3. *

3.9K 301 216
                                    

.

Zabierz mi moje dni i noce, ale nie pozbawiaj mnie wzroku. Pozostaw mnie na zawsze z tymi pięknymi, szmaragdowymi oczami.

PS. Dobra gra Potter

5x | 11x + 14x +

.

— Ginny na pewno tego nie napisała — stwierdził Ron, odkładając miotłę na stojak.

Właśnie skończyli trening w nieco pochmurny dzień. Kapitan gryfonów, Oliwer Wood, Który zorganizował im wolne boisko na ten dzień, nie przypuszczał, że pogoda zepsuje się tego samego ranka. Na szczęście znali proste zaklęcie, aby mgła nie zakrywała boiska. Utrudnienie miał jednak kruczoczarny chłopak, ciągnięty złotym zniczem poza obszar zaklęcia. Ledwo widział, co było przed nim i tak sukcesywnie zdobył małą złotą piłeczkę, resztkami sił trzymając miotłę. Drużyna wymaszerowała, jak jeden mąż do szatni, odkładając przed namiotem swoje ekwipunki. 

— To nie w jej stylu. Poza tym ona już dawno nie lubi cię w taki sposób. Zaraz, kiedy powiedziałeś, że traktujesz ją jak siostrę, stwierdziła, że da sobie spokój.

— Była wtedy zła? — okularnik odwrócił wzrok. Spojrzał w dół, gdzie składał swoje koszulki. Wiedział, że okłamuje w tym momencie swojego najlepszego przyjaciela, nie mówiąc mu, że płeć nadawcy została ujawniona w poprzednim liście. Karcił się za to, podczas ściągania przepoconej koszulki, eksponując tym swoje umięśnione łopatki.

— Nie, raczej zawiedziona. Tak poza tym, miałeś jakąś już na oku? — zapytał rudowłosy półszeptem, tak aby tylko oni mogli słyszeć rozmowę. Wyciągając rzeczy z szafki, upewnił się, że nich ich nie podsłuchuje. Znał gryfonów i wiedział, że byliby bardzo ciekawscy.

— N-nie, znaczy się, Ron... J-ja chyba — w tym momencie ich wymianie zdań przeszkodziła wspomniana wcześniej dziewczyna, krzycząc z zewnątrz.

— Chłopaki, my już wszyscy idziemy! Żyjecie tam? — dobiegł do nich przytłumiony krzyk jednej z dziewczyn. Popatrzyli na siebie momentalnie.

— Tak żyjemy! Zaraz wychodzimy! Możecie iść bez nas! — uniósł głos Weasley. Odpowiedziała mu cisza, chociaż rozmowy cichły w oddali. Nie zorientowali się nawet, że zawodnicy już dawno opuścili namiot. — Nie dokończyłeś zdania.

— Ym... Nie do końca wiem, jak to powiedzieć — wypowiedziane słowa rozbrzmiały echem po sali. — Nie podobają mi się dziewczyny. Znaczy się, ja jeszcze nie wiem, czy aby na pewno, ale na te chwilę nie sądzę, abym-

— Rozumiem.

— Wiem, że... Czekaj, co?

— Rozumiem to, że nie jesteś tego pewny. Wiedz tylko, że będę przy tobie, nawet jeśli uznasz, że jednak ci się nie podobają. 

Okularnik pokiwał głową, nadal się nie odwracając. Jego najlepszy przyjaciel był jak skarb, którego nie chce opuścić. Po tym wyznaniu czuł się tak wyeksponowany. Jego policzki parzyły od ciepła, a uszy zmieniły barwę na szkarłatny kolor. Serce zabiło mocniej na myśl, że przez to głupie stwierdzenie mógł stracić przyjaciela. Absurdalne? Całkiem możliwe. Uważał, że właśnie to miało go on niego oddzielić - inne poglądy. W oczach pojawiły się kropelki łez, które uporczywie próbował zniwelować. Rudowłosy widząc zakłopotanie u towarzysza, po chwili podszedł do niego, by przyciągnąć go do uścisku.

— Jesteś nadal tym samym Harry'm. To nic nie zmienia. — zaśmiał się, odsunąwszy się. Przytrzymując ramiona. — Musze teraz zmienić swoje nastawienie, patrząc na to, że ciągle mówiłem ci o dziewczynach.

— Ron, nie obrzydza cię to?

— Nie, dlaczego?

— W mugolskim świecie nie jest to akceptowane. Przynajmniej w mojej okolicy nie było. 

— Cóż, czarodzieje też nie kwapią się, aby takim osobą wiwatować, ale można przyznać, że jesteśmy bardziej otwarci na różnorodność ludzi. Większość czarodziei po prostu to olewa. Ich motto to "pilnuj swojego biznesu albo ktoś zajmie się nim za ciebie". — rzekł uśmiechając się, aż jego piegowate policzki zaokrągliły się.

— Dziękuję. Za wszystko. — zielonooki odwzajemnił uśmiech. 

Wychodząc, zauważył tego samego czarnego puchacza, co tydzień temu. Wylądował on na ziemi, jego wilgotne skrzydła zatrzepotały, a dziób wysunął się do przodu, prezentując list. Zielone oczy zabłyszczały, a kącik ust podniósł się. Kruczoczarny spojrzał na przyjaciela, schylając się. Rudowłosy pokręcił głową ze śmiechem, po czym zaczął kierować się w stronę szkoły. Harry odebrał list, podziękował sowie i pospiesznie pobiegł za przyjacielem.

— Ron! Czekaj!

— Haha!

𝐻𝑖𝑠 𝐿𝑒𝑡𝑡𝑒𝑟𝑠 || 𝐷𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz