Rozdział 20

280 8 1
                                    

'O czym chcesz porozmawiać?

'Co u ciebie i takie tam. Wiesz, jak kiedyś - rozsiadł się wygodnie, odgarnął zakrwawione włosy z twarzy.

'Wszystko było dobrze, do hmm... porwania? Zostałam porwana, prawda?

'Och, ojej. Mała niedogodność. Will na pewno już cię szuka, księżniczko. 

'Nico, dlaczego? - patrzyła mu prosto w oczy.

Nie rozumiała jego zachowania. Ani trochę. Przecież gdy ostatnio się widzieli, rozstawali się w zgodzie. Nigdy nie miała żadnych problemów z Nico. Był najlepszym przyjacielem, zaraz po Alexie. Był mniej nadopiekuńczy. Coś w rodzaju "dam ci się poparzyć, bo to nauczy cię więcej niż moje słowa". Taki był dla niej Nico. Czasami gdzieś razem wyskoczyli. Lubiła, gdy zabierał ją na pizze czy szybki wypad na hamburgery. Nie wiedziała, co zaszło między nim i Willem, jaki był powód ich rozstania. To nie miało przecież nic wspólnego z nią. I co tu robił Tom. Jak on poznał Nico?

'Twój mąż wyglądał na zdołowanego po rozwodzie. 

'Co ma do tego mój były mąż? Jak się poznaliście, tak przy okazji? - powoli zaczynało jej brakować słów na to, co się działo.

'Męska solidarność, księżniczko. Ja pomogę mu, on pomoże mi. Prawda, Tom? Trzymasz się?

Stał zszokowany tym, co zobaczył przed chwilą. Nie na to się pisał. Mieli tylko porwać Andy i trochę nastraszyć, żeby do niego wróciła. To wszystko. Myślał, że ma sytuację pod kontrolą. Miał im za to oddać pieniądze z okupu od tego bogatego frajera, który sypiał z jego żoną. Nie było mowy o miażdżeniu komuś dłoni młotkiem. On miał być panem sytuacji, nie te ćpuny.

'Tom? Halo? - Nico uśmiechał się specyficznie. Bawiła go reakcja jego wspólnika w zbrodni. 

'Nico, Tom nie należy... On nie jest taki jak...

'My? - dokończył za nią Nico. 

'Tak. Nigdy nie miał styczności z naszym światem. 

'Chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie chwaliłaś się mężusiowi z jakiej rodziny pochodzisz i w czym brałaś udział?

'Wyobraź sobie, że nie. Zresztą... czy jest czym? - westchnęła. 

'Wstydzisz się nas? - Nico zrobił urażoną minę i położył dłoń na sercu. 

Uśmiechnęła się mimowolnie. Uwielbiała się z nim wygłupiać. To jednak nie był odpowiedni moment. Był wręcz bardzo nieodpowiedni. Zwłaszcza dla niej.

'Ej, Tom, dołączysz do rozmowy? - znowu spróbował.

'Tak. Tak... jestem tu. 

'To wspaniale. Pamiętasz, po co porwaliśmy twoją żonę?

'Tak - bał się spojrzeć Nico w oczy.

'Powiesz jej to?

'Tak... nie... 

'Zdecyduj się, czas ucieka. Will może tu być w każdej chwili - naciskał na niego.

W końcu zebrał się w sobie. Podszedł do niej. Chciał ją uderzyć, ale przypomniał sobie jak zareagował Nico, gdy wcześniej tego spróbował. Co jeśli jemu też zmasakruje dłoń?

'Wrócisz do mnie. Wrócisz ze mną do domu. Jesteś moją żoną. I twoje miejsce jest przy mężu.

'Brawo! Mój chłopiec - Nico uśmiechnął się.

'Nie jestem twoją żoną. Nie jesteśmy już małżeństwem. Nigdzie z tobą nie pójdę - spojrzała na niego zła i zszokowana. Jak on śmiał? Po tym jak ją zdradził?

'Oj, Rea. Nie bądź taka dla chłopaka... przecież ma rację. 

Spojrzała na Nico ostro. Jeśli postanowił urządzić jej terapię małżeńską, to robił to w naprawdę popieprzony sposób.

'Nico, czy Tom powiedział ci, dlaczego od niego odeszłam?  - wstała wściekła.

'Will się przy tobie zakręcił, a stara miłość nie rdzewieje. Tak przynajmniej mówią. 

'Doprawdy? Nie powiedział ci, że wyrzucił mnie z domu z dzieckiem i zdradzał z przyjaciółką?!

'Ja... - Tom zaczął nerwowo patrzeć to na Nico, to na swoje stopy.

'Co zrobił? - wstał i podszedł do niego.

'Nie sprawdziłeś tego? Po prostu postanowiłeś z dobroci serca pomóc przypadkowemu facetowi, który akurat przez czysty przypadek, okazał się moim byłym mężem? 

'Tsss... chciałem trochę wkurzyć Willa. 

'Czy ty jesteś poważny?! - krzyknęła na niego.

To był błąd. Nico nienawidził, gdy ktoś podnosił na niego głos. Nawet Will z tym uważał. Podszedł do niej, aż dotknęła ściany. Przycisnął ją swoim ciałem. Oparł jedną dłoń o ścianę, drugą dotknął jej biodra. Czuła jego oddech na szyi. 

'Nigdy. Nie. Podnoś. Na. Mnie. Głosu.

Był tak blisko. Czuła ciepło jego ciała. 

'Przepraszam - szepnęła, podniosła wzrok, ich oczy spotkały się.

Spodziewała się znaleźć w nich złość, jednak zamiast tego widziała, jak przechodzi ona w coś innego, coś, czego do końca nie rozumiała, dopóki nie naparł na nią mocniej ciałem. Pociągała go. Odcisnął krew na jej ubraniu. Oparł swoje czoło o jej. Dotknęli się czubkami nosów. 

'To moja żona! Ty palancie! 

Tom krzyknął wściekły. Chciał oderwać Nico, ale zanim go dotknął, ten wyjął broń i wystrzelił w niego cały magazynek. Nie pozwolił jej przy tym drgnąć, ani się odsunąć. Stali tak razem, gdy strzelał. Gdy ciało jej męża było dziurawione przez kule. Gdy uchodziło z niego życie. Gdy siła broni przechodziła przez Nico. Wszystko trwało tak długo i tak krótko zarazem. 

Martwe ciało Toma opadło na ziemie. Uświadomiła sobie, co się stało. Cała magia chwili zniknęła. Nico jeszcze próbował ją pocałować, ale odsunął się i odwrócił do niej plecami. 

'Wybacz.

Nie podeszła do zwłok. Nie czuła żalu, smutku... nie czuła nic. Takie było życie. Kto igra z ogniem, ten może się poparzyć. Toma ogień wręcz spalił. Nie miała z tym nic wspólnego. 

'Odwieziesz mnie do domu? - spytała po chwili.

Uśmiechnął się i znowu do niej podszedł. 

'Jesteś teraz moja. 

'Nico? - spojrzała na niego zaskoczona.

Mieli moment. Mieli ich wiele, gdy się razem trzymali w rezydencji Claremont. Nico zdawał sobie sprawę, że na momentach się kończy. Jej serce należało do Willa. Jego miejsce było co najwyżej przy prostytutkach lub przypadkowych dziewczynach. Była spoza jego ligi. Znał swoje miejsce. 

'Willa też mam zamordować? - miał w oczach pustkę. 

Czuła strach. Pierwszy raz w życiu, czuła strach przed Nico. Zawsze ją ostrzegano. Nigdy jednak nie słuchała. Dzikich psów nie da się oswoić. 

REAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz