.3.

68 4 2
                                    

-Kicz-oznajmiłam uderzając różdżką o przedramię.

   Moje, Ansel'a, aż zdenerwowany Iwanow zabrał mi ją rzucając w pijącym z piersiówki za pomnikiem Mishą. Zaciągnął się głębiej machając ręką żeby rozgonić dym papierosowy. Ansel parsknął  śmiechem i przez chwilę byłam pewna że w spiętych mięśniach mężczyzny też pojawia się lekkie drgnięcie.

   Widziałam w tym drobnym geście znowu młodego człowieka, a nie inferiusa.

-Niczym buzia McSztywnej-wtrącił Popow-Myślicie że ktoś ją już uświadomił o szkodliwości kremów z radem?

-Zawsze możesz powiedzieć że dawno nie mówiliśmy po angielsku-zaproponowałam nie do końca chcąc awantury z tak akustycznym pomieszczeniu.

-Albo że chowała was Baba Jaga-wtrącił Korowiow, który gdyby tylko mógł wsadziłby papierosy nie tylko do ust, ale i do nosa i uszu.

-Profesorze? Chyba powinien pan już wchodzić-rzucił stojący na czatach chłopak.

   Iwanow przeklął wtykając szluga w splecione za plecami posągu dłonie po czym odgarnął włosy z twarzy podchodząc do drzwi. 

   Strzepnął z palców nadmiar magii po czym wszedł do sali. Od pierwszego kroku podłoga pokryła się lodem przewracając jednego z uczniów, ściany i okna pokrył szron, w powietrzu zawirowały płatki śniegu.

-Daję ...-Popow zerknął przezornie na mistrza stojącego w progu-Że zapytają nas czy dojeżdżamy do szkoły na niedźwiedziach-odgarnął skręcone włosy podchodząc do drzwi.

-Oh, czy w Rosji naprawdę możecie pić na kolacji?-spytał piskliwie innych chłopak dołączając do szeregu.

-Zaczynam dochodzić do wniosku że balet was pedali-Korowiow przetarł zmęczoną twarz dłonią-Wchodzicie.

   Huk jaki rozniósł się kiedy wskoczyli na stoły był okropny i wystraszył wszystkich włącznie z dyrektorką. Ławki odsunęły się z zgrzytem, gdy uczniowie cofnęli się przed chłopcami.

-Nie wiem czy o to chodziło kiedy mieliśmy się nie wychylać-rzucił sceptycznie jeden z naszych ustawiając się przed drzwiami.

-Przecież się nie wychylamy-oznajmił urażony autor tego pomysłu-Jesteśmy po prostu trochę lepsi od jakiegoś tam Durmstrangu czy Beauxbatons...-zmrużył oczy pchając ich do przodu.

   Przedstawienie trwało w najlepsze kiedy kolejne osoby dołączały do sali wykonując skomplikowane układy, cyrkowe akrobacje i używając targowych sztuczek, którymi bawiło się kiedyś dzieci. Ludzie wzdychali, wstrzymywali oddech, a dziewczęta chichotały kiedy któryś z chłopców wypuścił rzucił na nie zbyt długie spojrzenie.

   Atmosfera powoli robiła się gęsta od magii i masy czarów.

-Pierś do przodu, broda do góry...-Korowiow szturchając mnie znacząco-To twoja chwila. Jeśli tego nie spieprzysz przez jakieś pięć minut nie będziesz naszą największą pomyłką. Jak się z tym czujesz?

-Źle-odparłam zgodnie z prawdą-Ludzie za często przyzwyczajają się do tego co dobre.

-Świetnie, warto wiedzieć że chociaż my dwoje mamy realne spojrzenie na sprawę...-mruknął złowrogo-Kończ z tym chciałbym się już napić, ten cały przesyt przyprawia mnie o migrenę.

   Wzięłam głębszy oddech ostatni raz sprawdzając jak zdobiony kij leży mi w dłoni.

    Wprawiłam go w ruch przekraczając próg pomieszczenia starając się nie zachłysnąć tym wszystkim, groziłoby to teraz co najmniej dekapitacją. 

   "Kończ to, chcę się już napić", "nie zawiedź mnie", "dasz...", "to twoje pięć minut", "nie przyzwyczajaj się".

   Broń zawirowała w powietrzu po czym wpadła mi z powrotem do rąk ściągając przy tym cały wirujący w powietrzu śnieg na ziemię wzbijając lśniącą zadymkę. Lód pod moimi nogami zaczął pękać. Przełożyłam drewno z ręki do ręki, gdzieś kątem oka widząc jak Ansel robi salto na stole.

   "Pierwsze wybicie w połowie sali, musisz nabrać rozpędu, wybić się z tego badziewia, chłopcy nie podrzucą..."

   Wspominałam może już że jednemu z nich wciągnęłam bokserki na miejsce bandery?

   Przeżegnałam się licząc tylko na ich profesjonalizm lub chociaż może jakieś moce sprawcze wzroku Iwanow'a. Pierwszy obrót, drugi, trzeci... Dmuchnęłam w to badziewie, szron obrastający salę zatrzymał się ukazując misterne zdobienia i zmieniając okna w witraże tam gdzie ich dosięgnął.

   To że wylądowałam bez szwanku uznałam jednak za największy sukces.

-Ja... Tak... Dziękuję...-dyrektorka wyglądała jakby znowu zobaczyła bazyliszka w swojej toalecie.

   Owacje uczniów kupiły przerażonej kobiecie parę chwil na pozbieranie myśli. Iwanow skłonił się lekko po jej podziękowaniu i zbył nas równie oszczędnym gestem. Chwilę później Korowiow pijący już przy stole grona pedagogicznego zakrztusił się zawartością kielicha. 

   Nic nie był nie planowane.

-Gdzie siądziemy?-chudy brunet szturchnął mnie biodrem przepatrując bezczelnie salę.

-Blisko wyjścia-uśmiechnęłam się widząc jakie zainteresowanie wzbudzamy.

-Myślałem że wy...-zamachał rękami odwracając się i idąc tyłem.

-Nie- warknęłam rozdrażniona jego wścibstwem- Ale Bliznowaty patrzy na nas jak na wrogów, nie chciałabym żeby rzucił się przede mnie niczym Rejtan kiedy okaże się że będziemy korzystać z zastawy-zmieniłam temat.

-Jeżeli rozedrze koszulę jestem gotów mieszać herbatę nożem- posłał mi przeuroczy uśmiech. 

***

Ma ktoś jakieś życzenia, uwagi, cokolwiek względem tego ff?

I'm, You are, We...? // Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz