➠ rozdział 7

105 16 7
                                    

— Kiedy ja byłem kociakiem, medykiem w Klanie był Zroszony Powiew. Początkowo jego uczniem miał być Perkozowa Łuska — przychodził on często do Zroszonego Powiewu i przez podajże księżyc nauczył się nazw i zastosowań kilku ziół. Kilka wschodów księżyca przed mianowaniem nas na uczniów — obaj urodziliśmy się w podobnym czasie, chociaż ja nieco wcześniej— ja, ciekawski kociak, postanowiłem pójść za Perkozową Łuską do legowiska Medyka, bo często tam przebywał i ja również chciałem zobaczyć, co jest w tym ciekawego.

Perkozowa Łuska nie był zadowolony moim towarzystwem, ale nie narzekał. Zapytałem Zroszony Powiew o kilka ziół, które leżały nieopodal. Naprawdę mnie to zaciekawiło. Później poszłem do żłobka, bo robiło się już późno. Perkozowa Łuska również, łypając na mnie groźnie.

Gdy nadszedł czas na mianowanie nas na uczniów, obaj byliśmy pewni, że w przyszłości ja zostanę wojownikiem, a on — medykiem. Jednak tak się nie stało.

Trzcinowa Gwiazda zawołała na mianowanie tylko mnie. Obok niej stał milczący Zroszony Powiew. Wtedy właśnie zostałem uczniem Medyka.

Był on wściekły, bo był pewny, że to on zajmie moją posadę. Zaczął mnie wyzywać i mścić się na mnie. Chyba dzień później on został mianowany na ucznia Łososiowej Skory, by następnie zostać wojownikiem.

Właściwie nie dziwię się wyborowi Zroszonego Powiewu. Perkozowa Łuska od zawsze był zbyt agresywny na Medyka i uczenie się ziół przychodziło mu z lekką trudnością. Chociaż nie ukrywam, że mimo to myślałem, że Perkozowa Łuska zajmie moją rangę.

Kilka dni później, gdy Perkozowa Łuska został mianowany na ucznia wojownika, ponownie zaczął mi grozić i podrapał mnie w pysk. Do dziś została mi lekka blizna. Ale dobra, przejdźmy dalej.

Wiedziałem, że on mi nie dopuści, że według niego wygryzłem go z pozycji ucznia medyka. Właściwie naprawdę nie wiem, dlaczego chciał nim zostać. Może chodziło o to, że medyk to jeden z trzech najważniejszych klanowych kotów? Ale przecież mógł również dążyć do zastępcy przywódcy z rangi wojownika, a następnie zostać przywódcą. Nie mam pojęcia, co miał w tej głowie.

Przejdźmy do rzeczy. Ja.... — urwał, odbiegając wzrokiem gdzieś daleko. Brzoskwiniowa Łapa nadal milczał, przysłuchując się historii mentora. Szanował go, a teraz jeszcze bardziej, bo tak się przed nim otworzył i teraz opowiada mu rzeczy, o których nie wiedział żaden inny kot. — Raz zakochałem się w pewnym kocie, o którym już wiesz. Był to właśnie Błękitna Tafla, brat twojej matki.

Dużo rozmawialiśmy i czuliśmy, że nadajemy na tych samych falach. W kodeksie Medyka nie było napisane, że medyk nie może zakochać się w wojowniku. Chociaż mimo to wyraźnie mówił, że nie może się on zakochać...

Postanowiliśmy zostawić naszą relację w tajemnicy. Przez dłuższy czas wszystko było okej, ale pewnego razu Perkozowa Łuska nas zauważył. Oczywiście nie zamierzał tego zignorować — wydaje mi się, że widziałeś tą sytuację... w tym śnie... — Nastąpiła chwila ciszy. — On nie odpuściłby okazji do zemsty. Do tamtej pory jakoś znosiłem jego upokorzenia, groźby, a nawet przemoc fizyczną, nie wspomnę już o psychicznej. Starałem się to ignorować.

Ale sam to widziałeś, Brzoskwiniowa Łapo. On go zabił. Nie mogłem tego znieść i rzuciłem się na niego. I... — głos mu się załamał. — I w tamtym momencie nie byłem od niego o wiele lepszy. Brzoskwiniowa Łapo, ja wtedy zabiłem Perkozową Łuskę z zemsty. Ja... ja nie mogłem...

— Och, Jaśminowa Chmuro — szepnął jego uczeń. Nie wiedział, co powiedzieć. Domyślał się, że takie otworzenie się przed nim nie było dla mentora łatwe. Podszedł jedynie do Jaśminowej Chmury i go przytulił.

WOJOWNICY ❝Ważny, ale nie na tyle❞ (N) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz