Rozdział 2 - 3

1 0 0
                                    

Gdy w oczach Yoongiego odbiło się czerwone światło ekranu, nie zwiastowało to nic dobrego. Zazwyczaj tak się działo kiedy ktoś orientował się, że ma jakiegoś „pasożyta” w sieci. Dla odpowiednio dużego transferu danych internetowych do hackowania chłopak podłączał się kilkoma portami do różnych źródeł i czerpał z nich. Dzięki temu rachunki za internet pierwotnych użytkowników nie były aż tak wysokie by zorientowali się, że ktoś korzysta z ich pakietu danych. Czasami jednak przy niewielkich lagach serwerów dało się wykryć ten „złodziejski sygnał”. Ważne było żeby w takim wypadku starannie usunąć wszelkie ślady.
- Ach, odcięli mnie – mruknął wstukując coś na klawiaturze – Nie szkodzi, ale strata danych spora.
- Ile masz teraz punktów dostępu do sieci? - zapytała towarzyszka wycierając włosy po prysznicu ręcznikiem.
- Około 50 – odparł w końcu wstając od biurka i idąc do kuchni – Wyjdź na zakupy.
- Co? - zapytała. Powiedział to tak nagle, że nie uświadomiła sobie kiedy ostatnio była na dworze – Moment, byłam 4 dni temu.
- Po prostu idź. - powtórzył wyjmując z lodówki jogurt i biorąc sobie łyżeczkę – Weź mój telefon i zrób zakupy w Universe.
- Mam jechać do centrum? Dobrze się czujesz? - dopytywała zaniepokojona tym podejrzanym zachowaniem – Dlaczego tam?
Nie uzyskała kolejnej odpowiedzi bo chłopak wrócił do komputera i włączył muzykę klasyczną. Słuchał jej tylko gdy był zły, więc chyba nie tak do końca „nie szkodziło” mu to co się stało. Chciał żeby wzięła telefon więc zapewne będzie w ten sposób robiła za mobilny przekaźnik.
Ubrana w rozciągnięty, szary, swetrowy golf i czarną bomberkę wyszła z kryjówki na światło dzienne. Było koło 16:30 więc godziny szczytu na ulicach, ludzie wracający z pracy, uczniowie spieszący się do domu albo na dodatkowe zajęcia. Całe szczęście nie padał deszcz, chociaż najcieplej nie było. Chmury leniwie przemieszczały się po niebie, co jakiś czas dając słońcu „oddech”, by pojedynczy promień mógł spłynąć na ziemię i rozweselić nieco ponurą rzeczywistość. Ami włożyła słuchawki do uszu i włączyła muzykę w drodze na autobus. Po drodze rzecz jasna musiała wziąć gotówkę ze skrytki, ponieważ nie mogli wykonywać płatności bezgotówkowych, oprócz jednego konta, z którego korzystał Yoongi. Do dzielnicy handlowej miała jakieś 20 minut autobusem, ale bywała tam tak rzadko, że wcale by ją nie zdziwiło zagubienie się tam. Zazwyczaj ograniczała swoje wyjścia do okolicy kryjówki, kilku sklepów, marketu i pobliskiego lasu.
Mieszkali prawie na obrzeżach miasta, gdzie prawdopodobieństwo wykrycia było znacznie niższe, ale zasięg był znacznie słabszy. Spokojne przedmieścia, idealne dla rodzin z dziećmi, brykającymi na prawo i lewo w parku Gyeogan, słynącym ze swojego przyjaznego charakteru. Na drzewach zamontowano park linowy, domki, drabiny, gdzie nie tylko dzieci ale i ich opiekunowie mogli się dobrze bawić. Poza tym w sercu zieleni znajdował się duży zbiornik wodny z karpiami koi, rosnącymi do potężnych rozmiarów dzięki dokarmianiu przez mieszkańców. Nawet Ami czasem przychodziła tam popatrzeć jak te leniwe ryby wychylają się na powierzchnię by zaczerpnąć powietrza, a kiedy włożyło się rękę do wody to bez strachu podpływały i całowały. Jedyne na co trzeba było uważać to biżuteria na dłoniach, bo te zdradzieckie stworzenia były niczym sroki łase na błyskotki. Niejednokrotnie trzeba było odławiać sztuki, które połknęły czyjś pierścionek. W tym celu zarząd parku używał specjalnego urządzenia wykrywającego, w końcu ciężko było odróżnić ryby od siebie, chyba że miały jakieś cechy szczególne jak ubarwienie albo wystrzępioną płetwę.
Kierowca autobusu zwrócił się do Ami kiedy dojechali do galerii handlowej.
- Proszę wysiąść, dalej nie jadę. Mam teraz przerwę. - oświadczył na co tylko przytaknęła głową i wysiadła.
Universe było największym centrum handlowym w Hayangsan, a budynek robił wrażenie na kimś kto nie bywał tu często. Ekrany nad wejściem wyświetlały reklamy sklepów, marek i produktów, czasami przerywając je teledyskami znanych artystów. Na skwerze roiło się od ludzi z torbami, grup znajomych wybierających się na wspólne zakupy, pojedynczych osóbek polujących na taksówki stojące nieopodal. Ruch, euforia, gwar rozmów... Ami aż głowa bolała od nadmiaru wrażeń, ale w jakiś sposób czułą się szczęśliwa. Nawet jeśli to na potrzeby Yoongiego, to nadal... w końcu miała możliwość ruszyć się poza Gyeogan-dong. Pasaż piął się w górę ponad parterem jeszcze trzy kondygnacje, zwieńczone szklanym dachem, pełniących jednocześnie funkcję holo-panelu najnowszej technologii. Dzięki tej technice można było dać efekt nocnego nieba, słonecznej pogody, lub tak jak teraz, niebieskiego nieba, z którego niczym śnieg padały płatki wiśni. Pierwsze co przyszło Ami na myśl gdy to zobaczyła? Zaczarowany dach Wielkiej Sali w Hogwarcie. Czas ruszyć na zakupy, ale...
- Nie gap się jak ciele na malowane wrota – usłyszała głos chłopaka w słuchawkach – Idź przed siebie, pierwszymi schodami wjedź na górę i poszukaj sklepu z zabawkami.
- Po co? - zapytała zdziwiona – Mam chodzić żebyś złapał sygnał?
- Po prostu tam idź. Im szybciej skończysz tym więcej będziesz mogła wydać... - rzucił jakby „na zachętę”, tylko czy podziała to na nią?
Skierowała się w opisanym kierunku i zatrzymała przed sklepem z zabawkami. Przynajmniej godzinę zajęło jej chodzenie po galerii za tymi jego śmiesznymi punktami dostępu. Czasami nienawidziła tych całych podchodów, ale skoro oferował swój portfel, to dlaczego miałaby nie skorzystać?
- Już koniec? - zapytała w końcu siadając na ławce – Głodna jestem, chcę coś zjeść.
- Koniec. - przytaknął i znów zamiast jego głosu słyszała muzykę. Ani słowa o funduszach... czyli że co? Może wydać ile jej się podoba?
Dlaczego właściwie cały czas z nim była? Nie mogła zwyczajnie uciec i wrócić do normalnego życia? Nadal nie rozwiązała zagadki dlaczego wtedy ją ze sobą zabrał... może się bał? Widziała coś czego nie powinna, i mogła na niego donieść? Czym się więc różnił od mężczyzn, z którymi się pobił?
A może był zwyczajnie samotny? Może powinna go zapytać?
W jednym ze sklepów zauważyła czapkę z daszkiem, niby nic ale miała wrażenie, że mogłaby mu się spodobać. Nie zastanawiała się długo nad kupnem i już po chwili miała ją w swoich rękach. Poza zakupami spożywczymi pozwoliła sobie na jakieś nowe ubrania i parę butów. Wychodząc z Universe odetchnęła wieczornym już powietrzem. Hayangsan mogło pochwalić się bardzo dobrą jakością powietrza. Miasto inwestowało w ekologiczne technologie, korzystało z paneli słonecznych, praktycznie wszystkie autobusy miejskie były elektryczne, tak samo jak większość samochodów.
Do autobusu powrotnego miała jakieś 3 minuty, ale po tym czasie pojazd się nie zjawił. Czekała coraz dłużej, ale nic nie przyjeżdżało więc korzystając z telefonu zajrzała na stronę transportu miejskiego czy nie ma jakiegoś problemu. Okazało się, że ruch został wstrzymany z powodu odcięcia zasilania na wszystkich bazach, we wszystkich dzielnicach, może lepiej zadzwoni do Yoongiego?
- Nie mam jak wrócić... - oświadczyła kiedy odebrał.
- Taa, wiem. - odparł tym znudzonym tonem – Musiałem na chwilę wyłączyć pół miasta. Zrestartuje się za jakieś pół godziny.
- Geniusz zła. Sparaliżowałeś transport w całym mieście. - wyjaśniła karcąco.
- Przejdziesz się. - rzucił sugerując, żeby wracała pieszo, kiedy na dworze było już ciemno.
Tyle z rozmowy, ale może rzeczywiście spacer dobrze jej zrobi, w końcu nie często miała okazję być przez tak długi czas na zewnątrz. Ruszyła więc raźnym krokiem przed siebie, przez oświetlone ulice Sousan-dong, tętniącej o tej porze życiem. Liczne kluby, restauracje i salony gier były pełne ponieważ był piątek. Każdy chciał się dobrze bawić, odstresować, spędzić czas z przyjaciółmi albo drugą połówką. Czy mogłaby jeszcze kiedyś żyć w ten sposób? Biorąc pod uwagę, że oficjalnie dla prawa nie żyje... raczej nie. Nigdy nie wyjaśnił jej na jakiej zasadzie to działało, że oficjalnie zginęła. Przecież chyba jej rodzice musieli przeprowadzić oględziny pobitej na śmierć córki? To nie była tylko kwestia podrobienia raportu policyjnego.
Tak wiele pytań miała do tajemniczego wybawcy, o którym wiedziała tylko tyle, że był hackerem i potrafiłby kogoś zabić. Na co dzień zachowywał się jak znudzony życiem kot, a większość jego hackingów polegała na gromadzeniu pieniędzy. Co później z nimi robił? Przecież na nic mu się ta fortuna nie przyda jeśli będzie musiał się ukrywać do końca życia.
W pół drogi do kryjówki mijała grupkę dresów, którzy rozmawiali zajmując większość chodnika. Ominęła ich nie chcąc problemów, naszły ją kolejne refleksje. Czy gdyby znów była w niebezpieczeństwie to zaryzykuje i przyjdzie jej z pomocą?
- Wróciłam... - w końcu dotarła, czując od wejścia zapach po gotowaniu czegoś. Oczywiście chłopak spał, ale na stole w kuchni czekała na nią kolacja. Nie mogła narzekać kiedy tak dyskretnie troszczył się o nią, a przynajmniej tak jej się wydawało.
- Witaj z powrotem – mruknął niby przez sen, przekręcając się z boku na bok. Naprawdę liczył na to, że uwierzy w gadanie przez sen?
Usiadła na jego krześle i przejrzała aktywne na ekranie okna. Ciężko było uwierzyć w to co widziała... pieniądze zbierane przez ostatnie miesiące były przekazywane na szpitale psychiatryczne oraz fundacje zajmujące się walką z depresją wśród młodych ludzi, a także organizacje wspierające „trudny start”. Czy to oznaczało, że pod przykrywką cyber-przestępcy krył się współczesny bohater?
- To tak tandetne i szczere... - mruknęła do siebie.

w trzech obrazachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz