Krajobraz zmieniał się przed jego oczami, gdy biegł ile sił w nogach. Wszystko wirowało, podskakiwało i rozmazywało się ze względu na prędkość, z jaką biegł. Jedynie księżyc oświetlający przestrzeń odcieniem zimnej bieli wskazywał mu drogę, którą miał podążać. Jego idealny kulisty kształt przyprawiał o melancholię, a chęć spojrzenia na niego była tak silna, że aż nie dało się jej oprzeć. Drzewa pnące się wyżej niż budynki, co chwilę poruszały się delikatnie przez mroźne, jesienne powietrze. Nastolatek, patrząc na tak wspaniały widok, nie mógł oderwać od niego wzroku.
Pomimo wysiłku i zadyszki, którą raz po raz doświadczał, czuł energię otaczającą go, która dodawała mu odwagi. Poddał się jej całkowicie, biegnąc dalej. Kruczoczarne włosy stawały się wilgotne na czubku głowy, a krople spływały po jego policzkach z końcówek zmierzwionych włosów. Zastanawiał się, czy to przez wysiłek, czy może nie spostrzegł zmieniającej się pogody, skoncentrowany na biegu. Skręcił w lewo tuż przed drewnianym mostem, aby znaleźć się na dziedzińcu. Jego okulary zdążyły zostać pokryte kroplami deszczu, które opadały z przybrudzonych chmur, gdy księżyc z każdą chwilą tracił swój blask.
W oddali spostrzegł sylwetki uczniów, którzy, tak jak on, spieszyli się. Zakrywali się książkami, aby tylko nie zmoknąć, kierując się w stronę wejścia do szkoły. Dźwięki kroków zaczęły być mniej słyszalne i jedyne, które wciąż dobiegały do jego uszu, to te należące do niego. Zielone oczy powędrowały wzrokiem na smugę blond kosmyków wysokiego chłopaka, tuż obok którego zauważył rozmazany obraz ciemnoskórej postaci w szacie z zielonymi odcieniami.
— Malfoy, ty parszywy idtioto! — krzyknął, gdy był na tyle blisko, aby go usłyszeli. Ściągnął okulary, zatrzymując się nieopodal, następnie przetarł szkiełka wewnętrzną stroną swetra. Ubierając je ponownie na swój nos, rozjuszony ruszył ku nim ponownie, widząc tym razem niemal przejrzyście.
— Oh, zgrozo. Powodzenia smoku — szepnął ciemnoskóry, klepiąc blondwłosego w plecy, delikatnie przy tym popychając go do przodu. Brązowooki znikł z pola widzenia Draco, gdy już szykował się, aby rzucić mu kąśliwą uwagę. Stalowooki wziął głęboki oddech, mrużąc oczy od deszczu.
— Jesteś skończonym kretynem!
— Czym sobie zasłużyłem na te komplementy? — zapytał, zbywając ukłucie w sercu. Zerknął na ułamek sekundy za kruczoczarnego, gdzie znajdowało się wejście do szkoły. Nikogo nie było. Pozostali sami.
— Ty jesteś nadawcą! Agh, byłem taki głupi. Całe to lepsze zachowanie. Dlaczego nie mogłeś mi tego powiedzieć wprost, tylko bawiłeś się w jakieś szyfry! — dłonie wybrańca zacisnęły się w pięść. Wielka gula narastała w jego gardle, a oczy piekły niczym nieustannie suche.
— Ja...
— Tchórz z ciebie, wiesz o tym? Nie potrafisz wyznać, co czujesz! — pchnął blondwłosego w tył. Przy kolejnym pchnięciu, jego dłonie zostały zatrzymane przez Draco. Chłopak stał, omalże dotykając plecami kamienne sklepienie, podtrzymujące zadaszone zewnętrzne korytarze prowadzące do szklarni.
Stawolooki przyciągnął chłopaka za talię, by przytulić z uczuciem. Kruczoczarny oparł dłonie na ścianie, odpychając ich od niej. Odwzajemnił uścisk, a z jego zielonych oczu pociekły ciepłe strużki łez. Draco wydawał się bardzo zrównoważony, pomimo że jego myśli wirowały, przeszkadzając mu w racjonalnym postępowaniu.
— Nienawidzę cię, wiesz? Cholernie — odezwał się po pewnym czasie zielonooki, wtulając się mocniej. Mijały sekundy, a może minuty. Nikt z nich nie ośmielił się przerwać tego aktu, trwając przy sobie. Kwiatowy zapach, który teraz zielonooki rozpozna wszędzie, unosił się, kojąc ich zszargane nerwy.
— Jakie to ponure... Podczas gdy ty mnie nienawidzisz, ja czuję, że nie mogę bez ciebie żyć — szepnął, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Na to zdanie Harry mruknął z agresją.
— Ile już to trwa? — zapytał, gdy zaczęli kiwać się w swoich ramionach.
— Dwa lata... Mniej więcej.
— Tyle to ukrywałeś, debilu? — nie dowierzał. Odsunął się, by popatrzyć w szare, jak księżyc, który tak wielbił, oczy.
— Nie jestem debilem, jestem po prostu zakochany — skomentował, także spoglądając w jego oczy.
Patrzyli sobie w oczy, dopóki młody Malfoy nie wytrzymał, przyciągając kruczoczarnego do długiego pocałunku. Był tak delikatny, jak skrzydła motyli, tak intymny, jak najcięższe grzechy. Pozbawiony agresji, którą się niegdyś dzielili. Draco w końcu obdarzył jego usta dłuższym muśnięciem, wywołując lekki jęk u zielonookiego. Usta spragnione warg drugiego, same zaczęły oddawać muśnięcia z satysfakcją. Ich serca radowały się, tańcząc w rytm melodii bicia ich serc.
Zielonooki pociągnął za jego czarną koszulę i pogłębił pocałunek. Blondyn wplótł ręce w czarne włosy i jeszcze bardziej przyciągnął chłopaka do siebie. Oboje nie mogli oddychać, ale brali tylko chwilowe przerwy, nie chcąc kończyć tego aktu. Harry oplótł kark arystokraty swoimi dłońmi, stwierdzając, że cali są przemoknięci od deszczu. Uśmiechnął się, czując, jak jego warga pulsuje z nadmiernego wysiłku.
— Obawiam się, że ja też coś do ciebie czuję — powiedział, chłonąc szybkimi wdechami powietrze. — I chyba nawet dłużej niż ty
— Hm, coś czuję, że za tym kryje się jakaś historia — uśmiechnął się, ściskając jego talię, robiąc na niej palcem kółeczka.
— Opowiem ci ją, kiedyś — zaśmiał się przez nacisk, jaki nieświadomie nałożył na ostatnie słowo. Stanął na palcach, by ponownie dosięgnąć ust Draco, gdy ich moment został przerwany.
— Hej — przywitała ich blondynka, zakrywając twarz dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna była równie przemoczona co oni, ta jednak zdawała się nie przejmować deszczem, uśmiechając się do świata, idąc wolno.
— Cholera, Lovegood — zaklął blond włosy, odchylając kark do tyłu.
— Wybaczcie, znowu wam przeszkadzam — zaśmiała się, pesząc. Po szybkim rozglądnięciu się wokół zapytała. — Byliście już na kolacji? Był budyń?
— Nie, nie byliśmy — odrzekł okularnik, zażenowany chowając twarz w torsie wyższego chłopaka.
Dziewczyna skłoniła głowę i odeszła skocznym krokiem, zostawiając ich ponownie samych. Popatrzyli na siebie z błyskiem w oczach. Wiedzieli, że nie będzie łatwo w magicznym świecie, gdzie uważają ich za śmierciożercę i wybrańca, jednak nie chcieli odpuszczać. Łączyło ich coś więcej i nawet nie myśleli o szybkim pożegnaniu tego uczucia.
___________________
Yooooo, WOH WOH!
Zrobiłam to! Napisałam ff i jestem z niego taka dumna! 😭 Jeśli ktokolwiek to czyta, dziękuję, że poświęciłeś swój czas. Wybłagam was teraz na gwiazdeczki🥺😭🥺Proszę daj gwiazdeczkę *szczenięce oczka*JEŚLI MACIE PYTANIA - - - - - - - >
Update: Wciąż widzę jakieś drobne pomyłki, dlatego będę wciąż dopracowywać to dzieło. Ponownie dziękuję za wszelkie komentarze. Motywują.
CZYTASZ
𝐻𝑖𝑠 𝐿𝑒𝑡𝑡𝑒𝑟𝑠 || 𝐷𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦 ✓
Fanfictionᴏᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀɴɪᴇ, ɢᴅᴢɪᴇ ᴅʀᴀᴄᴏ ᴢᴀᴄᴢʏɴᴀ ᴡʏsʏᴌᴀᴄ́ ʟɪsᴛʏ ʜᴀʀʀʏ'ᴇᴍᴜ. ᴄʜᴌᴏᴘᴀᴋ ɴɪᴇ ᴡɪᴇ ᴋɪᴍ ᴊᴇsᴛ ɴᴀᴅᴀᴡᴄᴀ, ᴊᴇᴅɴᴀᴋᴢ̇ᴇ ᴢᴀᴄᴢʏɴᴀ ᴘᴏᴅᴏʙᴀᴄ́ ᴍᴜ sɪᴇ̨ ᴛᴏ, ᴊᴀᴋ ɴᴀ ɴɪᴇɢᴏ ᴅᴢɪᴀᴌᴀ. ᴍᴌᴏᴅʏ ᴍᴀʟғᴏʏ ᴘᴏᴢᴡᴀʟᴀ ᴘᴏᴛᴛᴇʀᴏᴡɪ ᴏᴅsᴢʏғʀᴏᴡʏᴡᴀᴄ́ ʟɪsᴛʏ, ʙʏ ᴛᴇɴ ᴏᴅᴋʀʏᴌ ᴅᴏ ᴋᴏɢᴏ ɴᴀʟᴇᴢ̇ᴀ̨. ᴏᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀ ᴢᴀ...