– Siedemnasty! – ryknął Might Guy, z impetem odrzucając ciało przeciwnika. – A ty ilu załatwiłeś, rywalu?
– Osiemnasty – odparł Kakashi, kiedy jednym ciosem ogłuszył zamaskowanego mężczyznę.
– Zawsze krok przede mną. To jest prawdziwy duch walki!
Hatake westchnął. Jego przyjaciel najwyraźniej nie brał tej potyczki na poważnie. Trudno mu się dziwić. Sam Kakashi nawet nie pomyślał o odsłonięciu sharingana. Wrogowie może i przewyższali ich liczebnie, ale siłą nie dorównywali randze jōnina. Właśnie dlatego Guy po cichu zorganizował małe zawody. I chociaż Kakashi nie miał ochoty na zabawy, nieświadomie dał się wciągnąć w te gierki.
Jak zawsze.
Powalił kolejnego przeciwnika, gdy nagle jego zmysł wyczuł coś dziwnego. Ktoś się zbliżał, szybko i od wschodu. Zerknął w stronę przyjaciela, który tylko kiwnął głową.
Dwóch shinobi zaatakowało. Guy odparł ciosy i mocnym kopnięciem posłał przeciwników na drugi koniec trybun. Wyszczerzył zęby, na głos dodając kolejne liczby, ale uśmiech prędko zszedł mu z twarzy.
Zagrożenie pojawiło się znikąd, tuż za plecami. Might obrócił ciało, lecz było za późno na obronę. Wróg wymierzył kunaiem. Niemal sięgnął celu, gdy nagle zesztywniał, jęknął i padł twardo na ziemię. Z jego karku wystawały dwie cienkie igły.
Kakashi natychmiast rozpoznał ten rodzaj broni używany głównie przez oddział tropicielski Konohagakure.
– To się nazywa wejście, Izusu!
Usłyszał ożywiony głos Guya i wzrokiem powędrował w stronę Uchiha. Atakowała, nie dając przeciwnikom czasu na reakcję. Znikała i pojawiała się. Niczym cień zachodziła wrogów od tyłu, a oni – zaskoczeni jej obecnością – nie nadążali odpierać ciosów.
Izusu uformowała pieczęcie i krzyknęła:
– Doton: Doryūheki!
Podłoga zatrzęsła pod ich stopami. Otaczający ich shinobi wrzasnęli, poderwani przez słupy ziemi, które wzbiły się w stronę sufitu. Rozległ się trzask miażdżonych kości, a deszcz krwi spadł na trybuny. Niebezpieczeństwo minęło.
Kakashi zamrugał dwa razy. Znał tę technikę, korzystał z niej wielokrotnie, ale nigdy nie pomyślał, aby użyć jutsu przeznaczone do defensywy w taki sposób. Izusu wstała z klęczek, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, coś nieprzyjemnie przekręciło się na dnie jego żołądka. Przypominał sobie ich ostatnie spotkanie i aż odwrócił wzrok.
– Dwadzieścia sześć, rywalu! A jak u ciebie? – Guy odezwał się jako pierwszy, lecz odpowiedziała mu cisza.
Silny podmuch uderzył w ich ciała. Niósł ze sobą smród spalenizny i rozlanej krwi. Walki toczyły się na terenie całej wioski. Z różnych jej części unosił się dym. Wybuchy, krzyki, łomot niszczonych budynków – wszystko to mieszało się ze sobą, wywołując chaos.
To nie był spontaniczny atak czy forma buntu. Ktoś wszystko dokładnie zaplanował.
– Powinniśmy pomóc ANBU w obronie Hokage – zaproponowała Izusu.
– Nie zgadzam się. Wyruszamy do wioski.
– Ale...
– Kakashi ma rację – wtrącił Guy. – Bardziej przydamy się na polu bitwy. Idziesz z nami, Izusu?
Przytaknęła cichym pomrukiem, na co Hatake uniósł brew. Nie przypuszczał, że Uchiha zgodzi się stanąć do walki u ich boku. Musiała wiedzieć, że Kakashi w dalszym ciągu jej nie ufał. Zamierzał mieć ją na oku tak długo jak to możliwe.
![](https://img.wattpad.com/cover/226253329-288-k414754.jpg)
CZYTASZ
Sharingan || Kakashi Hatake
FanfictionPierwsza część historii Izusu Uchiha. Widzieli krew na jej rękach, uznali ją za zdrajcę, dlatego że... przeżyła. Klan Uchiha upadł, a wraz z nim posypało się całe życie Izusu. Itachi odszedł, a Kakashi był zbyt uparty, aby odpuścić zawierzoną przed...