Cześć 1

1.4K 57 3
                                    

- Nie! Proszę, nie krzywdź mnie! – Krzyknął mężczyzna błagalnym głosem uciekający wąskim korytarzem.

Bestia biegła za nim szybkim tempem z chęcią mordu w oczach. Zabić, zabić... Tylko takie myślimy były w głowie wyklętego. Gdyby chciał, już dawno mógłby pochwycić swoją ofiarę długimi, kościstymi rękami pokrytymi futrem i zakończonymi długimi niczym szpony pazurami. Lubił się „pobawić”, ze swoimi ofiarami przed śmiercią, ale to musiało się skończyć. Wystarczająco się za nim nabiegał z jednego piętra na drugie.

Uciekinier biegł ile sił w nogach, powstrzymując się od spojrzenia do tyłu i sprawdzenia, czy bestia biegnie za nim. W pełnym pędzie ściął zakręt i wbiegł na kolejne schody siedmiopiętrowego budynku. Ledwo utrzymał się na nogach, ratując się poręczą przed upadkiem. Strach ściskał jego żołądek, a serce biło tak szybko, że mógł je usłyszeć. Wiedział, że Istota mroku wciąż podąża za nim, i nie przestanie go ścigać. Wbiegł do korytarza, myśląc nad ukryciem się w którymś z gabinetów. „Nie, na pewno nie” pomyślał, a na drzwiach po drugiej stronie wisiała fosforyzująca tabliczka, wskazująca wyjście przeciwpożarowe. Pognał ku niej, czując jak wypełnia jego olbrzymia energia. Był przekonany, że się mu uda uciec, zwłaszcza że bestia była gdzieś w oddali.
Uderzył z rozpędu w podwójne drzwi, po czym z całą siła szarpnął za zasuwkę, która oddziela go od wolności. Metal nawet nie drgnął. Z niedowierzaniem pociągnął raz jeszcze, ale drzwi były zamknięte. Nie... Nie... Nie...
Patrzył wytrzeszczonymi oczami na bloki za oknem obok drzwi.
„Jak to możliwe, żeby wszystko było przeciwko mnie?!” Gorączkowo rozejrzał się po korytarzu. Nie miał pojęcia, z której strony ma się spodziewać nadchodzącego niebezpieczeństwa, jednak czas uciekał i musiał podjąć jakąś drogę ucieczki. Zerwał się i podbiegł w stronę najbliższych gabinetów swoich przełożonych. Nacisnął za klamkę, ale drzwi ani drgnęły. Podbiegł do następnych. Zamknięte.
Nie daleko usłyszał nucenie i charakterystyczny odgłos metalu ocierającego o metal. Zmierzył w przeciwną stronę do besti i złapał za klamkę trzecich drzwi, które na jego szczęście były otwarte. Pomieszczeniu okazało się bardzo małe ze środkami czystości. Wślizgnął się ostrożnie pomiędzy regały wypełnione papierowymi ręcznikami, zmiotkami, plastikowymi wiaderkami i jakimś sprzętem, którego nie potrafi zidentyfikować. Ostrożnie, bez wywoływania zbędnego hałasu zamknął drzwi, pogrążając wszystko w ciemności. Uspokoił oddech, ale wiedział, że nie może stracić czujności. Otoczył go tak głęboki mrok, że nie potrafił dostrzec własnej dłoni, którą pomachał sobie przed twarzą; wiedziała jednak, że tam jest. Wokół niego panowała grobowa cisza. Złączył ręce do modlitwy i zaczął prosić Boga o pomoc.
Przez małe okienko w drzwiach, dostrzegł niewyraźne i zamazane odbicie drugiej osoby. Widział jak ktoś przechodzi obok drzwi, ale na myśl przychodziła mu tylko jedna przerażająca bestia.
Chciał przybliżyć nogi bliżej ciała, żeby objąć kolana ramionami, ale niechcący dotknął czubkiem butów czegoś miękkiego, włosia który zaraz potem zniknął. Nie wiedział, co to było, ale to teraz jego najmniejsze zmartwienie, ponieważ zaraz potem usłyszał jak coś twardego, ląduje głośno na podłodze. Wyciągnął rękę i poczuł trzonek drewniany od miotły.

***

Młody chłopak podążał krętym korytarzem przed siebie za bestią kierowany zostawionymi śladami brudnych podeszw mężczyzny, uciekającym przed niebezpieczeństwem.
Alucard był wyszkolonym łowcom który doskonale umiał wtopić się w otoczenie i nie działał bezmyślnie. Ubrany w czarne spodnie i bluzę w tym samym kolorze szedł wzdłuż ciemnego korytarza, a jedynym światłem które oświetlało mu drogę, był księżyc wpadający przez niewielkie okna blisko sufitu. Nie musiał się obawiać, że ktoś go zobaczy, ponieważ okna były nad jego głową, a stały się pomocne. Skręcił za róg ściany i wszedł na schody. Doskonale słyszał głośne kroki spanikowanego mężczyzny oraz podążającego za nim wyklętego, który niegdyś był wilkołakiem rozumnym. Alucard miał jeden cel, który musiał zrealizować, dobrze przygotowany robił to już tak dużo razy, że pozbycie się kolejnego wyklętego nie stanowi dla niego żadnego problemu. No Ba, jest łowcą. Łowcy nie mogą obawiać się walki z bestią, do tego zostali powołani.

Akademia Łowców Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz