Rozdział 12. Omen

649 65 175
                                    

Izusu nigdy by nie pomyślała, że Kakashi zechce jej pomóc. Ale zrobił to. Znalazł jej pracę, choć o nic go nie prosiła. Wyciągnął rękę; okazał wsparcie, które przypominało bezinteresowność i ciepłe serce babci Moo.

Dlaczego to robił? Czy miał jakiś ukryty cel? A może nadal chciał ją obserwować? Wiedząc, gdzie mieszkała oraz gdzie pracowała, z łatwością mógłby znów stać się jej cieniem, parą wlepionych w jej poczynania oczu.

Ukradkiem zerknęła na jego profil. Kakashi kroczył spokojnie tuż obok, podczas gdy ją aż skręcało z niepewności.

– Wiesz... – zaczęła niepewnie Izusu – nie musiałeś... szukać mi pracy.

– Wiem.

– To dlaczego...? – zawiesiła głos, doszukując się jakiejkolwiek wskazówki w jego spojrzeniu.

Kakashi mógł skrywać twarz za maską, ale oczy i tak go zdradzały. To w nich jawiło się przekonanie o jej winie; to one odsłoniły jego zranione przeszłością wnętrze; to tam Izusu ujrzała współczucie, wtedy, na cmentarzu.

Kakashi chyba o tym wiedział, gdyż przymknął powieki i odetchnął głęboko.

Kogoś jej przypominał. Itachi w podobny sposób odgradzał się od świata. Niczym książkowy przykład idealnego shinobi, zamykał się w sobie, chroniąc własne myśli i emocje. Niektórzy mówili, że miał serce z kamienia, ale to nieprawda. Czuł, kochał, marzył. Hatake wydawał się taki sam. A jeśli... w głębi siebie podzielał jej pragnienie? Jeśli chciał znaleźć w niej przyjaciela?

Usłyszała, jak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Pochyliła się w jego stronę, ale zanim poprosiła, aby powtórzył, nagle to poczuła – znajome łaskotanie w gardle, delikatne kręcenie w nozdrzach. Zdążyła tylko zasłonić usta.

– Apsik!

Pociągnęła nosem, a jej policzki natychmiast poczerwieniały. Łzy podeszły do nieznośnie piekących oczu. Przetarła je wierzchem dłoni i wyjęła z kieszeni lnianą chusteczkę.

Cholera, w pobliżu musi być dużo kwiatów.

– Jesteśmy na miejscu.

Stanęli przed jednym z wielu ciągnących się wzdłuż alei sklepów. Izusu uniosła głowę, kierując wzrok na kolorowy szyld nad wejściem. Rozszerzyła oczy w niedowierzaniu.

– K-kwiaciarnia Yamanaka – wyczytała zachrypniętym głosem.

Swędzenie w gardle stawało się nie do zniesienia. Zatkała nos, powstrzymując nadchodzącą serię kichnięć i prychnięć.

Kakashi spojrzał na nią, na trzymaną w dłoniach chusteczkę, a potem znów w jej przekrwione oczy. Zamrugał dwa razy. Chyba już zrozumiał, co było powodem jej nagłej zmiany samopoczucia.

– Izusu... – zaczął ostrożnie cały blady na twarzy – masz alergię na kwiaty, prawda?

– Ta... taką małą – odparła, przecierając nos.

Próbował to ukryć, ale Izusu widziała, że zrobiło mu się głupio, znowu. Zachichotała, kiedy Kakashi założył rękę za głowę i uciekł przed jej spojrzeniem.

– Nie wiedziałem...

– Kakashi-sensei!

Radosny, dziewczęcy głos rozległ się z wnętrza kwiaciarni. Przez próg wpadła młoda dziewczyna, na oko w wieku Sasuke. Wyglądała znajomo. Czy przypadkiem nie brała udziału w egzaminie na chūnina?

Odgarnęła długą grzywkę z czoła i zwróciła się do Kakashiego:

– Nareszcie jesteś, już myślałam, że... – urwała, zatrzymując wzrok na Izusu.

Sharingan || Kakashi HatakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz