➠ rozdział 2

239 23 14
                                    

— Perkozku, od dziś, do czasu, aż zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywał się Perkozową Łapą — oznajmiła przywódczyni. Klan zawiwatował imię nowego ucznia, który - choć powinien - wcale nie był zadowolony.

Wpatrywał się on jedynie swoim pomarańczowym, złowieszczym spojrzeniem w brązowawego kota, który chwilę przed nim został mianowany na ucznia medyka. Jego oczy zawęziły się do szparek wąskich niczym łuska łososia.

Gdy zszedł z kamienia i dostał gratulacje od klanu, podszedł do kota, którego dawno zdążył już znienawidzić.

— Ty — warknął, gdy został z nim na polanie sam na sam, bo klan rozszedł się już po całym obozie.

— Ja? — zapytał Jaśminowa Łapa, rozglądając się na boki.

— A kto inny? — syknął. Tym razem ci się udało. Ale nie potrwa to długo. Pamiętaj — dodał już ciszej — lepiej śpij z otwartym jednym okiem, Jaśminowa Łapo. Zająłeś moje miejsce. Zapłacisz za to — oznajmił, gwałtownie i niespodziewanie wysunął pazury przedniej łapy i przejechał nią po uchu ucznia medyka.

— Ała! — wrzasnął, i odruchowo złapał się za zranione ucho. Koty z klanu natychmiast zwróciły swą uwagę ku nim i po chwili Zroszony Powiew, medyk Klanu Rzeki, opatrywał już ucho swojego ucznia. — Boli! — pisnął.

W tym samym czasie mentor Perkozowej Łapy, Łososiowa Skóra, zaczął już oblegać swojego ucznia.

— Czyś ty zwariował, Perkozowa Łapo? Jeszcze nie zacząłeś szkolenia, a już masz takie wykroczenie! Zapamiętaj: pazury używamy tylko w wyjątkowych sytuacjach, w większości związanych ze sprzeczkami klanowymi albo bitwami i to tylko w ostatecznych momentach!

Perkozowa Łapa kiwał pokornie głową i przepraszał, ale w głębi siebie cieszył się ze swojego sukcesu. Gdy Jaśminowa Łapa, już z pajęczyną na uchu spojrzał na ucznia, ten wypowiedział do niego bezgłośne słowa.

Nie ujdzie ci to na sucho, a ja zostanę najlepszym wojownikiem, który wszystko ci odbierze tak, jak ty mi.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

— Jaśminowa Chmuro? — usłyszał tuż nad sobą. Gwałtownie otworzył oczy i równie szybko podniósł się do pionu, co skutkowało zderzeniem z głową młodego kota. — Ał!

To był jego uczeń. Był już ranek i powinni zacząć szkolenie. To wszystko... Perkozowa Łapa... to był tylko sen z przeszłości — zarejestrował.

Brzoskwiniowa Łapa, jego nowy uczeń, potarł łapą obolałe miejsce.

— Przepraszam, Brzoskwiniowa Łapo — zaczął. — Miałem... sen. To się już nie powtórzy. Czy głowa bardzo cię boli? — spytał ucznia, odruchowo łapiąc się jeszcze za ucho w celu sprawdzenia, czy jest całe i zdrowe. Nie krwawiło, nie bolało. To rzeczywiście był tylko sen.

— Nie, wszystko w porządku — odpowiedział, unikając spojrzenia mentora. — Wszyscy uczniowie już zaczęli swoje szkolenie, więc pomyślałem... — zrobił wymowny gest łapą.

— Dobrze, spokojnie. Dobrze, że mnie obudziłeś. Dość późno zasnąłem... no nic. Zapomnijmy o tym. Słuchaj, musisz wiedzieć, że szkolenie się na medyka przebiega nieco inaczej, niż to na wojownika — oznajmił. — W szczególności: nie będziesz odbywać go z innymi. Nie będziesz uczył się walczyć, ale będziesz uczyć się leczyć. Nie będziesz uczył się polować, zamiast tego będziesz użyć się nazw i właściwości ziół. Zamiast patrolować granice będziesz kontaktował się z przodkami. To bardzo istotne obowiązki. Kodeks Wojownika jest dla ciebie nieważny — będziesz przestrzegał Kodeksu Medyka — powiedział, i coś w głębi niego się poruszyło. — Rozumiesz?

— Tak — odpowiedział uczeń.

— Ale dobrze, że to powiedziałeś. Znaczy się to, że inni uczniowie zaczęli już szkolenie, i ty tez chciałeś — sprostował dla jasności. — Tak więc rzeczywiście, powinnismy je już zacząć — przyznał.

Uczeń cierpliwie czekał na dalszą wypowiedz mentora. Jego wzrok znów powędrował do jego oczu. Te fioletowe przebłyski...

— Może zaczniemy od ziół, które mam w pobliżu — kontynuował wreszcie. — Najpierw nauczmy się ich nazw.

Odwrócił się ku swoich zapasach ziół. Co my tu mamy? Na pierwszy ogień postanowił wziąć Jaskółcze Ziele.

— Spójrz — pokazał mu już nieco ususzony, żółty kwiat z czterema płatkami. Uczeń z uwagą popatrzył na kwiatka. — To jest Jaskółcze Ziele. Na oczy — łagodzi ból bądź wzmacnia.

Brzoskwiniowa Łapa pokiwał głową. Postara się zapamiętać... nie, nie postara się. Zapamięta, na pewno. Mentor ostrożnie podał mu ziele, wyjmując w tym czasie następne.

— To są liście jeżyny — oznajmił. — Łagodzą one ból po urządzeniu pszczoły.

Brzoskwiniowa Łapa przejął od niego liście i je powąchał. Od razu tego pożałował, czując jego ostry zapach. Jaśminowa Chmura wodząc to uśmiechnął się pod nosem. Tez tak kiedyś zrobił, pamiętał to doskonale.

Medyk zaczął szukać innych ziół, które mógłby pokazać uczniowi. Zademonstrował mu jeszcze z tuzin ziół, i opisał z wyglądu te, których nie miał z powodu ich braku bądź małej ilości.

— Dużo nauki — przyznał jego uczeń. Jaśminowa Chmura odpowiedział mu uśmiechem.

— To, mój drogi, jest tylko początek. Dużo, to będzie dopiero poźniej — skwitował.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

— Więc jak wam idzie szkolenie, Mokry Liściu? — spytał medyk. Była właśnie pora jedzenia, dzielił się on jedzeniem z Mokrym Lisciem i razem obserwowali swoich uczniów, bawiących się razem: Jaśminowa Chmura Brzoskwiniową Łapę a Mokry Liść — Okoniową Łapę.

Medyk postanowił pozwolić swojemu uczniowi na trochę swobody i zezwolił mu na zjedzenie posiłku z innymi uczniami, a następnie na zabawę.

Okoniowa Łapa najwyraźniej próbował pokazać Brzoskwiniowej Łapie pozycje bitewne. Jaśminowa Łapa westchnął. Postanowił poźniej powiedzieć swojemu uczniowi, że nie powinien się tym zajmować.

— Dobrze, jak już pewnie widzisz, ćwiczyliśmy pozycje bitewne. Okoniowa Łapa zna już cały teren Klanu Rzeki na pamięć i dziś, po zjedzeniu posiłku, miałam zamiar nauczyć go pływać — oznajmiła wojowniczka. Była mentorką o kilka wchodów słońca dużej od niego i nieźle sobie radziła.

Kot zamyślił się na chwilę.

— Wiesz co, może pójdziemy tam razem? W końcu każdy z Klanu Rzeki — nawet medyk czy jego uczeń — powinien umieć pływać. A poza tym miałem zamiar pokazać Brzoskwiniowej Łapie zioła rosnące przy brzegu.

— Czemu nie — zgodziła się wojowniczka i gdy złapała kontakt wzrokowy z Okoniową Łapą, przywołała go do siebie. Jaśminowa Chmura zrobił to samo. Mentorzy ogłosili uczniom swoje zamiary, a ci, szczęśliwi, zaczęli opowiadać sobie swoje wyobrażenia na temat rzeki.

Po dzisiejszym dniu będę musiał wyjaśnić Brzoskwiniowej Łapie, że poźniej nie będzie spędzał już tyle czasu z rówieśnikami — pomyślał Jaśminowa Chmura. Droga medyka to bardziej iddywidualna ścieżka.

WOJOWNICY ❝Ważny, ale nie na tyle❞ (N) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz