7

267 15 17
                                    

Odzyskałem świadomość w zupełnie innym miejscu. To było coś w rodzaju wielkiej, podziemnej jaskini. Było niemal zupełnie ciemno, światło wpadało tutaj tylko przez jednen otwór w skałach. Powietrze było strasznie ciężkie, wręcz gęste i duszące od dymu, siarki i innych takich. I to okropne gorąco wprost dobijało.

Leżałem chwilę, nie rozumiejąc, co się dzieje. Gdy się podniosłem, zauważyłem, że mam łańcuchy na nadgarstkach i jestem nimi przykuty do ziemi. Fuknąłem cicho, próbując się uwolnić. No zaraz, ale jakim prawem on mnie więzi w tym dziwnym miejscu?

Gdy tak bezradnie próbowałem się wyswobodzić, usłyszałem go przed sobą.

-Zaskoczony?

Podniosłem wzrok. Mój ojciec nie był już ubrany w swoje zwykłe, codzienne ubrania, składające się na czarny garnitur. Tym razem miał na sobie (no dobra, jedyna wspólna rzecz to kolor, on chyba kocha ten czarny) czarne, zdobione czerwonymi rubinami, wyglądające na królewskie, szaty. Wyglądał jak najprawdziwszy władca wampirów. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Już wiedziałem, że moja obecność tutaj nie skończy się dla mnie dobrze.

-Odpowiadaj - syknął, a ja poczułem miażdżący ból w okolicach serca. Krzyknąłem i padłem na ziemię, twarzą do niej. - O, jak mi miło. Już się przede mną kłaniasz? A teraz mów, co ci każę. Nazwij mnie swoim panem.

Zacisnąłem zęby. Nie chciałem tego powiedzieć, to nie mogło przejść przez moje gardło. Nie będę się tak poniżał! Ale ból narastał z każdą chwilą coraz bardziej. Dociskał mnie do ziemi tak mocno, że aż krzyczałem. Ale nadal tego nie powiedziałem. Ojciec, a w zasadzie mój teoretyczny władca, wyraźnie się denerwował, widząc, jaki jestem uparty.

-Nie chcesz się mnie słuchać, tak? Pokazać ci, czym to się skończy?

Wyłem z bólu. Rzucałem się na prawo i lewo, ale nie mogłem się od tego uwolnić. Słyszałem jego szyderczy śmiech, który przyprawiał mnie o dreszcze. Wiłem się po ziemi, krzycząc i już dosłownie płacząc.

-Powiedz to, to są tylko trzy słowa... Nie chcesz przecież tak cierpieć, prawda? Afuro.

Gdy znowu wypowiedział to imię, zamknąłem szybko oczy. Rzuciło mną na bok, a ja uderzyłem głową o skalną ścianę. Poczułem, jak po twarzy spływa mi cienka strużka krwi. Zacisnąłem zęby i wyszeptałem:

-J...jes...teś m..moim pa...panem...

Natychmiast wszystko przestało mnie boleć. Ostrożnie uchyliłem powieki i ze zdziwieniem się rozejrzałem. Spojrzałem na ojca i spytałem cicho:

-Jak to zrobiłeś?

-Mogę więcej, niż ci się wydaje.

Podszedł i podniósł mnie za włosy do góry. Zabolało. Jęknąłem, ale nie miałem śmiałości stawić oporu. Poddałem się mu już, więc... teraz będzie robić ze mną co tylko zechce. Musiałem być mu posłuszny i najlepiej zupełnie potulny, jak baranek. A wtedy nic mi się nie stanie... Chwila! Zaczynam powtarzać jego słowa! Co się ze mną dzieje...

Puścił mnie, a ja opadłem na ziemię. Chwilę później podniosłem na niego wystraszone spojrzenie. Co ze mną robi, że myślę tak, jak on tego chce? Nienawidzę tego uczucia. Chcę myśleć po swojemu, chcę mieć własne zdanie, a on mi je odbiera! To było bardzo nie fair.

Znowu złapał mnie za ramię i szarpnął mną. Zrobił to trochę mocniej. Aż łańcuchy się całe napięły. Zabolało. Poczułem, że nadgarstki zaczynają mi krwawić... Władca wampirów chwycił moją rękę i, ku mojemu przerażeniu, zlizał delikatnie strużkę krwi, uśmiechając się psychopatycznie. A ja w myślach tylko błagałem, żeby już dał mi spokój i zostawił mnie samego. Nawet z tymi łańcuchami. Byle tylko sobie poszedł...

Z pamiętnika AphrodiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz