Kelner

536 11 7
                                    

Sobota, czekałam na ten dzień od poniedziałku. Miałam zamiar wreszcie porządnie się wyspać. I zrobiła bym to gdyby nie dziadek. O 8 rano poczułam, że ktoś lekko szturcha mnie w ramię. Uchyliłam powieki i zobaczyłam roześmianego dziadka.

-Wen, wstawaj dziś idziemy zwiedzać 

-Co zwiedzać?- Zapytałam zaspana

-Jak to co? Bergen oczywiście- Uśmiechną się szeroko -Wstawaj szybko Nicolas już je śniadanie.

I w ten oto sposób, zamiast się wyspać, siedzę na tylnym siedzeniu, w samochodzie dziadka. Wymyślili sobie zwiedzanie.

-Zaparkujemy tutaj i na początek przejdziemy się dzielnicą Bryggen- Poinformował nas dziadek.

-Dlaczego mama z nami nie pojechała?- Zaczął dopytywać się Nicolas.

 -Mama razem z babcią...
-Pojechały do San Francisco na sprawę rozwodową- Dokończyłam.

Kilka dni wcześniej wieczorem, gdy kładłam się spać podsłuchałam rozmowę mamy z babcią. Nie rozumiem, dlaczego starają się tak bardzo to wszystko przed nami ukrywać. Nie jesteśmy już dziećmi. Mama chyba myśli, że ich rozwód może jakoś na nas wpłynąć. Ale prawda jest taka, że bardzo się z niego cieszę. Nie nawidzę ojca i obojętne jest mi to, czy kiedykolwiek jeszcze go spotkam. Ojciec zawsze był bardzo oschły w stosunku do mnie. Mam wrażenie, że dużo bardziej kochał Nicolasa. Dodatkowo, od kilku lat kiedy jego firma zaczęła podupadać, wyżywał się na mamie. O tym, że ma kochankę też dobrze wiedzieliśmy. Nawet nie starał się tego jakoś bardzo ukrywać.

Dziadek spojrzał na mnie smutno.
-Nie chcieliśmy, wam o tym mówić, żeby was nie stresować

-I dlatego, wymyśliliście te zwiedzanie?- Zapytał poddenerwowany Nicolas -Nie mamy pięciu lat, mogliście nam o tym powiedzieć. Mówiłem przecież, że chciałbym się spotkać ze znajomymi, zabrał bym się z nimi- Zaczął krzyczeć i wyszedł z samochodu trzaskając drzwiami.

Chyba pierwszy raz, zobaczyłam go, aż tak zdenerwowanego. Wyszliśmy z dziadkiem z samochodu i podeszliśmy do Nicolasa.

-Nie denerwuj się. Jeśli będziesz chciał, sam polecisz do San Francisco na weekend- Zaczął pocieszać go dziadek.

-Dobra chodźmy już- Burknął chłopak.

Podążaliśmy wzdłuż zabytkowej dzielnicy. Cały czas ciągnęły się kolorowe drewniane domki, przerobione na sklepy. Mój wzrok skupiony był bardziej na porcie i morzu, niż witrynach sklepowych. Przez jakiś czas spacerowaliśmy wąskimi uliczkami, aż doszliśmy do targu. Wszędzie były stoiska ze świeżymi rybami i owocami morza.

Po kilku godzinnym spacerze i rozmawianiu o kompletnie nie interesujących rzeczach, wreszcie zaszliśmy do restauracji. Byłam już strasznie wykończona i głodna. Usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy przeglądać karty z daniami. Byłam skupiona na wybieraniu posiłku, aż usłyszałam dziwnie znajomy głos.

-Co dla państwa?

Podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć, że przede mną stoi William. Jak to możliwe, że on jest tu kelnerem. Byłam w takim dużym szoku, że aż zrobiło mi się słabo.

-Nicolas, wybierz coś dla mnie. Ja muszę do łazienki- Powiedziałam szybko i uciekłam od stolika.

Boże tylko nie to. Znowu będzie miał do mnie problem. Teraz to nie ma nawet opcji, nic nie przełknę. Na drżących nogach wróciłam do stolika.

-Wen, wszystko dobrze? Zbladłaś- Zapytał zmartwiony dziadek

 -Jest ok- Odpowiedziałam szybko

Po 15 minutach przyniesiono nasze jedzenie. Bałam się podnieść wzrok, żeby znów nie spotkać gniewnego spojrzenia Williama.

-O Wen miło cię tu widzieć
Uniosłam głowę i zobaczyłam roześmianą twarz Melissy.
-O ty też tu pracujesz?- Zapytałam już troszeczkę bardziej rozluźniona.

-To restauracja naszych rodziców. Zawsze w soboty im pomagamy- Odpowiedziała dziewczyna, jak zawsze z szerokim uśmiechem. -Życzę państwu smacznego- Powiedziała jeszcze i wesołym krokiem zniknęła na ladą.

Ryba, którą zamówił mi Nicolas była na prawdę pyszna. Gdy by nie to, że restauracja jest rodziców Williama, na pewno częściej bym tu zaglądała. Po zjedzonym obiedzie, wróciliśmy do samochodu.

-Jak wam smakowało dzieciaki?- Zaczął dopytywać się dziadek

 -Nigdy nie jadłem lepszej ryby- Powiedział Nicolas

-To restauracja rodziny Harman. Przeprowadzili się tu jakieś dwa lata temu, a już naprawdę dobrze mi się powodzi. Są głównymi sponsorami waszej szkoły i jeszcze niedawno założyli tą restaurację.

-Gdzie mieszkają?- Zapytałam zaciekawiona. Nie myślałam, że dziadek może coś o nich wiedzieć.

-Gdzieś w pobliżu wzgórza Floyen, ale dokładnie nie wiem- Powiedział zamyślony dziadek- A czemu pytasz?

-Tak po prostu

Sama nie wiem dlaczego tak mnie to zaciekawiło. William był okropny i tak jak mówił powinnam trzymać się od niego z daleka. Ale coś silniejszego ode mnie, bardzo mnie do niego ciągnęło.

Nie nienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz