19

120 10 9
                                    

Otworzyłem niepewnie oczy. Od razu się zorientowałem, że znajdowałem się w szpitalu. Westchnąłem ciężko, próbując z powrotem zasnąć. Ale nie szło mi. Słońce nie pozwoliło mi znowu zapaść w sen. Usiadłem powoli i się rozejrzałem. Byłem podpięty pod kroplówkę. A w tej sali siedziałem sam. Uśmiechnąłem się do siebie, dotykając wcześniej przeciętego nadgarstka. Rany nie było. Nakryłem się kołdrą i ostrożnie wtuliłem w nią twarz, oddychając tym świeżym zapachem.

Do sali wszedł lekarz. Zmierzył mnie obojętnym wzrokiem, po czym położył jakieś papiery na stoliku i wyszedł. Trochę mnie to zdziwiło, że nic mi nie powiedział. Westchnąłem i, jęcząc przy tym, podniosłem się z łóżka. Chwyciłem kartki i wróciłem na materac. Zacząłem przeglądać to, co mi dał. Wszystko wyglądało zwyczajnie, tu dobry wynik, tu dobry... I doznałem wstrząsu. Wrodzona wada serca pod nazwą "ubytek w przegrodzie międzykomorowej". Żebym ja chociaż wiedział, co to znaczy!

Złapałem szybko telefon i wygooglałem, co to jest. Przeczytałem. Odłożyłem urządzenie, patrząc w ścianę. W sumie, nie zrobiło to na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Położyłem się z powrotem. Leżałem ze świadomością tego, jak poważnie chory jestem. W sumie, miałem to serdecznie gdzieś. W końcu i tak umrę, nie? A nie, no właśnie. Umrę dopiero jak ktoś mnie zabije, taki mój wampirzy NIEurok. Heh jak miło. Zaraz, chwila... Mam depresję? O taaak, pięknie.

Myśli krążyły w mojej głowie w kółko, jak zabawkowy pociąg. Byłem naprawdę skołowany. Nie wiedziałem, co z tym wszystkim robić. Domyślałem się, że powinienem zostać w szpitalu na dłużej, żeby mnie "naprawili", ale... Z drugiej strony nie miałem pieniędzy. No i też nie chciałbym, żeby ktokolwiek zobaczył, kim jestem. Przecież to będzie widać. A wtedy mogłoby być ze mną krucho, bo przecież kto by nie chciał mieć domowego, zupełnie niegroźnego, i tak zwanego "uroczego" wampirka? Ciężko westchnąłem, zamykając oczy. Przysnąłem.

Obudził mnie głos Destry. Nieomylny on, dobrze wiedział, gdzie mnie szukać. Powoli otworzyłem zaspane paczałki i jęknąłem, gdy się zorientowałem, że chłopak przegląda wyniki moich badań. Próbowałem mu te kartki zabrać, ale nie ich sobie odebrać. Uparcie odczytał wszystko do samego końca. Kiedy skończył, bardzo poważnie na mnie spojrzał. Spuściłem głowę, oczekując jakiegoś ochrzanu czy czegoś... Ale to nie nastąpiło. Destra tylko delikatnie przytrzymał mnie za ramię, szepcząc:

-Trzeba cię leczyć.

Podniosłem na niego zdziwiony wzrok. Chłopak nie wyglądał jakby miał żartować. Nie. On to mówił na serio. Ta myśl mnie troszkę pocieszyła. I choć nie zajął się tym, co mi się stało, teraz wykazywał się dużą opiekuńczością. Byle by to nie była NADopiekuńczość. Niepewnie się uśmiechnąłem. Destra nadal patrzył mi uważnie w oczy, jakby chciał tam sprawdzić, czy mnie coś przypadkiem nie boli. W tym momencie złapałem się za serce, które zaczęło bardzo szybko bić. Bolało trochę. Myślałem, że może zaraz przestanie, ale nie. On się tylko wzmagał. Jęknąłem, patrząc na Destrę z rozpaczą. Zrozumiał, co jest. Wybiegł z sali po lekarza.

Skuliłem się na materacu, bo z każdą chwilą bolało coraz mocniej. Mimo to, uśmiechnąłem się do siebie. W sumie, to takie przyjemne. Wszyscy wokół nareszcie się o mnie troszczą. Jestem zadbany, interesują się moim życiem.. Miłe. W końcu ktoś zorientował się, że ja też tego potrzebuję.

Wrócił Destra z lekarzem. Tym samym, co przyniósł wcześniej papiery. Doktor znowu obrzucił mnie tylko spojrzeniem, po czym odwrócił się, żeby wyjść. Jednakże chłopak go zatrzymał. Był zdziwiony i jednocześnie wkurzony. Mężczyzna tylko na niego litościwie spojrzał. Potem przeniósł wzrok na mnie.

-Nie mam zamiaru pomagać wampirowi. Zabieraj go stąd, zanim nie wezwę ochrony.

-On MUSI być leczony! - Destra zacisnął zęby w bezsilnej złości. - Jego to boli!

Z pamiętnika AphrodiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz