Potraktował mnie okropnie. Nie rozumiałam po co mu to było. Zależało mi na nim. Przy śniadaniu nie mogłam na niego nawet spojrzeć. Chyba niepotrzebnie zgadzałam się na ten przelotny romans, za bardzo mi na nim zależało.
-Jak ci się podobała impreza?-wyrwał mnie z zamyślenia śmiech Colina.
-Gówno z niej pamiętam.-skłamałam, co było zdecydowanie łatwiejsze niż podjęcie jakiejkolwiek rozmowy z takim bólem głowy i serca z jakim dane mi było się mierzyć od kiedy tylko wstałam.
-No trochę się schlałaś. Wiesz, że moja szkoła ma turniej na boisku twojej? Musisz mnie znosić całe dwa dni u siebie.
-Fantastycznie, kto cię w ogóle wybrał do drużyny? Przekupiony trener?
-Każdy, kto mnie widział na boisku.
-Ciekawe... Myślałam, że juz masz koniec szkoły i dasz się wykazać młodszym.
-Rybko, co jak co, ale w baseball mogę tam grać dożywotnio.
Colin w mojej szkole? Gorzej być nie mogło. Jak tylko go widzę mam ochotę się na niego rzucić, a co dopiero w miejscu publicznym, gdzie powinnam się skupić na nauce.
Właściwie to Col przypomniał mi, że jego obecność to wina tygodnia sportu organizowanego w mojej szkole, w którym sama z resztą brałam udział, pływałam. Ten fakt natomiast przypomniał mi, że nie mam w czym tam wystąpić...-Colin, podrzucisz mnie do galerii?
-Nie.
-No weź!
-Poproś tatę.
-Colin! Dam ci na paliwo. - nie chciałam jechać z tatą, bo byłoby to równoznaczne ze znoszeniem jego obecności przez kilka godzin zakupów. Colin był na tyle leniwy, że wysadziłby mnie pod centrum handlowym i odjechał zanim zdążyłabym zamknąć drzwi.
-Po co chcesz tam jechać?- pytał dalej nieprzekonany.
-Jutro mam zawody pływackie i muszę kupić jednoczęściowy strój. Tata nie chce jechać, bo słabo się czuje, a nie będę się wlokła autobusem.- nie widziałam, czy tata poważnie źle się czuł, ale miałam nadzieję, że Colin też nie widział.
-Dobra, bądź gotowa za trzy minuty.- skapitulował brunet.
***
-Dzięki za podwózkę!-rzuciłam szybko zamykając drzwi, ale ku mojemu zdziwieniu chłopak też wysiadł z auta.-A ty co?- zaciekawiłam się.
-Idę ci doradzić.
Bez jaj. Nawet w marzeniach nie byłam przygotowana na takie coś.
Nie panikuj, Luzia. Nie panikuj.-Nie potrzebuję twoich rad.-rzuciłam nonszalancko mimo że w środku skakałam ze szczęścia na myśl o wspólnych zakupach.
-Przyda ci się jakieś męskie oko.
-No dobra. - skapitulowałam skuszona obecnością Colina.
-Widzisz jak z tobą łatwo idzie? Nawet się wysilać nie musiałem. Ale te zakupy to max godzina albo wracasz autobusem.

CZYTASZ
Forbidden, Inappropriate, Liberating Love
RomantiekSiedemnastoletnia Luiza wprowadza się do swojego dawno nie widzianego taty... który jak się okazuję, nie mieszka sam. Pewny siebie, młody brunet znacznie zmieni pobyt dziewczyny w nowym domu. Tylko czy na dobre?