ROZDZIAŁ II

14 2 1
                                    

          Portal w szafie przeniósł mnie do miejsca, którego zupełnie nie znałam. Sklepienie było czarne jak smoła, a ziemia usypana czarną glebą. Wszystko było ciemne.

Poczułam dreszcz. Po głowie spływała mi przezroczysta maź nieznanego pochodzenia. W tej chwili zobaczyłam kolejkę pełną zjaw. Dotarła do mnie okrutna prawda — musiałam znajdować się w Hadesie, krainie umarłych. Nie pocieszyło mnie to.

Przepchnęłam się przez kolejkę, ociekając w mazi. W oddali dało się słyszeć krzyki typu ,,Ej!" oraz ,,Nie pchaj się!".

Na końcu znajdowały się trzy pary drzwi. Na pierwszej znajdował się napis ,,Pola Elizejskie", na drugiej ,,Łąki Asfodelowe", a na trzeciej ,,Dom Hadesa". Nic nie rozumiejąc, otworzyłam ostatnie drzwi z przeczuciem, że za nimi znajdę odpowiedzi na dręczące mnie pytania.

Szłam niepewnie. Za drzwiami zobaczyłam monstrum, które mnie przeraziło — tam był wielki, trzygłowy pies! Zionął na mnie swym śmierdzącym oddechem, z jego trzech pysków ciekła ślina. Wiedziałam, co to może oznaczać nadchodzi śmierć i nigdy się nie zatrzyma.

Ale to jednak nie była śmierć. Zamiast niej przyszła szatynka w złotej sukni.

— Niegrzeczny Cerber! — krzyknęła. — Niedobry! — Gigantyczne zwierzę skuliło łebki w dół i połączyło się na gigantycznych łapach. — Hm... Zapraszam do sali sądowej! — Na jej twarzy pojawił się uśmiech, lecz w oczach widać było gniew i irytację.

Poszłam za kobietą, co chwila potykając się o jej suknię, która plątała mi się pod nogami. Na szczęście przy tych upadkach nic mi się nie stało.

W sali zobaczyłam giganta. Serio, miał jakieś 7 metrów. Mimo tej nietypowej wielkości, bardzo przypominał mnie: też miał czarne włosy. Czarne oczy oraz jasną cerę.

— Witaj, Cassandro! — ryknął swym potężnym głosem.

— S-skąd znasz m-moje imię? — zastanawiałam się.

Gigant poprawił czarny hełm z ciemnokrwistym diamentem, pogładził się po brodzie oraz mi odpowiedział:

— Oj, twoja mama nic ci nie powiedziała? Jestem twoim tatą!

W tym momencie mój mózg dostał awarii.

— Chłopie, kim ty w ogóle jesteś? — zapytałam.

Wokół mnie ziemia zadrżała. Po chwili byłam jak zamek z fosą wypełnioną lawą. Kolejny raz tego dnia przestraszyłam się.

— Jam jest Hades, brat Zeusa i Posejdona, władca podziemia. Córo, myślałem że prędzej czy później powiążesz fakty i zgadniesz, kto jest Twoim tatą!

— A-ale... — zaczęłam — czemu nic o tobie nie pamiętam?

— Wybacz, córko. — Wstał z tronu i ukłonił się przede mną. Mimo to, był wiele wyższy ode mnie. — Ale to nie zależy ode mnie. Naprawdę, spędzałem z tobą czas jak byłaś mała. Lecz Zeus zakazał mi spędzania czasu ze swoimi dziećmi i... musiał wyczyścić ci pamięć.

— CO?! ryknęłam ze zdziwienia.

Hades wziął kilka czarno-białych zdjęć i przystawił mi je pod oczy. Niestety, miał tak wielkie ręce, że przy okazji uderzył mnie w nos. Ojj.. Nie wiem jacy lekarze leczą uderzenia po boskich pięściach, lecz za wszelką cenę chciałam znaleźć jednego z nich. Zamiast nosa miałam na twarzy buraka!

— Ups... — westchnął bóg. — Zrośnie się.

Nim zdążyłam coś powiedzieć, mój ojciec wyszeptał kilka słów w języku starogreckim i ponownie wyciągnął do mnie rękę. Zrobiłam szybki unik, by nie stracić szczęki, oka czy czegokolwiek, co na pewno przyda mi się w życiu.

— Jeśli nie będziesz współpracować, niestety, wkrótce z twojego nosa zostanie plama krwi rzekł spokojnie. Postanowiłam mu zaufać, przecież i tak wiedziałam, że nikt poza nim mi nie pomoże. Byłam skazana na śmierć.

Tata dotknął mojego nosa — przy okazji zakrywając moje usta, oczy i wszystko, co na twarzy — a ten magicznie wrócił do pierwotnej formy. Byłam zachwycona tym, co się dzieje.

— G-gdzie mam iść? — zapytałam niepewnie.

— Wyjdź i później w pierwsze drzwi.

Posłuchałam. Otworzyłam drzwi, wyszłam i skręciłam w lewo. Przede mną piętrzyły się wrota opisane jako Pola Elizejskie. Jeśli dobrze pamiętałam, Elizjum było miejscem dla ludzi, którzy w życiu dokonali wielkich czynów. Nie miałam pojęcia co ja takiego zrobiłam, ale mimo to musiałam przejść.

Elizjum w ogóle nie pasowało do reszty podziemia. W całym Hadesie znajdowała się czarna trawa zdeptana przez miliardy zmarłych stóp, ciemna otchłań bez końca zastępowała niebo, a drzewa w ogóle nie występowały, a jeśli już, zajmowały miejsce wielkości kropelki w największym oceanie na świecie i miały popękane, czarne niczym smoła pnie z małą ilością gałęzi oraz bez żadnych liści. Na polach elizejskich znajdowały się liczne baseny i jeziora, krzaki pełne róż, piękne, fioletowe łąki i niebo bardziej błękitne niż na powierzchni. Po prostu raj pod ziemią!

Zobaczyłam tam wielu znanych herosów, którzy znajdowali się w każdej ze znanych Grekowi legend: Jasona, Heraklesa i wielu innych. Niektórzy kąpali się w słodkich wodach mórz, inni spacerowali po łąkach, rozmyślając, a jeszcze inni rysowali na piasku przydrożnej plaży.

Po chwili zabrzmiał dzwon, a echo poniosło w dal jego dźwięk. Nawet nie widziałam, skąd dobiegał dźwięk. Nie wiedziałam co robić, więc najzwyczajniej w świecie ruszyłam za tłumem. Szliśmy chwilę, po czym zobaczyłam mnóstwo stołów z jedzeniem oraz mojego boskiego ojca we własnej osobie. Wszyscy siedli do stołów. Ja też chciałam, bo byłam głodna jak byk, ale Hades zawołał mnie do siebie, machając ręką i przewracając kilkoro duchów.

— Zebraliśmy się tu dzisiaj — zaczął swym potężnym basem — by powitać w Elizjum Cassandrę Clave, moją córkę i...

W tej chwili do naszego grona dołączyła staruszka, która wyglądała na żywą, nie umarłą. Postanowiłam jej się trochę przyjrzeć i dotarła do mnie szokująca prawda.

— DRUZYLLA?! — zdziwiłam się. — Co ty tutaj robisz?

Witaj, córeczko — odparła. — Spóźniłam się?

Nie mogłam nic powiedzieć. Z wrażenia straciłam przytomność.

Tajemnica bogówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz