Wyszłam ze szpitala dokładnie tydzień temu. Niezbyt przyjemnie wspominam tamten czas, kiedy czułam ból w każdej części mojego ciała, a wykonanie chociażby kroku było wyzwaniem. Przez pierwsze dwa dni leżałam plackiem w łóżku, umierając z pragnienia. Wypiłam przez te kilkadziesiąt godzin przeszło pięć litrów wody, nie wliczając jedzenia, którego nie spożywałam. Pomimo tego, że żołądek wydawał okrzyki godowe wielorybów nie byłam w stanie nic przełknąć. Byłam jak ostatnia inwalida. I chciałam wtedy tylko zasnąć.
Nie wiedziałam dokładnie, co się wydarzyło, że mój stan jest taki, jaki jest. Nie dopytywałam rodziców o to, bo wiedziałam, że nie potrafiliby mi tego powiedzieć. Mam za to kilka podejrzeń, jednak każde z nich jest dosyć nieprawdopodobne. Poza tym, wydawało mi się, że jest lato, a okazało się, że wielkimi krokami zbliżała się zima, a wraz z nią święta. Zdziwiło mnie to niezmiernie, kiedy wychodząc ze szpitala spotkałam się z nieprzyjemnym mrozem, palące moje odkryte części ciała.Mój brat, Oscar, ciekawie mi się przyglądał przez ten tydzień. Często do mnie zaglądał, bawił się moimi włosami (udało mi się je umyć) oraz dotrzymywał mi towarzystwa. Całe dnie bolała mnie głowa, ale nie byłam w stanie wygonić go z pokoju. Wiedziałam, że to coś dla niego nowego i chce ze mną spędzić każdą wolną chwilę prawdopodobnie po mojej długiej przerwie.
Codziennie malował rysunki. Zazwyczaj ja na nich byłam oraz on i jego kolorowy świat. Rysował niezmierne kształty, rzeczy, łączył kolory i bazgrał po niewinnej kartce tylko dla mojego lepszego samopoczucia. Nawet sam uśmiech sprawiał mi ból, lecz nie potrafiłam pohamować szczęścia, więc zapominałam o drętwych mięśniach i szpileczkach, które wbijały się boleśnie w skórę za każdą wykonaną czynność. To jest mój brat i kocham go.
Dopiero po trzech lub czterech dniach byłam w stanie wstać, wykonać kilka kroków, załatwić się i nalać sobie napoju. To był duży postęp i byłam zdziwiona tym czynem. Nachodziła mnie coraz to większa dawka energii i z chęcią wykonywałam podstawowe czynności. Tłumaczyłam sobie, że przeszłam grypę bez gorączki oraz kaszlu, natomiast z niezmiernym bólem całego ciała.
W końcu poczułam potrzebę wykąpania się. To była dla mnie jak manna z nieba. Żałowałam, że wcześniej mnie nie wsadzili do wanny napełnioną po brzegi wodą, nie wstydząc się odsłoniętych intymnych części, a tam moje udręki poszłyby w niepamięć.
Tak więc wzięłam ciepły, a po chwili zimny prysznic, gdyż moja matka obawiała się kąpieli w wannie (sądziła, że się utopię). Czułam się wniebowzięta i aż prosiłam się o jakąś aktywność fizyczną, chociażby bieganie, które niechętnie wykonywałam. Byłam szczęśliwa, dopóki nie spojrzałam w lustro, czyli moje szczęście trwało jakąś minutę. Stanęłam jak wryta, widząc białe widmo, które patrzyło się wprost na mnie i mierzyło mnie przeszywającym wzrokiem. Przekrwione oczy bez wyrazu, wyglądające jak u ćpuna, ciężkie wory pod oczami, udowadniające kilka nieprzespanych nocy; blada, a wręcz białoszara cera, która idealnie się stapiała z kolorem sufitu w łazience oraz wystające kości. Bałam się podejść bliżej. Obawiałam się, że zmora wyskoczy z lustra i mnie zaatakuje swoimi chudymi i długimi szponami. Zebrałam w sobie resztki odwagi, którą jeszcze nie tak dawno posiadałam i wolnym krokiem przemierzyłam pomieszczenie wprost do odbicia. Wykonywało dokładnie te same ruchy, co ja.Uświadomiłam sobie, że ten upiór to ja.
Otworzyłam spierzchnięte usta z wrażenia oraz przerażenia, które po chwili zaczęły szczypać i krwawić. Przyłożyłam palec, aby zmyć krew i odruchowo zagryzłam wargę, czym zafundowałam sobie jeszcze większy ból. Idiotka - warknęłam w myślach i polizałam usta.
Przejechałam dłońmi po mojej twarzy. Jej struktura była chropowata oraz nienaturalnie sucha. Rozczesałam palcami moje oklapnięte włosy. Następnie dotknęłam szyi oraz obojczyków, mostek, niekształtnych piersi oraz widoczne żebra. Zliczyłam je. Wszystkie kości były na wierzchu.
Ponownie spojrzałam w swoje oczy, które okazały się być pełne łez oraz przerażenia. Pozwoliłam im swobodnie spływać po moich policzkach.
CZYTASZ
Cień Chandry
Teen Fiction"Powoli będę się wyniszczać, aż w końcu nie będzie mnie tu wcale" Psychika z dnia na dzień się niszczy. W świetle księżyca odkrywa swoje prawdziwe ja. W tym jednym miejscu czuje się bezpiecznie. Tylko jedno wydarzenie z jej życia mogło tak odbić...