smile. blairon.

406 30 2
                                    

To był ciężki tydzień dla Rona Weasleya. Stracił serdecznego kolegę, przyjaciela, który tak naprawdę wykorzystywał ich znajomość tylko po to, aby być bliżej Harrego Pottera i mieć u niego względy. Ron wkurzył się na tę osobę, powiedział co o niej myśli i poszedł na błonia. Siedział tam dobre kilkanaście minut, zanim przyszła tam osoba, która wyciągnęła go z depresyjnych myśli.

W międzyczasie Harry również powiedział tej osobie, która wykorzystała jego przyjaciela do tak obrzydliwej rzeczy, jak okropne było jej zachowanie. Tuż po tym, chcąc pobiec do rudowłosego, przez przypadek wpadł po drodze na Blaise'a, który także miał w planach poszukać swojego obiektu westchnień.

— Idziesz po Rona? — zapytał go okularnik, o wszystkim wiedząc.

— Tak, wiesz może, gdzie jest? — odpowiedział szybko pytaniem czarnoskóry.

— Na błoniach. Uważaj tylko, bo ma dzisiaj słabszy dzień... — ostrzegł go Harry.

Blaise od razu poszedł w kierunku błoni i momentalnie zauważył charakterystyczną dla Weasleyów czuprynę.

— Hej, uśmiechnij się. — Szturchnął go i sam się uśmiechnął.

— Idź sobie. — Ron odskoczył z zaskoczenia, ponieważ zamyślił się, patrząc na niebo.

— Nie pójdę, dopóki się nie uśmiechniesz. — Czarnoskóry usiadł obok niego i również zwrócił głowę do góry, aby spróbować się domyśleć, co widzi tam piegowaty. — Co tam widzisz? 

Gryfon nie odpowiedział. Tylko się uśmiechnął.

— Dziękuję, że się uśmiechnąłeś.

— A ja dziękuję, że się pojawiłeś.

Ron dyskretnie położył swoją głowę na ramieniu Blaise'a. Ku uldze rudego – ten drugi nie protestował. Siedzieli w ciszy, choć w ich sercach i rozumach było tak głośno, że obydwoje byli cali w stresie.

— Czemu tu przyszedłeś? — odezwał się nagle Weasley.

— Pozwolę sobie nie odpowiedzieć na to pytanie.

Dalej siedzieli w głuchej ciszy, tym razem rozkoszując się chwilą.

Przychodzili tam przez następne trzy tygodnie i spędzili tam wiele godzin przyjemnych rozmów. Blaise odkrył talent Rona do śpiewania, a Ron Blaise'a umiejętność grania na ukulele. Obydwoje wpadli na pomysł robienia coverów różnych piosenek.

Pewnego dnia Weasley już czekał na Ślizgona, aby zaśpiewać mu kawałek piosenki, którą ostatnio usłyszał.

I was alone for a while.
You came along and you asked me for a smile...
and that's how our beautiful relationship began.
I know you for a bit of little time, but i feel that we can try.
So Blaise will you love me like I love you?
Please say yes, 'cause i kinda wrote this song for you.

Adresat tylko stał jak kołek przed śpiewakiem, nie wiedząc jak zareagować. Wreszcie poruszył się o krok bliżej i spróbował coś powiedzieć, ale wyszedł mu z ust tylko niezrozumiały bełkot, na który osoba na przeciwko niego zaśmiała się krótko.

— Kiwnij głową na tak lub nie, jeśli nie jesteś na razie nic powiedzieć.

Blaise kiwnął głową na "tak" i w ten sposób dwoje niewinnych nastolatków złączyło się uroczą miłością, z nadzieją, że chociaż to uszczęśliwi ich na jak najdłuższy czas.

~~~~~~~~

Przepraszam za wszelkie błędy, jeśli takie są lub słabą jakość shota, po prostu jestem dzisiaj do niczego, ale miałam wenę, to napisałam opowiadanie na podstawie piosenki "Lovesick Boys" od Conana Graya :3


◜one-shots◞  harry potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz