2

85 7 3
                                    

- Potrzebujesz czegoś? Jesteś głodny? Może coś cię boli? - pytałem po przebudzeniu z Louisem w ramionach

Od kiedy dowiedziałem się, że niebieskooki jest w ciąży, codziennie zadawałem te pytania. Chciałem, żeby czuł się dobrze.

- To dopiero trzeci tydzień, jeszcze jest dobrze. Nie musisz o to pytać, jeśli coś by było mi potrzebne, powiedziałbym ci. - pocałował moje ramie

- Okej, chce tylko dla ciebie jak najlepiej.

- Wiem, ale naprawdę wszystko jest dobrze. - zapewnił

- Skoro tak mówisz. - westchnąłem

Leżeliśmy tak jeszcze jakiś czas, aż w końcu postanowiłem pójść zrobić śniadanie. Rozkazałem, żeby szatyn leżał, a ja zawołam go na śniadanie. Chciałem dać mu je do łóżka, ale on uparł się mówiąc, że za bardzo go rozpieszczam. Ja jednak uważałem, że to mu się należy i nadal tak uważam. Louis po prostu na to zasługiwał.

Przygotowałem ciasto czekoladowe i zawołałem go. Kilka minut później siedzieliśmy przy stole i jedliśmy. Po śniadaniu podszedłem się ubrać i ogarnąć do pracy. Założyłem rurki, koszule i buty. Gdy byłem już gotowy zszedłem na dół.

- Jadę do pracy, jakbyś czegoś potrzebował pamiętaj, żeby zadzwonić. - oznajmiłem i pocałowałem Lou w policzek

- Okej, cześć. - uśmiechnął się

Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta.

Kilka miesięcy później

Słyszałem jak Louis w środku nocy przekręca się z jednej strony na drugą.

- Co się dzieje? - zapytałem

- Nie wygodnie mi. - mruknął - I boli.

- Bardzo boli? - zapytałem, a on pokiwał głową - Może chcesz pojechać do szpitala?

- Nie, nie. To tylko fałszywe skurcze, tak, to napewno one. - powiedział, ale chwile potem złapał się za brzuch i jęknął z bólu

- Nigdy nie były aż tak silne. Ubierz się, jedziemy do szpitala. - postanowiłem i poszedłem się ubrać

Po kilku minutach Lou siedział w samochodzie, a ja wziąłem jeszcze jego torbę z rzeczami potrzebnymi gdy będzie już po porodzie w szpitalu, którą spakowałem gdy był w piątym miesiącu ciąży. Spakowałem torbę do bagażnika i wsiadłem do auta na miejscu kierowcy. Zanim odpaliłem spojrzałem na trzęsącego się szatyna.

- Skarbie, co jest? - zapytałem spokojnie i położyłem dłoń na jego ramieniu

- Boje się. Co jeśli stało się coś z dzieckiem? - załkał

- Napewno będzie dobrze, obiecuje. - zapewniłem i ruszyłem

- H-Hazz... - szepnął - Odeszły mi wody! - spanikował

- Cholera, musimy jechać szybciej. - powiedziałem

Dojechaliśmy na miejsce dwadzieścia minut później i od razu gdy wziąłem rzeczy skierowaliśmy się do środka.

I like boys, but is it that important? II //LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz