8

93 7 3
                                    

Dusza Takashiego powoli zanikała, wgłębiając się w głąb jego ciała, drugiego wcielenia. Kuro mógł się podzielić swoim miejscem wewnątrz. Nie byłby od teraz smutny i samotny, spoglądając oczami szarookiego. Przestrzeń zajmowała cały umysł, mogąc przeglądać w nim każde przeżycie właściciela ciała. Wilk nie miał co robić w zamkniętym miejscu.

Dookoła niego rozwijało się niebo pełne gwiazd, a pod nim tafla wody, odbijająca obraz nad sobą. Każde wilcze stworzenie posiadało dwie dusze w jednym ciele. Keith też ją posiadał, wabiąc się Red. Bardziej czarnowłosy o nim wiedział. W zwierzęcej formie przejmował całą kontrolę, Kogane oddawał jedynie, gdy znajdował się w towarzystwie lub pobliżu białowłosego.

Stracił swoją ludzką stronę. Zabranie od niego połowy kwintesencji, traciło równowagę wewnątrz niego. Kuro znów potrafił wyjść na światło dzienne. Wycie było od niego. Kiery zerknął przez okno, miał idealny widok na szczeniaka, który wyrósł na dorosłego osobnika.

Puściły mu hamulce, gdy ujrzał go cierpiącego na słupku. Zawył do niego, chcąc odnaleźć położenie opiekuna. Przemiana była szybka, nie zwrócił uwagi na ból.

- Witaj, Shiro. Przyniosłem ziółka, które postawią cie... - Coran wszedł do pomieszczenia pacjenta. Opuścił naczynie z ciepłym napojem na podłogę z głośnym trzaskiem.

Szarooki obnażył swoje kły na osobę z naprzeciwka drzwi. Piski rudego wąsika słyszano nawet za zamkniętym oknem. Uciekł z rękami w górze, trzaskając za sobą wyjście. Shiro na razie nie chciał nikogo atakować, dopóki nie będzie mu wchodzić w drogę do przyjaciela.

Przez drewnianą blachę wsuniętą w ścianę nie przecisnąłby się, mając około czterech metrów wysokości. Jak na wilka był o wiele za duży. Jego geny musiał się, w którymś miejscu źle połączyć z nieodpowiednimi tkankami, skutkując ogromnym i problematyczną przemianą.

Głowę musiał lekko pochylić ku dołowi, w pokoju się nie mieścił. W tym miejscu czuł się jak w klatce, nie potrafiąc się uwolnić z ciasnej klitki. Jedynym jego wyjściem i ucieczką było małe okno za nim. Allura i tak będzie zła, że wybije j z kawałkiem ściany. Innej opcji tutaj nie widział, więc obrócił się do tego jak to mu przestrzeń pozwalała. Prawie cała powierzchnia spłynęła na kamienną drogę, ukazując lekki dym razem z hukiem w najbliższej okolicy.

Myśliwi udali się za strasznym dźwiękiem, z każdą minioną chwilą przyspieszając.

Jego łapy skierowały się na wiszącego fioletowookiego, w szarawych oczach pojawiła się tęsknota. Kiedy stanął na tylnych kończynach, złapał krawędź sznurka nad nim i zdejmując ze słupka. Nie dotykał ziemi. Od razu wziął go jak matka swoje młode w pysk, łapiąc skórę na plecach.

Ciało czarnowłosego cicho zaskomlało na nagły znajomy dotyk i małym bólem ostrych końcówek zębów, wbijających się w warstwę. Podrzucił w powietrzu bardziej i głębiej, chwytając do pyska oraz dotykając całej długości tułowia Keitha. Było mu tak wygodniej.

Mieszkańcy wyglądali przez zaciemnione okna jasnymi firankami. Niektórzy zaczęli się chować przed wzrokiem ogromnego drapieżnika. Nigdy takich wielkości nie widzieli istoty i to bardziej ich zaniepokoiło.

Łowcy na moment wyjrzeli przez ściany budynków. Oni również dostali szoku i przerażenia. Matt miał w końcu jakąś dobrą okazję, swoją strzelbę ułożył na drewnianej beczce, jedno oko zamknął, celując pociskiem w jasne futro.

Shiro od razu warknął, szybko skręcając łeb w tamtym kierunku. Oczy zwęziły się, kilka krople śliny wyleciało z jego paszczy, lądując na drodze. Fioletowooki pisnął, mocniej czując kły na sobie. Gniew zapanowała nad Takashim, zgniatając przyjaciela w szczękach, nie na złamanie i przebicie się przez ludzką skórę.

Jesteś Taki Sam Jak Ja // Voltron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz