Rozdział 9. Do ostatniego tchu

706 66 115
                                    

– Siedemnasty! – ryknął Might Guy, z impetem odrzucając ciało przeciwnika. – A ty ilu załatwiłeś, rywalu?

– Osiemnasty – odparł Kakashi, kiedy jednym ciosem ogłuszył zamaskowanego mężczyznę.

– Zawsze krok przede mną. To jest prawdziwy duch walki!

Hatake westchnął. Jego przyjaciel najwyraźniej nie brał tej potyczki na poważnie. Trudno mu się dziwić. Sam Kakashi nawet nie pomyślał o odsłonięciu sharingana. Wrogowie może i przewyższali ich liczebnie, ale siłą nie dorównywali randze jōnina. Właśnie dlatego Guy po cichu zorganizował małe zawody. I chociaż Kakashi nie miał ochoty na zabawy, nieświadomie dał się wciągnąć w te gierki.

Jak zawsze.

Powalił kolejnego przeciwnika, gdy nagle jego zmysł wyczuł coś dziwnego. Ktoś się zbliżał, szybko i od wschodu. Zerknął w stronę przyjaciela, który tylko kiwnął głową.

Dwóch shinobi zaatakowało. Guy odparł ciosy i mocnym kopnięciem posłał przeciwników na drugi koniec trybun. Wyszczerzył zęby, na głos dodając kolejne liczby, ale uśmiech prędko zszedł mu z twarzy.

Zagrożenie pojawiło się znikąd, tuż za plecami. Might obrócił ciało, lecz było za późno na obronę. Wróg wymierzył kunaiem. Niemal sięgnął celu, gdy nagle zesztywniał, jęknął i padł twardo na ziemię. Z jego karku wystawały dwie cienkie igły.

Kakashi natychmiast rozpoznał ten rodzaj broni używany głównie przez oddział tropicielski Konohagakure.

– To się nazywa wejście, Izusu!

Usłyszał ożywiony głos Guya i wzrokiem powędrował w stronę Uchiha. Atakowała, nie dając przeciwnikom czasu na reakcję. Znikała i pojawiała się. Niczym cień zachodziła wrogów od tyłu, a oni – zaskoczeni jej obecnością – nie nadążali odpierać ciosów.

Izusu uformowała pieczęcie i krzyknęła:

– Doton: Doryūheki!

Podłoga zatrzęsła pod ich stopami. Otaczający ich shinobi wrzasnęli, poderwani przez słupy ziemi, które wzbiły się w stronę sufitu. Rozległ się trzask miażdżonych kości, a deszcz krwi spadł na trybuny. Niebezpieczeństwo minęło.

Kakashi zamrugał dwa razy. Znał tę technikę, korzystał z niej wielokrotnie, ale nigdy nie pomyślał, aby użyć jutsu przeznaczone do defensywy w taki sposób. Izusu wstała z klęczek, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, coś nieprzyjemnie przekręciło się na dnie jego żołądka. Przypominał sobie ich ostatnie spotkanie i aż odwrócił wzrok.

– Dwadzieścia sześć, rywalu! A jak u ciebie? – Guy odezwał się jako pierwszy, lecz odpowiedziała mu cisza.

Silny podmuch uderzył w ich ciała. Niósł ze sobą smród spalenizny i rozlanej krwi. Walki toczyły się na terenie całej wioski. Z różnych jej części unosił się dym. Wybuchy, krzyki, łomot niszczonych budynków – wszystko to mieszało się ze sobą, wywołując chaos.

To nie był spontaniczny atak czy forma buntu. Ktoś wszystko dokładnie zaplanował.

– Powinniśmy pomóc ANBU w obronie Hokage – zaproponowała Izusu.

– Nie zgadzam się. Wyruszamy do wioski.

– Ale...

– Kakashi ma rację – wtrącił Guy. – Bardziej przydamy się na polu bitwy. Idziesz z nami, Izusu?

Przytaknęła cichym pomrukiem, na co Hatake uniósł brew. Nie przypuszczał, że Uchiha zgodzi się stanąć do walki u ich boku. Musiała wiedzieć, że Kakashi w dalszym ciągu jej nie ufał. Zamierzał mieć ją na oku tak długo jak to możliwe.

Sharingan || Kakashi HatakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz