Lena położyła się spać sama w domu, tak jak zwykle. Jej rodzice zginęli dwa lata temu w 1941 kiedy miała 16 lat. Mieszkała przez rok u zaufanych sąsiadów, a następnie wróciła do rodzinnego mieszkania. Była bardzo nie szczęśliwa, jej jedyną rozrywką była praca i Jasiek. Z czasem jej depresja przechodziła. Uznała, że powinna cieszyć się tym co ma i kochać życie takie jakie jest, bo zawsze mogło być gorzej. "Zawsze mogło być gorzej" często to sobie powtarzała gdy była sama, a po drugiej stronie ulicy byli rozstrzeliwani jej rodacy...
Wczesnym rankiem kiedy Lena samotnie spożywała śniadanie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Niezdecydowana otworzyła je...
-Lena! Uciekaj! Niemcy już tu jadą! Proszę, uciekaj! - do mieszkania wpadł zdruzgotany Feliks, którego Lena znała ze szkoły
-Jak to?! Łapanka?! Nie, proszę! Co będzie z Jaśkiem?!
-Byłem już u niego wcześniej ukryliśmy go w naszym schronie. Uciekaj Lena!
-W jakim schronie?! Ja też chcę tam trafić!
-Wybacz, nie ma już miejsca. Musisz uciekać! - Feliks uciekł zostawiając otwarte drzwi.
-Feliks! - niestety było już za puźno na wołanie. Lena błyskawicznie zabrała dokumenty i wszystko co cenne zapakowała w swą ukochaną torebkę i uciekła na ulicę z wilkim płaczem, że już nigdy nie zobaczy sie z Jasiem, nigdy już dla niego nie zatańczy kwadrans po siedemnastej i już nigdy nie zobaczy jego niebieskich, głębokich oczu...
Gdy wybiegła z kamienicy niemieckie samochody już tam stały, a zimnokrwiści niemcy wyprowadzali nie winnych niczemu polaków. W tym momencie dziewczyna staje się bezradna, nie wie co ma robić, czy uciekać, czy dać się zabić tym bestiom... przecież nawet gdyby uciekła już i tak nie zobaczyła by Janka, który nadawał sens jej życiu... W tem Lena odwróciła się w prawo i usłyszała wołanie:
-Polka?! - pewna grupka młodych chłopaków zawołała do niej.
-Tak! - nie dowieżając sytuacji rzuciła odpowiedź.
-Wsiadaj! Uciekniemy do Gdańska! - słysząc te słowa wybuchła płaczem i biegiem wsiadła do dużego samochodu chłopaków. Mijając znak z napisem ukochanej miejscowości Leny jeden z chłopców zaczął:
- Jestem Michał, a to Marek, Tymon i Jurek. - wskazywał na każdego z chpaków palcem po kolei zaczynając od kierowcy- no a ty?
-Jestem Lena - powiedziała cicho ocierając łzy
-Moja mama się nazywa Lena! - wykrzyknął jeden z nich - nie płacz... Gdańsk to wolne miasto, będzie ci lepiej...
- Nie o to chodzi...
-A o co? - zaciekawił się kolejny
-Zostawiłam tam kogoś kto był moją jedyną osobą w życiu... to nic, że ma tylko jedną nogę...
-Nie płacz - pcieszał ją jeszcze inny
CZYTASZ
Tańcząc przez życie
RandomLata 40. Osiemnastoletnia Lena odkrywa świat wraz z swą miłością-tańcem. Nie spodziewa się, że życie nie jest jak łatwy do zatańczenia walc, lecz jak trudny do opanowania balet.