szalik. drarry.

2K 66 76
                                    

Był to grudniowy, mroźny dzień. Profesorowie zadawali co raz mniej, więc uczniowie Hogwartu częściej odwiedzali Hogsmeade. Jednymi z nich była grupka szóstoklasistów z domu Lwa - Harry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger.

Rudzielec ubrał się w swój kasztanowy sweter wydziergany przez mamę, na to gruby płaszcz, czapkę i szal w kolorach przewodnich Gryffindoru. Długowłosa kujonka również zdecydowała się na podobną odzież, aby ochronić się przed mrozem. Jedynie ich przyjaciel ubrał tylko koszulę, na nią szmaragdowo zielony sweter z napisem „H" - jak można się domyślić, Harry także dostał taki na tegoroczne święta od troskliwej Molly Weasley, jeansowe spodnie i czarną, niegrubą kurtkę, której na dodatek nie zapiął.

— Harry, nie będzie ci zimno? – zapytała, zdaniem Pottera, przewrażliwiona na komforcie przyjaciół Hermiona.

– Nie będzie, nie przejmuj się. – Chłopak przewrócił oczami, założył rękawiczki i skierował się do wyjścia z chłopięcego dormitorium - Idziemy? - spojrzał na zdziwioną Gryfonkę i nieprzejętego nierozsądnością Rona.

– Pewnie, chodźmy. – Rudowłosy pociągnął za sobą dziewczynę, po czym trójka przyjaciół wyszła z pokoju wspólnego Gryffindoru, a następnie z zamku Hogwart.

Chodzili godzinami po różnych sklepach. Harry był nieustannie w ruchu, dzięki czemu nie zwracał uwagi na niską temperaturę.

Kiedy postanowili odpocząć przy ciepłym kakao w Trzech Miotłach, dopiero wtedy zrobiło mu się zimno.

– Hermiono, nie przejmuj się. Działa na mnie w ten sposób to pyszne kakao, nie jest mi zimno! – powiedział głośniej zirytowany Złoty Chłopiec, który mimo przekonująco brzmiących słów - trząsł się.

Jego wytłumaczenia, a raczej ich próby, usłyszał Draco Malfoy - Ślizgon, który od dawna nie widział w nim wroga.

Jedyny syn Lucjusza Malfoya, który był najwierniejszym sługą Czarnego Pana, podszedł do grupy Gryfonów i podał jednemu z nich szalik.

Nie był to zwykły szalik w kolorach domu „odważnych" – wręcz przeciwnie. Zielona, wygrzana część ubioru czekała na wzięcie jej od właściciela.

– Weź. Trzęsiesz się z zimna – mruknął platynowłosy chłopak, który po swojej krótkiej wypowiedzi odwrócił wzrok od zielonookiego i zarumienił się prawie niezauważalnie.

— Eh? - Potter dziwnie jęknął, lecz przyjął podarunek — Dziękuję? Nie wiem co powiedzieć. — Chciał dodać coś jeszcze, lecz szarooki wszedł mu w słowa, które nieudolnie próbował ułożyć w sensowne zdanie.

— Po prostu weź nikomu o tym nie wspominaj. — brzmiało to dość ironicznie, jak na miejsce, którym się aktualnie znajdowali, gdzie praktycznie każdy mógł ich podsłuchać lub zobaczyć, lecz na szczęście nie było nikogo wokół, prócz siedzących obok przyjaciół Dracona. — Następnym razem weź szal. —powiedział cieplejszym głosem, niż zwykle i odszedł bez krzty emocji na jego bladej twarzy.

Harry nie odpowiedział, jedynie założył na siebie wcześniej ogrzany przez szyję Malfoya szalik.

~~~

Tydzień później wyszły na świat dzienny plotki, że Harry James Potter nosi czapkę z Gryffindoru, lecz szal Slytherinu. Nikt jednak nie był na tyle śmiały, aby spytać chłopaka z blizną na czole wprost, od kogo jest coraz częściej noszone przez niego ubranie.

~~~

Pewnego dnia, Harry jak zwykle przechadzał się po korytarzach Hogwartu. Tym razem samotnie, ponieważ jego przyjaciele, Ron i Hermiona, uczyli się do sprawdzianu na Numerologię. Postanowił pójść na błonie i zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza.

Nie spodziewał się jednak, że zobaczy coś, co zniszczy jego słodkie, nierealne nadzieje.

