4.

42 1 0
                                    

Obudziłam się w ciemnym, zimnym, betonowym pomieszczeniu. Śmierdziało tu stęchlizną, a szczury przebiegły mi pod nogami. Krzyknęłam odsuwając się pod ścianę. Po omacku próbowałam znaleźć drzwi. poczułam pod swoimi dłońmi metalowe drzwi. Zaczęłam w nie walić i krzyczeć tak że aż zdzierałam gardło.
- Haloooo! Ktoś tu jest?! POMOCY!- Darłam się jak opętana.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a ja cofnęłam się z powrotem na ścianę. Było to małe pomieszczenie dlatego do ściany droga nie zajęła mi długo. Zapaliło się światła i weszło do mnie dwóch wielkich chyba ochroniarzy, w garniturach a za nimi mężczyzna. Ten sam mężczyzna który zapłacił za mnie kaucję i widział mnie przed szkołą. Nie wyglądał teraz tak samo jak wtedy. Był potężny i groźny. Widać było po nim że nie znosi sprzeciwu. Podszedł do mnie mówiąc coś do ochroniarzy w języku którego nie znałam. Wydaje mi się że był to niemiecki, ale kto używa niemieckiego w Seattle, w stanie Waszyngton!
-Dzień dobry słońce, wydaje mi się że już chyba dobrze się znamy- powiedział i włożył ręce do kieszeni.
-wypierdalaj i wypuść mnie stąd!- warknęłam do niego. On nagle podszedł szybkim krokiem do mnie odwracając mnie do ściany i przygniatając mnie do niej. Kolano włożył między moje nogi, a mnie przeszedł dreszcz. Jego zapach ciężkich i drogich perfum mieszały się z tragicznymi wspomnieniami gwałtu mojego ojca.
-Nie życzę sobie byś tak się do mnie zwracała- powiedział, warcząc do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz, a łza zaczynała spływać po moim policzku.
- Na pewno oczekujesz wyjaśnień- powiedział to puszczając mnie- zjedz coś i się wykąpiesz. Później lekarz spojrzy na ciebie bo nieźle się poraniłaś. Później moi ludzie zaprowadzą cię do salony gdzie Ci wszystko wyjaśnię- i wyszedł.
-Jak masz na imię?- Krzyknęłam do nieznajomego, ale jedyne co mi odpowiedział to ,, nie interesuj się"
Stałam pod ścianą z wielkimi oczami. Nie byłam w stanie się otrząsnąć. Do środka weszło dwóch ochroniarzy którzy zabrali mnie do jadalni. Szliśmy po schodach. Byliśmy ewidentnie w piwnicy. Gdy wyszliśmy moim oczom ukazał się olbrzymi zamek, w którym byłam. Ściany były biało-czarne z marmuru, podłoga tak sama. Oświetlały nazwy wielkie żyrandole z diamentami. Szliśmy olbrzymim korytarzem który miał wokół siebie dużo pokoi. Niektóre były przeszklone, a niektóre totalnie tajemnicza jak mężczyzna przez którego się to znajduje. Szliśmy dalej a przez okno widziałam piękny ogród z basenem, obok była siłownia i wielka fontanna. Idąc dalej spotkałam dwa dobermany które wręcz miałam wrażenie że śliniły się na widok by mnie zjeść. Przestraszyłam się i od skończyłam wpadając w tors jednego z ochroniarza. Ten się tylko zaśmiał i popchnął mnie bym szła dalej. Doszliśmy do kuchni, była ona olbrzymia i nowoczesna. Pracowały w niej trzy kucharki. Jedna chyba była sprzątaczką, gdyż wszystko zmywała. Uśmiechnęła się do mnie i zapytał czego bym zażyczyła sobie do jedzenia. Odpowiedziałam że wszystko obojętne i tak pewnie nic nie zjem. Usiadłam przy wielkim ciemnym stole obok barku i płakałam. Płakałam że moje oczy nie były w stanie wydobyć więcej łez. Dwie kucharki przyniosły mi  spaghetti, a ja rozglądam się wokół czy ktoś jest obok mnie oprócz nich. Ochroniarzy i już nie widziałam więc postanowiłam że zagadam do jednej z kucharek. Była ona raczej w podeszłym wieku, około 60 lat i bardzo szczerze się uśmiechała Zapytałam się więc jej;
-Przepraszam, co to za miejsce, gdzie ja jestem?- ona usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę.
-Słoneczko, lepiej nie wiedzieć. Ciesz się chwilami, które będą teraz. Pan Mateo dobrze o Ciebie zadba.
- A więc Mateo to ten człowiek, który mnie tu sprowadził?- zapytałam. Nie powiem, imię idealnie do niego pasuje.
-O jejku, mam za długi język. Nie powinnam ci tego mówić. Nie mów mu, że ci zdradziłam jego imię.
-Dobrze, nie ma problemu.- powiedziałam to wymuszając uśmiech .Kucharka pożegnała się ze mną i poszła chyba do swojego pokoju. Na siłę próbowałam wcisnąć makaron, ale nie dałam rady. Zostawiłam go i próbowałam skierować się gdzieś w stronę łazienki. Na wspomnienie całych tych wydarzeń łzy na nowo pociekły mi. Szłam zapłakana nie widząc drogi aż wpadłam na czyjeś plecy. Osoba stojąca przede mną odwróciła się do mnie i była w szoku lecz też zdenerwowana. Tą osobą był Mateo. Przewrócił oczami patrząc się na mój stan i położył rękę na moich plecach prowadząc mnie. zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia wskazując gdzie jest łazienka. Dał mi ręcznik i przez ten czas nie odzywał się nic do mnie. Wyszedł z pokoju zostawiając mnie tam samą. Skierowałam się więc do łazienki, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Ha ha, prysznic. Była to olbrzymia kabina, która mogłaby przytrzymać przynajmniej z 10 osób. Gorąca woda spływa po moim ciele, a na dodatek działała kojąco na moją skórę, która i tak była już podrażniona. Myłam się chyba tak z dobrą godzinę. Wyszłam, Założyłam na włosy ręcznik, a drugim ręcznikiem wytarłam swoje ciała. Zauważyłam że na szafce leżały damskie ubrania więcej założyłam je. Były to zwykłe czarne dresy, skarpetki i szara bluza. Zaskakujący był fakt że wszystko było w moim rozmiarze. Wyszłam z łazienki a tam stał Meteo. Skierował wzrok w moją stronę, a ja zamarłam po raz któryś w tym dniu.
-ładnie Ci w tym dresie. Chodź, mam ci dużo do powiedzenia.

Mateo CastilloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz