28

228 20 2
                                    

∽★☆★∽

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

∽★☆★∽

Ten dzień nadszedł szybciej niż można było się tego spodziewać. Niestety.

Pogoda nie była taka zła, grzało lekkie słońce, w powietrzu unosił się ciepły wiatr. Ludzie przechodzący od czasu do czasu obok ławki, na której siedział, wydawali się być jeszcze bardziej obcy niż byli ogólnie. Promienie słoneczne, mimo że nie były mocne, strasznie drażniły jego oczy, a przyjemny dla wielu wiatr wprawiał go w dreszcze.

Nie pamiętał kiedy ostatni raz był na dworze.

Jego serce utrzymywało ciągle szybki rytm, ręce strasznie drżały i pociły się w tym samym czasie, a jego wzrok został utkwiony ostatecznie na jego butach. Bał się ludzi, bał się otoczenia, powietrza, bał się wszystkiego. Wiedział, że tu nie pasuje. Zawsze to wiedział, bo zawsze mu tak mówiono.

Nie chciał wychodzić na zewnątrz. Nie chciał, ale to zrobił, bo miał spotkać się ze swoim przyjacielem. Niestety, ale jego też się obawiał. Tylko że w tym przypadku chodziło bardziej o niego samego. Nie wiedział, czy to zepsuje, czy sprawi, że Minghao nie będzie chciał już po tym spotkaniu utrzymywać z nim kontaktu. Nie wiedział czego może się spodziewać, ale był pewien, że coś pójdzie nie tak. Pesymizm przejął całą kontrolę nad jego umysłem.

Zbliżała się godzina 16.00.

Jego żołądek strasznie się skręcał z nerwów, a drgawki na jego ciele wzrosły. Patrzył ciągle w ten sam punkt, zaciskając niespokojne dłonie na ławce, aż w końcu poczuł czyjąś obecność obok siebie. Momentalnie zapomniał jak się oddycha.

- ...Cześć Junhui.

To był ten głos.

Tym razem jednak nie drżący, ani nie łamiący się przez łzy, a miły, ciepły i spokojny. Ten głos sprawił, że jego serce zaczęło bić jeszcze szybciej, jednak już nie przez nerwy. Uspokoił się nieco i postanowił w końcu unieść wzrok i spojrzeć na swojego rozmówcę. Od razu po tym jak to uczynił jego oczy powiększyły się nieznacznie.

Był piękny, piękniejszy niż na zdjęciach. Pomarańczowe, ale już z małymi odrostami, włosy, delikatny uśmiech na twarzy i oczy, w których widział wszystkie gwiazdy całej galaktyki. Nie wierzył, że Minghao teraz obok niego siedzi, nie mogło to do niego dotrzeć.

Dopiero kiedy młodszy uśmiechnął się bardziej, ale nadal w łagodny sposób i położył delikatnie dłoń na tej drżącej jego, Junhui spuścił głowę, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.

- A jednak jesteś prawdziwy - szepnął, prawie niesłyszalnie.

- Powinienem powiedzieć to samo - zaśmiał się lekko.

Spojrzał na niego ponownie, tym razem z zaskoczeniem. To, że to powiedział to też, ale bardziej go zdziwiło, że go usłyszał.

- Nie masz się czym stresować - oznajmił, nawiązując do jego postawy, na co starszy zacisnął usta i odsunął rękę. - Szczerze, to myślałem, że to ja będę tym mniej odważnym - z jego ust ponownie uwolnił się lekki śmiech, a Junhui poczuł, że się rozpływa. - Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tutaj jestem i z tobą rozmawiam - dodał już nieco ciszej.

Bardziej niż rozmowę odbywał monolog, ale drugi chłopak absolutnie się z nim co do tego zgadzał. Nadal do niego to wszystko nie dotarło. Nawet, jeśli mógł poczuć przez chwilę jego ciepłą dłoń.

- Wiem, że już we wiadomościach to pisałem, ale chciałem ci jeszcze raz bardzo podziękować za to, że chciałeś mnie wysłuchać. To dla mnie naprawdę dużo znaczy - przerwał z nim kontakt wzrokowy i złączył swoje dłonie na kolanach. - Naprawdę dużo - powtórzył nieśmiało.

Junhui wiedział, że był to czas, by w końcu coś z siebie wydusić.

- Wiem - skinął lekko głową. - ...D... Dla mnie dużo znaczysz ty, nasza przyjaźń. Jesteś moim jedynym przyjacielem... - dopiero po wypowiedzeniu tych słów, zaczął się zastanawiać, czy postąpił dobrze, że to przyznał.

- Naprawdę? - spojrzał na niego i po głębszym wpatrzeniu się w te szare oczy i bladą twarz z nikłym uśmiechem doszedł do pewnego wniosku. - Ja... Wiem, że już to przerabialiśmy, że unikasz tych tematów, ale dręczy mnie jedna rzecz.

Tak jak na ogół pierwsze spotkania zawsze bywały niezręczne, spędzone w długiej ciszy, to tak to wcale takie nie było. Minghao chciał dowiedzieć się o nim jak najwięcej, a najbardziej właśnie o jednej pewnej rzeczy, dlatego nie miał zamiaru siedzieć cicho.

- Junhui - przybrał nieco poważny wyraz twarzy, co spowodowało nagły przypływ nerwów u drugiego.

- ...Słucham - powiedział cicho, może nawet słabo.

Minghao już wiedział. W prawdzie zrozumiał bez słów, wystarczyło na niego spojrzeć. Jego skóra wyglądała, jakby w ogóle nie miała kontaktu ze słońcem, oczy miał strasznie podkrążone, ciało było wychudzone, co dało się nawet zauważyć pod dużą bluzą, a sama jego postawa i głos oraz zachowanie sprawiało, że wyglądał na... zagubionego.

- Nie masz kontaktu ze światem zewnętrznym, prawda? Chorujesz na depresję?

Yᴏᴜ ʜᴀᴠᴇ ᴀ ɴᴇᴡ ᴍᴇꜱꜱᴀɢᴇ ➴ 𝚓𝚞𝚗𝚑𝚊𝚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz