9

46 8 6
                                    

Przez kolejne dni wyciągnąłem kilka mniej i bardziej pożytecznych wniosków.

Wniosek pierwszy: ludzie kochają milionerów, a miliarderów to już w ogóle! Po prostu ich uwielbiają. Zaczynałem nawet odnosić wrażenie, że milionerzy stali się takimi bogami naszych czasów, a miliarderzy to już w ogóle stanowią dla niektórych wyznacznik wiarygodności. Na przykład podczas ostatniej pandemii Elon Musk (to ten koleś od Tesli - tych drogich aut) stwierdził, że pandemia nie jest do końca prawdziwa i wywołało to lawinę ludzi, którzy uwierzyli, że mówi prawdę. Wielu twierdziło, że pandemia to tak naprawdę spisek Billa Gatesa (założyciela Microsoftu). To jednocześnie szokujące i smutne jak bardzo ludzie chcieli, aby bogacze mieli nad nimi władzę, a jednocześnie doszukiwali się tej władzy i kontroli tam, gdzie niekoniecznie ona była.

Wniosek drugi: jak jesteś bogaty to masz popularność, ale najlepiej jak mieszkasz w USA. Czy przeprowadzka tam to taki znowu szalony pomysł?

Wniosek trzeci: mój mózg działał szybciej niż najszybszy kalkulator - powinienem spróbować grać na giełdzie!

Niestety mój ojciec dostał zawału (dosłownie), gdy zobaczył ile wygrałem na giełdzie w cholerne trzy dni. Teraz siedzę w szpitalu i zastanawiam się czy nie zabiłem ojca tym, że szybko chciałem zrobić z siebie jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Ale czy to moja wina, że ludzie nie słuchali biednych? Potrzebowałem tej kasy.

Wniosek czwarty: jestem pieprzonym tchórzem. Oddałem Jatei dziennik, ale nie byłem w stanie poruszyć z nim tego tematu. Myślę, że po prostu nie byłem gotowy. Może on też nie był gotowy. Bo jak niby miałem powiedzieć cholernemu kosmicie, który zmienił mi kod genetyczny, że wiem, że jest moim synem?

Mam nadzieję, że starsza wersja mnie wszystko przemyślała i że Jatei nie zginie przez próbę ocalenia ludzkości, bo, wniosek piąty: ludzie są głupi (no może nieliczni są mądrzy, ale trzeba przyznać, że większość naszego gatunku to skończeni idioci), a Jatei był mądry (i nie chodziło tylko o wiedzę, którą posiadał, ale też o to, że był po prostu inteligentny). Jeśli jakimś cudem obaj z Jatei przeżyjemy ten cały cyrk z ratowaniem świata to może powinienem go przedstawić rodzicom? Tylko jak, do jasnej cholery, mam im wytłumaczyć, że mój syn wygląda na starszego ode mnie?! No i Jatei kazał nie ufać ojcu. Cóż, aktualnie mój ojciec mógł umrzeć, a to jakoś sprawiało, że zacząłem się martwić bardziej niż powinienem i zastanawiać się nad tym czy nie powiedzieć mu prawdy.

Nie, Piotrek, nie możesz powiedzieć własnemu ojcu, że porwali ci kosmici, zmienili ci kod genetyczny, obdarzyli wiedzą jaka nie śniła się żadnemu człowiekowi, dali ci super moce rodem z komiksów i filmów superbohaterski, po czym powiedzieli, że masz ratować Ziemię, bo za inaczej za kilka lat nastąpi koniec świata i dodać, że jeden z tych kosmitów to twój syn! Prędzej ojciec wziąłby za wariata niż w to uwierzył.

Ale przecież widział co zrobiłem na giełdzie, tak? Zarobek średnio miliona dolarów (tak - dolarów) dziennie nie był czymś osiągalnym dla zwykłego człowieka, prawda? Może by uwierzył... Zdecydowanie powinienem przestać o tym myśleć. Natychmiast!

Wracając do giełdy, bo chyba nie do końca to wyjaśniłem - stwierdziłem, że skoro ludzie chcą mieć nad sobą milionerów i miliarderów i traktują ich jak bogów to jedyną możliwością, aby zdobyć siłę przebicia i zmusić ludzi do słuchania są pieniądze. Jeśli utrzymałbym bieżący algorytm, za miesiąc powinienem mieć na koncie ponad dziesięć miliardów. Myślę, że to wystarczająco, aby wówczas zacząć działać. Tylko czemu przeprowadzka do Stanów tak bardzo mnie przerażała? Przecież to rzekomo był kraj marzenie. American Dream - tak to się mówiło. Problem w tym, że kluczową rolę odkrywało słowo "rzekomo". Ameryka wcale nie była tak idealna jak próbował to promować jej marketing. Ten kraj to gówno. Jedno z największych na świecie. Ludzie latają z bronią po ulicach, dzieciaki strzelają do siebie w szkołach, terroryzm jest na porządku dziennym, policja może aresztować cię dosłownie za wszystko, sądy często podejmują niezrozumiałe decyzje, a jakby tego było mało, ich wybory prezydenckie opierają się na wyborze "totalny idiota" kontra "jeszcze większy idiota" (dobra, nie oszukujmy się - to z wyborami działo się akurat wszędzie, gdzie działała demokracja). Kto w ogóle uznał, że demokracja w obecnej formie to dobry pomysł i dlaczego tak bardzo skrzywdził swoim debilizmem ludzkość?

Nie planowałem być typowym bogaczem - co to to nie. Chciałem jedynie zwrócić na siebie oczy świata i pokazać się jako bogaty geniusz - ludzie wielbili bogatych geniuszy. To pozwoliłoby mi próbować zmienić ludzkość. Być trochę jak Nikola Tesla, ale z pieniędzmi i sporo większym rozgłosem. Tylko problem w tym, że spora część i tak wciąż będzie miała swoje zdanie - do nich też będę musiał znaleźć sposób dotarcia. Może powinienem przedstawić się jako jasnowidz? Miałem przecież w głowie recepty na szczepionki na wszystkie najbliższe pandemie, które miały się wydarzyć w ciągu najbliższych kilka lat - mogli uwierzyć, że to przewidziałem, prawda? Pozbycie się pandemii to zmniejszenie ryzyka wojny. Bo to ta wojna miała dobić zdziesiątkowaną po następujących jedna po drugiej pandemiach ludzkość.

Miliarder, który dorobił się na giełdzie, jest jasnowidzem i ma recepty na szczepionki przed groźnymi chorobami - brzmiało nieźle, prawda? Gorzej jeśli ktoś stwierdzi, że sam wypuściłem te cholerne wirusy i inne cholerstwa, a tacy ludzie na pewno się znajdą.

Kogo ja chciałem oszukać - to byłoby zbyt piękne, gdyby mi w to uwierzyli. Ludzie, mimo wszystko, nie byli aż takimi idiotami.

Kasa załatwiała dużo, ale nie wszystko. 

Chrzanić kasę i ratowania świata, lekarz właśnie wyszedł z sali taty.

— Co z nim? — spytałem, bojąc się, że więcej go nie zobaczę. Pokłóciliśmy się chwilę przed tym jak zasłabł, nie chciałem, żeby to była nasza ostatnia rozmowa.

Był wściekły, że rzuciłem pracę, którą mi załatwił i całe dnie siedziałem przy komputerze. Padło bardzo dużo niepotrzebnych słów, sporo wyzwisk z obu stron, aż w końcu pokazałem mu co robię i pokazałem jak dobry w tym jestem. Minutę później wzywałem pieprzoną karetkę. Zadzwoniłem do mamy, ale miała problem, żeby zerwać się z pracy, więc miałem ją o wszystkim informować.

— Wyjdzie z tego — zapewnił mnie. — Możesz do niego wejść, ale nie może się teraz denerwować.

— Dobrze.

Zawahałem się. Czy nie zdenerwuje się na sam mój widok?

Mimo to wszedłem do sali, w której leżał mój tata, po drodze pisząc do mamy wiadomość, aby chociaż trochę ją uspokoić. Łóżka obok szczęśliwie były puste - tylko jedno, na końcu sali, było zajęte, ale było w bezpiecznej odległości, więc mogliśmy rozmawiać dość swobodnie.

— Jak się czujesz? — spytałem.

— Mój syn wraca po trzech latach, buntuje się, rzuca pracę i nagle zarabia trzy miliony złotych na giełdzie. Cudownie się czuję.

Skrzywiłem się nieco, bo tata chyba nie był do końca świadomy kwoty, którą zobaczył.

— Trzy miliony dolarów — poprawiłem go. — Gram na giełdzie światowej, nie polskiej. 

— Masz pojęcie, co można mieć za takie pieniądze? — spytał. — Spłacilibyśmy kredyt, nie musielibyśmy pracować do końca życia, moglibyśmy jeździć na wakacje...

Jak miałem mu powiedzieć, że te pieniądze nie są dla niego, że nie są dla rodziny? Że muszę wyjechać? Może powinienem zostawić rodzicom jakąś małą część? Może powinienem chociaż po części szczerze z nim porozmawiać?

— Tak, będzie super, zobaczysz — zapewniłem go z tak bardzo sztucznym uśmiechem, że nigdy nie było mi bardziej wstyd.

Jak już mówiłem - jestem pieprzonym tchórzem. 

A/N

Kto tęsknił?

WybraniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz