Obiecuję, że własnymi rękoma go uduszę.
Spoglądam na Jacoba i przełykam nerwowo ślinę.
-Rozluźnij się mała- klnę w myślach... jestem w ogromniej czarnej...dziurze.
Nalewam sobie wody i idę do salonu. Siadam na kanapie, biorę pilot i włączam telewizor.
Blondyn siada na drugim końcu kanapy, lepiej dla mnie.
Kątem oka widzę jak wyciąga telefon, chwilę coś przegląda, po czym rozbrzmiewa dźwięk dzwonka.
Spogląda na mnie, wstaje wychodzi na taras zamyka za sobą drzwi i odbiera. Naprawdę jakby mnie to interesowało z kim rozmawia i o czym.
Skacze po kanałach, ale jak zwykle nie ma nic ciekawego. Wyłączam telewizor, rzucam pilot na stół, wstaję i kieruję się do pokoju, po drodze odstawiam w kuchni szklankę. Mijam balkon i widzę mężczyznę pochłoniętego rozmową, przynajmniej mam go z głowy.
Wskakuje co drugi schodek i słyszę dobiegający głos z dołu.
-A ty dokąd?
-Do pokoju, a gdzie mogę iść?
-Jest jeden mały problem- nabieram powietrza do płuc, odwracam się z obojętnym wyrazem twarzy.
-Jaki znowu problem?- cedzę przez zaciśnięte zęby.
-Twój Pan powiedział, że mam nie spuszczać z ciebie oka. Dobrze wiesz co to znaczy...
-Nie, nie wiem- odwracam się napięcie i wchodzę na ostatni stopień.
-A i jeszcze jedno, on nie jest moim panem! Zakoduj sobie to w tym pustym łbie!- gestykuluję rękoma swoją złość. Co oni sobie wszyscy myślą.
-Co ty powiedziałaś?!- warczy i rusza w moim kierunku, słyszę za plecami jego ciężkie kroki.
-To co słyszałeś, daj mi spokój!- łapię za klamkę, ale silna ręka szarpie mnie za ramię.
-Ja cię suko nauczę szacunku! Widać Nathan pominął tą lekcję!- chwyta mnie za bluzkę.
-Odwal się - popycham go, traci równowagę i ciągnie mnie za sobą, spadamy ze schodów.
Próbuję się czegoś złapać, ale bezskutecznie. Blondyn ciągnie mnie za sobą, przelatuję przez niego i z hukiem uderzam plecami o podłogę.
Krztuszę się, próbując złapać powietrze, tylko spokojnie Cornelia, wdech i wydech, po chwili oddech się normuje, a ból powoli ustępuje.
Pomału próbuję wstać. Za którymś podejściem mi się to udaje.
-Psychopata - szepczę, zaraz, gdzie on jest i kiedy zdążył wstać?
Rozglądam się dookoła, ale nigdzie go nie ma... Muszę zamknąć się w pokoju, do powrotu Nathana, bo ten gość zrobi mi krzywdę.
Zanim zdążę cokolwiek zrobić, czuję mocne pociągnięcie za włosy.
-Ała!- łapię się za głowę.
Tracę równowagę, upadam, ciągnie mnie po podłodze.
-Puść to boli- próbuję się wyswobodzić z uścisku.
Rzuca mną na kanapę
-Teraz się inaczej zabawimy...- w tym samym momencie dzwonek jego telefonu rozbrzmiewa w domu.
-Tylko spróbuj się ruszyć!- warczy, zmierzając w poszukiwaniu urządzenia.
Bez namysłu wstaję, łapię za dzbanek z kwiatami stojący na komodzie i uderzam nim z całej siły w głowę mężczyzny.
Szkło rozbryzguje się na drobne kawałki. Łapie się za głowę, spogląda na czerwoną plamę znajdującą się ręce.
Instynktownie zaczynam stawiać kroki w tył.
Lecz jest za późno, mężczyzna odwraca się i z całej siły popycha mnie, ze zdwojoną siłą uderzam plecami o szklany stół, który rozpada się na drobne kawałki.
Mam mroczki przed oczami, nie mogę się ruszyć, spoglądam na dłonie, w które powbijane są kawałki szkła.
-Jakieś ostatnie życzenie? A może chcesz żebym przekazał coś twojemu panu?- słyszę, gdzieś w oddali głos, po chwili widzę jak klęka obok mnie, owija sobie dookoła rąk linkę.
Przełykam ślinę
-Wal się!- warczę, resztkami sił.
Zamykam oczy, czyli mój los dobiega końca, próbuję przywołać najmilsze wspomnienia z mojego dzieciństwa.
Czuję jak wokół mojej szyi, zaciska się pętla, nie stawiam oporu... Zaczynam się krztusić... brakuje mi już tlenu...
Kto by pomyślał że taki będzie mój koniec...
***
Miłego czytania kochani!
CZYTASZ
Nieznajomy 3
Mystery / ThrillerCzy to koniec cierpienia Corneli? Czy będzie mogła wreszcie zacząć żyć normalnie, osiągnąć w życiu cele, które sobie postawiła będąc nastolatką? A może to początek koszmaru, którego tak naprawdę nigdy jeszcze nie poznała do końca? Czy spotka kogoś...