.0.

201 12 2
                                    

   Czułam pieczenie w mięśniach, dłonie drżały mi kiedy ostatni raz obróciłam kij i resztką sił wbiłam go w lód między udami przeciwnika. Podniosłam wzrok z pękającej tafli na równie skonanego chłopaka, zacisnęłam skostniałe palce na drewnie po czym naparłam na nie całym ciałem. Usłyszałam głuchy trzask zagłuszający krzyk nauczyciela i uczniów.

   A potem czas nagle spowolnił.

   Odłamki lodu wirowały dookoła, wszystko ucichło i przysięgam że przymknęłam oczy tylko na chwilę.

   Poddenerwowany mężczyzna ciągnął za rękę drobne, przestraszone dziecko paląc filtr papierosa i co jakiś czas żegnając się oraz rzucając rozpaczliwe spojrzenia w stronę zaciągniętego chmurami nieba. Wdrapali się po schodach, gdzie Rosjanin przyłożył do okutej lodem bramy dłoń. Cała maszyneria ruszyła, lód zaczął pękać, magia, przepych holu wszystko rozmyło się zalewając swoją masą martwy obraz.

   Zakrztusiłam się.

   Pomieszczenie wypełniały kolorowe postacie, śmiech, alkohol, dym wirował pod ruchomymi freskami, a cherubiny przyglądały się interesującemu kłębowisku na dole. Mężczyzna od dłuższego czasu jedynie kręcił szklanką co rusz zmieniając jej zawartość i obserwując jak zgarnięty z głównej sali skrzat bawi jego potomka. W pewnym momencie złapał za rękaw pijanego w sztok człowieka sadzając na fotelu obok siebie. Zagadał jak do starego znajomego, a Azjata chyba uznając już chyba swój stan za tragiczny pozwolił wciągnąć się do rozmowy.

   Cholera jasna, jaką pojemność mają płuca?

   Walc grany przez duchy przebiła spokojna muzyka płynąca z rozstrojonego gramofonu. Długie zgrabne palce w ostatniej chwili złapały podpisane papiery wpychając je do kieszeni. Chwilę później wszystko co było na biurku rozprysło się po podłodze. Zniszczone ręce zacisnęły się na udach sadzając go na blacie. Usta naparły na usta.

   Przecież oddycham. Bo oddycham, prawda?

   Dziecko zerwało się obudzone złymi przeczuciami. Słońce podnosiło się z nieboskłonu niczym wygrany wojownik po stoczonej bitwie kiedy drobna istotka przemierzała zimne korytarze. Zimny wiatr przedostający się przez szparę pod drzwiami owiewał nagie stopy, w rozczochranej główce toczyła się zaciekła walka o to czy otworzyć drzwi. W końcu palce nacisnęły zdobioną klamkę.

   Poczułam jak uderzenie o lód wydusza mi powietrze z ust.

   Cały dom drżał w histerii i tylko jeden lokaj pamiętał o dalej stojącym w progu dziecku. Złapał je w pół odciągając wgłąb korytarza. Wepchnął je do swojego pokoju gdzie oparł się o drzwi przyciskając je do piersi, głaszcząc po z wolna siwiejących włosach, szepcząc uspokajający bełkot.

   Chwila. To woda.

   Za duży płaszcz spadał z chudych ramionek, kiedy mężczyzna przecinał ulice Moskwy potykając się o własne nogi i parę razy już musząc zatrzymać się po drodze żeby złapać oddech. Wciągnął gwałtownie powietrze do obolałych płuc słysząc rozdzierający miasto krzyk. Obejrzał się i zdębiał widząc chmarę ptaków wzbijającą się w powietrze, jarzące się kolorami wieże wpijały się w czyste niebo.

   Przeszywający ból przeszedł całą moją pierś.

   Dziecko, które w wieku pięciu lat obudziło się jako właściciel majątku. Dziecko, które podstępem zyskało pełne nieprzysługujące mu prawa. Dziecko, które jako pierwsze...

   Zaczerpnęłam w końcu powietrza i podniosłam wzrok na kucającego przy mnie mężczyznę. Spod oszronionych rzęs, mokrych pasm, które wydostały się spod upięcia dostrzegłam uśmiechniętego blondyna wspierającego rękę na moim ramieniu. Nieco dalej stał zdegustowany profesor pojedynków oraz zainteresowani tym czy zdechłam uczniowie.

-No!-blondyn klepnął mnie w ramię po czym strzepnął z ręki wodę-Skoro już żyjesz może dasz się wykorzystać?-spytał retorycznie.

   I chociaż moje spojrzenie wyrażało teraz więcej niż tysiąc klątw blondyn i tak złapał mnie za mokre szmaty prowadząc do szkoły.

   Pełny zdobień, kolorów oraz wielkich okien wyrastał z niemal stale oblodzonej rzeki o tej porze roku niemal cały już ukryty pod warstwą szronu. 

   Dziecko, które jako pierwsze przekroczyło bramy męskiej szkoły  magii i czarodziejstwa Koldovstoretz mając piersi oraz płeć żeńską w dokumentach.

   Otarłam twarz z wody wchodząc za profesorem Iwanowem do środka zostawiając na podłodze kałuże wody i jak to poetycznie określał dyrektor tej placówki "skazy na jej historii oraz całej historii rosyjskiej Magii".

   Tak, to tutaj nauczyłam się jak być mężczyzną. Jak nosić garnitur, wywołać wojnę lub tupać. Jak stu kilowe bydle.

   Blondyn idący przede mną odchrząknął upominając mnie, gdy wchodziliśmy do wierzy dyrektora.

   Jesteś dumny tatusiu?

*****

Czyli potrzebuję entej odskoczni od ff o Blacku :)

Dla tych, którzy je czytając to uprzedzam że bohaterka będzie podobna do Colette, a to głównie dlatego że Lett była tworzona pod uniwersum Harrego Pottera.

I okropnie ją lubię.

Doszlifuję i kopnę to do przodu, gdy tylko znajdę chęci do życia.

A teraz niech zostawi coś po sobie ten kto chce chce to czytać ;)

I'm, You are, We...? // Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz