Siedziałam już parę dłuższych minut . Nie wiedziałam co mam robić . Mój wybawiciel i mężczyzna przez niego pobity gdzieś zniknęli. Siedziałam sama w samochodzie . Spojrzałam na deskę rozdzielczą - BMW i to całkiem niezłe . Siedzenia i dodatki obite były kremową skórą . Spojrzałam w tył . Na siedzeniu leżała mała torba podróżna , a na ziemi pare puszek po jakiś energetykach . Otworzyłam schowek . W środku leżały jakieś teczki a na nich napis - William Blake . Pewnie tak miał na imię . Spojrzałam na datę urodzenia . Hmm młody , 23 lata . Szybko zamknęłam schowek . W bocznej kieszonce znalazłam gumy do żucia . Wzięłam jeden listek i wsunełam do ust . Postanowiłam ocenić swój stan . Sukienka była w miarę porządku tylko trochę wymiętolona . Spojrzałam w dół i jęknelam cicho. Czubki i obcasy butów miałam pozadzierane i wybrudzone . Dotknęłam brzucha , nie bolał juz tak bardzo . Knykcie miałam pozadzierane a z palca u prawej dłoni sączyła sie krew. Wyjęłam chusteczki z torebki i zatamowalam mały krwotok. Spojrzałam w lusterko . Jezu..na policzku miałam szramę długości 3 cm . Szybko przetarłam ją chusteczką. - Ałłćć - szczypało jak cholera . Odsunełam szybko dłoń . Mimo płaczu makijaż nie był taki tragiczny . Przetrłam tylko ciemne cienie pod oczami . Może być . Szminka była rozmazana od pocałunków tego zboczeńca . Wyciągnęłam z torebki błyszczyki i przejechałam nim po ustach . Coś mi się przypominało , cholera Evana ! Napewno sie zamartwia . Szybko wyjęłam telefonn zeby do niej zadzwonić . Kurwa rozładowany . Nagle drzwi sie otworzyły i do samochodu wszedł jakiś facet. William .. O. Ja . Pierdole . Gapiłam się na niego wielkimi oczami . Nigdy nie widziałam tak przystojnego mężczyznę . Jego twarz .. O matko . Miał piękne , duże , niebieskie oczy . Wystające kości policzkowe współgrają z mocno zarysowaną szczenką. Włosy miał ciemne , gęste i w artystycznym nieładzie jakby dopiero co wyszedł od fryzjera . Jego usta były pełne wyginające się teraz w lekki uśmiech . Dopiero teraz zauważyłam , że on też przygląda mi się intensywnie . Zawstydzona szybko odwróciłam wzrok .
- Nie powinnaś sama chodzić o tej porze po pustym parkingu , jak widać pełno tu niewyżytych kutasów - zbeształ mnie wciąż bacznie się przyglądając.
- Ja .. Ja szukałam przyjaciółki - wybełkotałam zażenowana. Prychnął.
- To gdzie ona teraz jest ? - zapytał ironicznie
- Nie wiem - Wzruszyłam ramionami.
- Mieszkasz sama ?
- Aktualnie tak . Moi rodzice wyjechali na Florydę .
- Dobrze - kiwnął głową - Dzisiaj przenocujesz u mnie , a potem ..
- Co ?! Będę spała u siebie - krzyknełam gniewnie . Co on sobie wyobrażał ?
- Meg prawda ? - zapytał . Skąd on zna moje imię .
- Tak bo co ?
- Mieszkasz na Oksford Street niedaleko kwiaciarni tak ?
Pobladłam . Skąd on to wszystko wiedział ? Jebany psychol ..
- Znalazłem u niego karteczkę z twoim imieniem , adres i gdzie pracujesz - odpowiedział na moje niezadane pytanie . O kurwa . On mnie śledził . " Nigdy mi już nie uciekniesz " - przypomniałam sobie jego słowa .
- Tak więc lepiej bedzie jesli nie zostaniesz na noc w domu , bo możesz mieć niezapowiedzianą wizytę - skwitował .
- Czy on żyje ? - spytałam cicho. Uśmiechnął się kwaśno.
- Nic mu nie będzie . Do końca życia nie dotknie juz żadnej kobiety bez jej zgody .
- Moje imię już znasz ..
- Nazywam się Will - powiedział i tymi słowami zakończył naszą rozmowę .