Kiedy wyszedł z zamku, od razu poczuł chłodny powiew wiatru na policzkach. Opatulił się szalikiem mocniej i poszedł przed siebie, aby usiąść przy jednym z drzew. Idąc w stronę świerku zauważył ciemnobrązowe, długie włosy pewnej dziewczyny - Astorii Greengrass, która namiętnie obściskiwała się z drugim Ślizgonem. Wówczas Harry zaczął intensywnie przypatrywać się jemu i po chwili wywnioskował, że jest to Draco Malfoy.

Momentalnie odechciało się Gryfonowi spędzać czas na dworze – nie podejrzewał platynowłosego o heteroseksualność. Odwrócił się na pięcie i zwrócił w stronę zamku. Pobiegł do swojego domu tak szybko, jak potrafił. Chciał zapaść się pod ziemię. Wpadł do Pokoju Wspólnego Gryffindoru z hukiem, niewyobrażalnie szokując przy tym znajomych.

—Harry! — krzyknęła Hermiona. — Co się stało, zobaczyłeś gołębia? – Przy tych słowach Ron zaśmiał się cicho.

— Nie, coś ty! — Przeszły go ciarki na samą myśl o tych piekielnych ptakach. — Natknąłem się na Draco. Namiętnie całował się z Astorią. — Zachciało mu się płakać.

Ron i Hermiona podeszli do przyjaciela i przytulili go mocno, aby go wesprzeć. Harremu poleciało kilka łez. Może jego zauroczenie nie trwało zbytnio długo, ale jednak Ślizgon był przystojny i, zdaniem Złotego Chłopca, uroczy.

— Przykro mi, kumplu. — powiedział rudzielec po chwili.

— Ej, nie płacz, bo ja się za chwilę rozkleję. — zaśmiała się Miona i otarła jego łzy rękawem — Pierwszy zawód miłosny Harrego, nie mogę w to uwierzyć. Co teraz zrobisz? Oddasz mu szalik?

— Spróbuję mu to oddać. — Ściągnął szal i pociągnął nosem, uwolnił się od uścisku troskliwych przyjaciół. — Zrobię to teraz. — powiedział stanowczym głosem i ponownie wyszedł z Pokoju Wspólnego.

Chłopak szedł pewnym krokiem, lecz w środku dalej czuł smutek i niezrozumienie. Wpadł na jakiegoś ucznia. Okazał się nim nie kto inny, jak Draco Malfoy.

— Patrz jak chodzisz, Potter. — Ślizgon nie szczędził sobie opryskliwych komentarzy.

— Wybacz, zamyśliłem się. — Harry speszył się, wstał i podał rękę Draco. Ten jej nie przyjął, tylko parsknął.

— Potrafię sam wstać. — Mówiąc to, podniósł się z podłogi. Spojrzał na drugą, lewą dłoń Pottera. — Chcesz mi to oddać? — zadał pytanie dość retoryczne.

— Yy... — Gryfon zająknął się — Tak. — odpowiedział, po czym uniósł lewe ramię, prostując przy tym całą rękę i przyłożył szal do policzka Malfoy'a.

— Zabieraj te łapy, Potter. — warknął — Zatrzymaj sobie tego śmiecia, i tak już był wynoszony. Załatwię sobie nowy. — powiedział z odrazą i odszedł z niesmakiem na twarzy.

Harry nie wiedział co zrobić. Chciał pobiec za chłopakiem i wywrzeszczeć mu w twarz, jak bardzo go nienawidzi, ale czuł się tak, jakby jego buty przykleiły się do podłoża i nie miały zamiaru się nigdzie ruszać. Kiedy Malfoy zniknął z jego pola widzenia, on podszedł do pobliskiego filara i oparł się o niego, po czym osunął się na nim jak ślimak.

Znów nie wiedział co robić.

Znów czuł się bezbronny.

Znów potrzebował porady, wsparcia.

Chciał przytulić się do rodziców, dowiedzieć się, jak to jest być kochanym. Owszem, wiedział, że jego przyjaciele go kochają, ale nigdy nie doznał matczynej, czy prawdziwej miłości.

„Może to jeszcze za wcześnie?" – zadał sobie pytanie. Niestety nie znał na nie odpowiedzi.

Znów zostały mu tylko uschnięte nadzieje, zniszczone marzenia, płacz.

Został mu tylko szalik. Jedyne wspomnienie po pierwszym zauroczeniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam w moim pierwszym, opublikowanym one-shocie. Został on zrealizowany dzięki licznym motywacjom dziewczyn z Discorda. Pomogły mi uwierzyć w siebie choć trochę :3

Specjalne podziękowania dla : Dominiki i Milenki ♥

◜one-shots◞  harry potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz