Rozpłakała się cicho. Kilka łez wpadło do kubka z herbatą. Wylała ją do zlewu i poszła sprawdzić, czy córka śpi. Gdy upewniła się, że nic nie zakłóca snu Trishi, usiadła znowu przy stole. Nie wiedziała, co ma robić. Tom był ostatnio bardzo nerwowy. Rozumiała jego nerwowość teraz. Tylko dlaczego wyszedł? Dlaczego przyszło mu tak łatwo? Dlaczego tak łatwo ją odrzuca, wybucha, nie dba o ich rodzinę? Nie miała teraz czasu o nim myśleć. Musi pomyśleć o jutrze. Jedyna osoba, do której mogła się zwrócić i instynkt pchał ją do tego, był Will. Znowu on. Dopiero gdy usłyszała dźwięk po drugiej stronie telefonu, oprzytomniała.
'Rea?
Miał zaspany głos.
'Hej. Znowu... znowu potrzebuję twojej pomocy...
'Coś stało się z Trish?
'Nie... ja...
'Mów - wydawał się zirytowany.
'Tom wyrzucił nas z domu. Nie mamy dokąd pójść. Do jutra ma nas nie być.
Płakała. Westchnął po drugiej stronie, ale nie mogła tego słyszeć. Nie mogła też widzieć, że siedzi nagi na łóżku, w którym leży naga kobieta.
'Do której masz czas?
'Aż wróci z pracy.
'Czyli?
'Około szesnastej...
'Rano przyjedzie Alex i ci pomoże. Masz walizki?
'Coś znajdę.
'Dobranoc, Rea.
'Dobranoc, Will.
Czekała, aż się rozłączy.
'Wszystko będzie dobrze. Zajmę się wami. I Trish, i tobą.
Rozłączył się. Zaskoczyły ją jego ostatnie słowa. Czuła się pusta i spokojna. Usnęła na kanapie.
Rano Alex wpadł, zanim obudziła się Trishi. Przywiózł śniadanie dla nich.
'Hej, mała śpi?
Podał jej kawę w jednorazowym kubku.
'Dziękuję. Tak.
'O kurczę. To jedzenie wystygnie.
Miał ze sobą kilka walizek, które przyniósł chwilę później z auta.
'To zaczynamy przeprowadzkę? - cały czas był uśmiechnięty.
'Tak, jasne. Dzięki.
'Nie dziękuj mi, tylko Willowi. On mnie przysłał.
Zanim mała się obudziła, spakowali wszystkie rzeczy, oprócz jej pokoiku. Oprócz ubrań, kilku pamiątek, dwóch roślin, nie chciała nic zabierać. Zjedli wspólne śniadanie. Musiała jakoś wyjaśnić córce, że wyprowadzają się z tego mieszkania. Na pomoc oczywiście przyszedł Will. Odebrała telefon od niego.
'Alex już jest. Dzięki.
'Dzwonię do Trish.
'Och. Już...
Podała małej telefon.
'Halooo? Tu Trishiiii...
'Witaj księżniczko. Jak poranek?
'Dostałam pycha śniadanko od wuja Aleksia.
'Bardzo się cieszę, że ci smakuje. Czy miałabyś ochotę odwiedzić mnie dzisiaj w moim zamku?
'Prawdziwym zamku czy dmuchanym?
'Najprawdziwszym na świecie!
'A są tam rycerze i damy dworu?
Udało mu się wytłumaczyć małemu dziecku, że się przeprowadza w bardzo delikatny sposób. Trish chętnie pomagała w pakowaniu i nie zadawała pytań, dlaczego to robią. Wizja odwiedzenia Willa i zobaczenia całej bajki bardzo ją cieszyła.
Stała w drzwiach ich mieszkania. Alex zszedł już z małą do auta. Zabrała wszystko. Nic więcej ją tu nie trzyma. Czuła smutek. Czuła również nadzieję. Wracała do posiadłości Claremont. Do Willa. Do wspomnień. Do tych złych i dobrych. Jej córka będzie bezpieczna. Będzie dorastała w najlepszych warunkach na świecie. Odrobinę oszukiwała się, że chodzi tylko o Trish. Jej serce biło szybciej na myśl o Willu. Chociaż może... może Tom oprzytomnieje, gdy wróci do pustego mieszkania. Może za nimi zatęskni, przeprosi i będzie jak kiedyś. Otarła łzę. Nie. Nie będzie. Ona już nie chce.
Gdy uświadomiła sobie, że ona nie chce już swojego małżeństwa, ogarnął ją strach. To ona nawaliła. Ona kłamała, oszukiwała go tyle lat. Tylko nie chciała już się martwić, słuchać o braku pieniędzy, teraz doszłyby problemy z ojcem Trish. Nie miała na to siły. Chciała spokojnego życia dla córki i siebie. Zdjęła obrączkę i położyła przy miseczce na klucze.
Łudziła się cztery lata, że ułoży sobie życie bez Claremontów. Nie było sensu dłużej udawać.
CZYTASZ
REA
RomanceCórka Andrei zostaje porwana. O pomoc może poprosić tylko jedną osobę, z którą chciała zerwać wszelkie kontakty dla... bezpieczeństwa swojego dziecka.