Cześć robaczki! ❤️ Niestety następny rozdział pojawi się dopiero w poniedziałek. Cały weekend mam zawalony różnymi sprawami i wolę wam nie obiecywać, że coś będzie, bo nie jestem tego pewna... Ale tymczasem zapraszam na dość długą opisówkę! Enjoy ✨
***
Dziewczyny siedziały w domu Astorii, gdzie docelowo miały porozmawiać o swoich problemach. Jednak średnio im to wychodziło póki co. Daphne miała podpuchnięte oczy przez łzy, które nie przestawały cieknąć jej z oczu. Tracey i Susan co jakiś czas podawały jej jedynie chusteczki. Astoria chodziła wściekła i wyzywała samą siebie. Roxanne próbowała ją uspokoić, ale bezskutecznie. Ginny siedziała wpatrzona w swój telefon i raz za razem kręciła jedynie głową. Pansy obejmowała ją jednym ramieniem, aby dodać jej w jakiś sposób otuchy. Hermiona natomiast popijała herbatę ziołową, która miała ją uspokoić. Jednakże przydałoby się to bardziej buzującej od emocji Lunie.
- Ja zacznę – powiedziała Ginny w pewnym momencie. Chciała mieć już to za sobą. – Przeczytaj – zwróciła się do Pansy, podając jej swój telefon, gdzie na ekranie widniały wiadomości od Blaise'a. – Na głos – dodała szybko.
Parkinson zaczęła czytać, a gdy skończyła zapadła grobowa cisza. Każda z dziewczyn martwiła się takim zachowaniem Blaise'a, ale nie wiedziały, czy wypadało to powiedzieć. W końcu on przez swoją głupotę ranił Ginny.
- Kochasz go? – odważyła się spytać Susan.
- Obecnie go nienawidzę i nie chcę mieć z nim nic wspólnego – odparła hardo ruda.
- Będziecie mieć dziecko – słusznie, acz nieśmiało stwierdziła Roxanne.
- Ojciec będzie widniał jako nieznany.
- Nie możesz mu tego zrobić! – wybuchła Daphne.
- A on może mi robić te wszystkie przykrości? – spytała gorzko Ginny.
- Wszystkie wiemy, że wciąż go kochasz, więc... - spróbowała ponownie Greengrass.
- Więc co? Miłość wszystko przezwycięży? – wtrąciła się tym razem Luna, która nie zarażała już nikogo swoim optymizmem. Była kłębkiem nerwów. – Bzdury.
- Blaise zrobił coś okropnego – odezwała się cicho Herm. – Skrzywdził każdego. Rozumiem, że sam coś przeżywał, być może nadal przeżywa, ale to go nie usprawiedliwia. Nie wierzę, że mając tylu przyjaciół, nie miał z kim porozmawiać o swoich problemach. Nie chciał tego zrobić i wolał uciec w stronę ranienia każdego z nas – westchnęła. – Jasne, że mu wybaczymy, ale myślę, że wszyscy będziemy potrzebować czasu.
- Racja – przyznała Ginny. – Być może i ja kiedyś mu wybaczę, ale potrzebuję czasu.
- Rozumiem – przytaknęła Daphne. – A teraz mów co z tobą Ast, bo aż cała drżysz.
- Bo jestem idiotką! – wybuchła dziewczyna. – Jestem kompletną kretynką. Zarozumiałą, zakompleksioną, kłótliwą idiotką!
- Do rzeczy – westchnęła Roxanne, która usłyszała ten tekst jakieś sto razy w ciągu piętnastu minut, ale wciąż nie wiedziała, co skłoniło Astorię do takiego zachowania.
- Pokłóciłam się z Seamusem – westchnęła. – Zarzuciłam mu zdradę. Powiedziałam, że z pewnością mnie zdradza w szpitalu. Cóż... Nie powtórzyłam mu tego jeden raz. Odkąd urodziła się Layla wciąż robiłam mu takie głupie insynuacje. Jestem idiotką!
- Dlaczego? – spytała zdziwiona Luna. – Przecież Seamus jest w ciebie kompletnie zapatrzony. Czemu wymyśliłaś takie brednie?
- Nie wiem, w porządku?! – wybuchła Greengrass, opadając ciężko na fotel. – Nie mam pojęcia! Po porodzie zyskałam kilka dodatkowych kilogramów i czułam się z tym źle.
CZYTASZ
Social Media PART II - Dramione
FanfictionDruga część Social Media. Konieczna jest znajomość pierwszej części! Mogą pojawić się zdjęcia nieodpowiednie dla osób poniżej 16 roku życia, przekleństwa oraz treści o tematyce seksualnej.