3

77 10 6
                                    

Nie sądziłem, że Louis urodzi na początku ósmego miesiąca. Siedziałem z nim na porodówce trzymając go za rękę, którą ściskał gdy czuł ból. Po długich i męczących dla niego godzinach, na świecie pojawił się nasz syn.

- Byłeś dzielny, skarbie. - powiedziałem do męża i pocałowałem jego czoło

Po chwili do nas przyszła pielęgniarka z naszym małym chłopcem, już zważonym i dokładnie zbadanym. Był też owinięty w niebieski kocyk. Miał zielone oczy, ale reszta twarzy zdecydowanie była podobniejsza do Lou.

- Jest bardzo zdrowy, pomimo tego, że jest wcześniakiem. - uśmiechnęła się i podała mi go

Łzy szczęścia, znowu zaczęły spływać po moich jak i Louisa policzkach. Podałem syna szatanowi, bo w końcu to on się najbardziej natrudził, rodząc go. Przytulił go do siebie.

- Mają już państwo imię dla malucha? - zapytała pielęgniarka

- Oliver Styles. - powiedzieliśmy jednocześnie

- Śpij Lou, należy ci się odpoczynek. - szepnąłem całując go krótko w usta

Dwa tygodnie później

W końcu wypuścili Louisa i Olivera ze szpitala. Pokoik dla syna był oczywiście gotowy, ale póki co jego kołyska znajdowała się przy naszym łóżku. Wróciliśmy do domu we trójkę.

- W końcu w domu. - odetchnął szatyn i odpiął z fotelika malucha, uśmiechając się szeroko na jego widok

Młody spał praktycznie cały czas.

- Wezmę torbę i resztę rzeczy, a ty już wjedź do środka, bo jest zimno i jeszcze się rozchorujecie. - zacząłem wyjmować z bagażnika torby

- Okej, jeśli potrzebowałbyś pomocy, to wołaj. - powiedział i poszedł do naszego domu, gaworząc do chłopca, który się przebudził

Około dwudziestej Louis już spał, ale to dobrze, bo przez długi czas nie zmrużył oka, a teraz to nadrabiał. Sam postanowiłem pójść spać, bo Oliver też odpłynął już do Krainy Morfeusza. Trochę po drugiej w nocy obudziłem się i poszedłem do łazienki. Po kilkunastu minutach usłyszałem płacz syna, ale jakiś czas potem ucichł. Gdy wyszedłem, zauważyłem niebieskookiego karmiącego piersią chłopca.

Był zaspany, ale uśmiechnięty. Patrząc na nich wprost się rozpływałem. Kiedy mały leżał już w swojej kołysce i wesoło gaworzył coś w języku dzieci, ja z mężem byliśmy przytuleni do siebie i rozmawialiśmy, bo nie mogliśmy usnąć.

- Chyba będę musiał zacząć ćwiczyć. Muszę zrzucić trochę po ciąży. - mruknął

- Ale pamiętaj, że nieważne jakbyś wyglądał, zawsze będę cię kochał. - uśmiechnąłem się

- Wiem. - zachichotał i pocałował mój nos - Chodźmy spać, zanim młody się obudzi.

- Zgadzam się. - parsknąłem śmiechem i przyciągnąłem go bliżej

Po chwili gdy wiedziałem, że usnął, też zamknąłem oczy i zasnąłem.

I like boys, but is it that important? II //LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz