Rozdział V

2.1K 90 5
                                    

- Czy grzebanie komuś w głowie, zawsze tyle trwa?

Odkąd Jace i Clary przekroczyli bramę Miasta Kości, zestresowany Simon chodził wokół swojej furgonetki. Annabeth nie zliczyła ile razy okrążył ją. Dziewczyna przewróciła teatralnie oczami i oparła się o wóz przyjaciela rudej.

- Może warto sprawdzić - zaproponował Lewis, nerwowo poprawiając okulary na nosie. Podszedł do ogniska by ogrzać trochę zmarznięte dłonie od nerwów.

- Jace się tym zajął. - odparł wyskoki łowca, opierając się o murek.

- Wierz mi, Cisi Bracia nie są zbyt przyjemni.

- To nie pomaga - stęknął Simon - a co jeśli Clary nie da rady... 

Annabeth westchnęła znudzona, miała dość słuchania paplaniny chłopaka. Zauważyła, że nie tylko ona.

- Czy możesz się wreszcie zamknąć..- zirytował się Alec.

Blondynka parsknęła śmiechem i na chwilę odeszła od nich. Jakoś nie chciała się temu wszystkiemu przysłuchiwać. Wolała podziwiać okolicę. Nigdy nie była przy Mieście Kości. Nawet nie pamiętała kiedy była w Nowym Jorku i czy w ogóle była. Westchnęła i przysiadła na kamieniu, tyłem do swoich towarzyszy. 

Zamknęła oczy i zaczęła się wsłuchiwać w dźwięki natury nocą. Gdy spędzała czas w Instytucie, nie ważne czy w swoim czy tym nowojorskim, nigdy nie miała chwili by podziwiać piękno natury. Zawsze widziała tylko demony, które pod jej osłoną czyhają na niewinne istoty. Westchnęła i otworzyła oczy gdy usłyszała podejrzany dźwięk. Ostrożnie podniosła się z kamienia i ruszyła do ogniska, gdzie zastała tylko Alec'a. Posłała mu zdzwione spojrzenie.

- Gdzie Izzy i Simon?- zapytała.

- Poszli razem do furgonetki. - odparł. Dziewczyna zmarszczyła brwi. 

Nagle znowu usłyszała ten dźwięk. Mimowolnie od razu spojrzała się na czarnowłosego. Ten jakby rozumiejąc ją, pokiwał jej lekko głową. Chwilę stali w bezruchu gdy z groty wyszli Jace i Clary. Lightwood i Lyn natychmiast do nich podeszli.

Miny tych, nie wskazywały nic dobrego. 

- Co się stało?- zapytała blondyka.

- Valentine, to ojciec Clary.- odpowiedział za nią chłopak. Annabeth otworzyła szerzej oczy w zdziwieniu. 

- Cholera..- westchnęła blondynka.

Alec chciał coś powiedzieć ale wyprzedziła go rudowłosa.

- Simon. Gdzie jest Simon? - zapytała zmartwiona Clary. Zaczęła się goroączkowo rozglądać. 

- Kazałam mu czekać w wozie. - nagle zjawiła się Isabelle - Szukałam go wszędzie. 

- Zniknął? - zapytała przerażona Clary.

- Nie mogę go znaleźć.

- Miałaś go chronić! - krzyknęła do czarnulki i pobiegła do vana.

- Przyziemni mnie dobijają - skwitował Jace, kręcąc głową.

Czwórka Łowców pobiegła za wkurzoną Clary.

- Simon!- krzyknęła Fray, gdy znaleźli się przy wodzie.

- To imię Przyziemnego? - nagle odezwał się męski głos z góry. Wszyscy spojrzeli w jego stronę, gdzie zobaczyli mężczyznę i kobietę o trupiobladej karnacji. Kobieta z uśmiechem trzymała Lewisa za nogę. - Obawiam się,że Simon pójdzie z nami.

- Nie!- wykrzyknęła Clary.- To nie jego sprawa!

- Chętnie cię zabiję..- warknął Jace.

- Ostrożnie, naruszysz porozumienia. - odparł Alec do przyjaciela.

- Kolega ma rację. Nocne Dzieci nie złamały żadnych przepisów. Negocjaujemy, Przyziemny cały i zdrowy, w zamian za Kielich Anioła.

Łowcy stali w milczeniu, w oczach Clary pojawiły się łzy.

- Zegar tyka.. - pospieszył ich wampir i błyskawicznie zniknęli im z pola widzenia.

- Simon!

                                                                                   ***

- Jak Nocni Łowcy mogą być lepsi od tak zwanych Przyziemnych? - dopytała Clary przechodząc przez korytarz. 

- Chronimy ludzi. - odparła Izzy, a rudowłosa stanęła w miejscu. 

- Jasne.. - odwróciła się do pozostałych. - chronicie ludzi ale Simona zostawiłaś, świetna robota. 

Annabeth słysząc jej słowa posła jej piorunujące spojrzenie.

- To nie jest jej wina. - warknęła do rudowłosej.

- Ludzie powinni mieć resztki zdrowego rozsądku. - przytaknął Alec.

- Beth, Alec. Nie teraz.- warknęła Izzy. Na co blondynka prychnęła.

- Nie skrzywdzą Simona - powiedział powoli Jace.- Chcą Cię zbawić bo myślą, że masz Kielich.

- Dlaczego? Matka okłamywała mnie przez całe życie i ukryła w tajemnicy gdzie jest Kielich. - powiedziała sarkastycznie rudowłosa.

- No dobra co teraz? - zapytała Annabeth.

- Zameldujemy się u Clave. - chłopak wyminął ich - Niech wiedzą o Valentine.

- Że jest moim ojcem? - wzruszyła ramionami. - świetnie! Tylko co to da Simonowi? 

- To powiązanie, wampiry chcą Kielich.- odezwał się Jace.

- Pozwala tworzyć Nocnych Łowców.

- Kielich kontroluje demony.

- Zaproponują wymianę, Kielich za Simona. - dokończyła Annabeth.

- Wampiry oddadzą Simona, a Valentine matkę. - Clary złapała się za głowę. - stracę kogoś bliskiego. Może niech się biją o Kielich.

- Więc to nie ma żadnego znaczenia?

- Oczywiście, że ma. - posłała mordercze spojrzenie Alecowi. - Ocaliliście mi życie, więc wam zaufałam. Wybacz Beth za to w klubie. - zwróciła się do Jace'a i Lyn. Dziewczyna na słowa rudej tylko pokiwała głową. - dlatego teraz wy musicie zaufać mnie. Nie zmienię się z dnia na dzień.

- Została wychowana jak przyziemna. 

- Jesteś jej rzecznikiem. - chłopak zirytował się na słowa siostry. 

- Potrzebuję planu, nie rzecznika. - odparła Clary.

Fray odwróciła się i obejrzała się za siebie.

- Macie sprzęt, ekrany. - wskazała ręką na maszyny - czy to pomoże , znaleźć Simona? Właściwie to gdzie on jest? W grobowcu na Transywalnii?

- Są w hotelu DuMort. Na Gansevoort Street. - poinformowała Isabelle.

- To po co wróciliśmy tutaj? Chodźmy. - odparła ruda.

- Potrzebujemy uchwały Clave. - Clary skrzyżowała ramiona.

- Nie wypowiemy wojny wampirom. - powiedziała Izzy.

Clary oparła się o stół i i ramieniem dotknęła Annabeth. Ta rozchyliła szeroko oczy, znowu ogromny ból przeszył jej głowę. Odsunąwszy się od niej, złapała się za skronie. Zacisnęła mocno zęby. Do jej uszów nie dopływała reszta dyskusji pomiędzy łowcami. Lekko jęknęła i powoli otworzyła oczy, gdy zauważyła, wszyscy na nią spoglądają. 

- Beth? - zapytała zaniepokojona Isabelle. Podeszła do niej i położyła delikatnie dłoń na jej ramieniu. Ból natychmiast znikł. Blondynka potrząsnęła głową i słabo się uśmiechnęła. 

- Tak, chodźmy po Simona. - powiedziała i ruszyła do wyjścia.

Angelic Fate | Alec Lightwood [1] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz