrozumiałeś, owszem, zaaplikuje do kancelarii, ale nie chce, abyś miał na to jakikolwiek wpływ, sama jakoś sobie poradzę. Jestem ci bardzo wdzięczna za - urwała, kiedy telefon mężczyzny zaczął dzwonić.

- Wybacz - szepnął, sięgając po smartfona - nieznany, ale kierunkowy z Warszawy, może z urzędu - mruknął sam do siebie, a kobieta patrzyła to na niego, to na urządzenie, popędzając go w myślach.

- Halo? Tak, dobry wieczór, tak, Rafał Trzaskowski z tej strony - urwał, patrząc w przestrzeń coraz bardziej zdezorientowanym wzrokiem. - Nie, nie, to niemożliwe, nie znam takiej osoby. Wypadek? Ale jaki wypadek?

An słysząc te słowa przysunęła się do mężczyzny i położyła mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia. Widząc jego przerażenie na twarzy, coś, jakby zakuło ją głęboko w środku. Rafał nie odzywał się już więcej, jedynie słuchał z coraz większym przerażeniem.

- Tak, będę jutro z samego rana. Dziękuję, dobranoc. - Odrzucił telefon na przeciwległy fotel a twarz schował w dłoniach.

- Hej, wszystko w porządku? - Anastazja delikatnie odciągnęła ręce mężczyzny i wzięła je we własne. Ten spojrzał na nią rozbieganym wzrokiem i pokręcił przecząco głową.

- Zadzwoniła jakaś prawniczka z Warszawy - urwał, wpatrując się w tylko sobie znany punkt - powiedziała, że kobieta, Anna? Aleksandra? Nie wiem już. W każdym razie, ta kobieta miała wypadek, poniosła śmierć na miejscu i...

- Znałeś ją? To ktoś z rodziny? Rafał, hej, popatrz na mnie - pomimo tego, że serce mało jej nie eksplodowało, starała się zachować zimną krew.

- Nie wiem, na to wychodzi, bo ta prawniczka, ona powiedziała, że ta kobieta osierociła syna, a w jej testamencie i w ogóle w jakichś urzędniczych papierach jest zapisane, że opiekę nad małoletnim przejmuje Rafał Kazimierz Trzaskowski. Ja, An? Rozumiesz, że podobno ja mam zająć się tym dzieckiem, bo inaczej trafi do sierocińca. Co teraz, co ja mam zrobić? - Spojrzał na nią szklistymi oczami, powodując, że kobiecie zabrakło tchu.

~~~~
Dobry wieczór, wam ;)
Chętnie dowiem się, jak i czy w ogóle się wam podobało
Ściskam xx

Trzasnąłeś tę miłość II R. TrzaskowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz