-------- 31 grudnia 1991 roku --------
Wszyscy czuli nerwową atmosferę, jaka panowała w gabinecie, w końcu jutro mijał ostatni termin poszukiwań. Nie znaleźli Potter'a. Nie znaleźli nawet najmniejszej poszlaki. Zawiedli. Po kilku minutach rozmów wszyscy rozeszli się do siebie. Wszyscy prócz Sybilli oraz Dumbledore'a.
- Dyrektorze... To nadchodzi... - wyszeptała nagle nie wstając z krzesła i patrząc w podłogę. - Już za chwilę... Już za... Czuję... Gwiazdy jaśnieją... - mamrotała pod nosem, więc starzec usiadł przed nią i splótł palce u rąk.
- Co nadchodzi, droga Sybillo? - zapytał, jednak kobieta zdawała się go nie słyszeć.
Przez kilka sekund oboje trwali w milczeniu. Nagle Trelawney podniosła głowę i spojrzała w sufit. Jej źrenice były niezwykle rozszerzone, a wzrok nieobecny. Albus już wiedział co się dzieje. Nadeszła przepowiednia, której oczekiwali od tylu dni. Nowa, dostosowana do nowego przeznaczenia. Jego ręce mimowolnie mocniej się zacisnęły, a oddech zatrzymał.
- OTO UJAWNI SIĘ TEN, KTÓRY MA MOC POKONAĆ CZARNEGO PANA... ZRODZONY Z TEGO, KTO DWUKROTNIE GO ZOSTAWIŁ, A NARODZIŁ SIĘ GDY WYBRANIEC ZOSTAŁ PORZUCONY... CZARNY PAN UZNAŁ GO ZA PODLEGŁEGO SOBIE, LECZ MA ON MOC, KTÓREJ CZARNY PAN NIE ZNA... I CZARNY PAN ZGINIE Z JEGO RĘKI, GDY SZMARAGD UTONIE W SZKARŁACIE... A NADEJDZIE TO, GDY KSIĘŻYC ZAPŁONIE A NIEBO W MROKU ZNIKNIE... TEN KTÓRY ZGŁADZI CZARNEGO PANA NARODZIŁ SIĘ, GDY WYBRANIEC ZOSTAŁ PORZUCONY... - Przez kilka następnych sekund Dumbledore wpatrywał się w kobietę wyczekująco, jednak ona nie wyszła z transu. Zaczerpnęła jedynie nowy oddech, a starzec wiedział. To jeszcze nie koniec. - I TO ON BĘDZIE TYM, KTÓRY NA SZCZYCIE STANIE, GDYŻ ON NAJWIĘKSZYM Z NAJWIĘKSZYCH... BO ON JEST PANEM MROKU, MORDERCĄ LOSU Z KRAJU KONICZYNY... ZRODZONYM Z KOPII, BY KOPIĘ ZRODZIĆ...
Dumbledore zmarszczył brwi, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. "Morderca losu z kraju koniczyny"? Ta fraza wydawała mu się znajoma. Nawet za bardzo. Miał jednak szczerą nadzieję, że się mylił. Musiał to sprawdzić i to szybko, choćby miał wziąć Departament Tajemnic szturmem. Musi jak najszybciej sprawdzić, czy jego przypuszczenia są słuszne. Starzec podszedł do nieprzytomnej Sybilli i ruchem różdżki uniósł ją, przenosząc na niewielką sofę. Chwilę później już siedział przy biurku pisząc list do Ministerstwa Magii. Musiał sprawdzić swoje obawy.
***
Zielone płomienie rozbłysły, a z ich wnętrza wyłonił się białowłosy czarodziej. Od razu skierował się ku pobliskim windom. Nie mógł tracić nawet chwili. Przepowiednia została wypowiedziana, więc Dumbledore będzie chciał odwiedzić Departament Tajemnic. Rufus nie mógł pozwolić, by starzec zdobył to, co chciał. Właśnie dlatego tu był.
Jazda windą nieco mu się dłużyła, jednak w końcu dotarł na odpowiedni poziom. Opuścił ją i ruszył długim, ciemnym, kamiennym korytarzem, na którego końcu znajdowały się czarne jak noc drzwi. Mężczyzna otworzył je i na wszelki wypadek oznaczył znakiem stworzonym z ognia. Gdy znalazł się już w przedsionku wziął głęboki wdech. Musiał przypomnieć sobie, gdzie było przejście do Sali Przepowiedni. W końcu skręcił w prawo i otworzył je przy okazji oznaczając z obu stron, jednak innym symbolem. Nie mógł pozwolić sobie na błądzenie po departamencie. Musiał szybko wziąć przepowiednię i zniknąć.
W końcu mężczyzna wszedł do poszukiwanej przez niego sali. Tysiące szklanych kul migotało w mroku. Mężczyzna nigdy nie rozumiał jak bezcenne przepowiednie mogą być przetrzymywane na tak słabych i łatwych do przewrócenia pułkach. Nie jemu jednak było to oceniać. Ruszył szybkim krokiem tam, gdzie niosło go przeczucie. Wiedział, że przepowiednia Kasandry gdzieś tu była. Słyszał ciche szepty, które prowadziły go przez niezliczone ścieżki Sali Przepowiedni.
CZYTASZ
Pustka | Harry Potter -Zakończona-
FanfictionŚwiat magii o niczym nie wiedział. Nie był świadomy do ostatniej chwili. Harry Potter zniknął gdzieś w świecie mugoli i nikt, nawet potężny Dumbledore, nie był w stanie go znaleźć. Tak też rozpoczęła się era niepokoju podsycana sygnałami zwiastujący...