"my sister, my responsibility"

220 18 17
                                    

Kiedy trwa noc, a na niebie unosi się księżyc nie powinno nas to przerażać i dziwić. Ciemność to normalne zjawisko o tej porze. Jednak ta noc różniła się od innych. Ta noc, faktycznie zwiastowała ciemne czasy i mrok.

Bo ta noc zmieni wszystko.

Blondyn zapiął ostatni guzik swojej czarnej koszuli i nałożył na wierzch garnitur tego samego koloru. Sięgnął prawą ręką po swoją różdżkę i nie wahając się, wyszedł ze swojego tymczasowego pokoju.

Na korytarzu nie było żadnej żywej duszy, co pozwoliło mu uniknąć świadków, którzy mogliby mu zaszkodzić. A nawet przeszkodzić.

Spokojnie wdrapał się po długich schodach na wieżę astronomiczną, dokładnie wiedząc co go tam czeka.

Gdy tylko pokonał ostatni stopień, rozejrzał się za poszukiwaniem tej jedynej osoby. Jedynej osoby, która mu przeszkadzała.

Z wyciągniętą dłonią, w której trzymał różdżkę szedł wolnym krokiem przed siebie, gdzie stała jego ofiarą odwrócona plecami do niego.

Owa postać jakby czując czyjąś obecność, gwałtownie odwróciła się w stronę blondyna, a jej oczy były we łzach.

To jednak nie zrobiło na nim wrażenia.

— Nie rób tego. — Szepnęła bezsilnie, wiedząc doskonale co ją czeka. — Walcz z tym! — Krzyknęła głośno, jednak i tak nikt nie usłyszałby jej.

— Z czym walczyć? — Wzruszył ramionami. — To ty jesteś moim celem, to ty jesteś szkodnikiem. — Wycedził przez zęby bez żadnych emocji.

— Proszę... — Szepnęła szlochając.

Avada Kedavra! — Rzucił zaklęcie bez żadnych skrupułów.

Ciało odbiło się i w zwolnionym tempie zaczęło spadać z wieży. Chłopak podszedł do bariery i patrzył z aroganckim wyrazem na opadającą sylwetkę.

Jej załzawione i otwarte oczy patrzyły na stojącego czarodzieja, a jej blond włosy zwisały w dół co jakiś czas opadając na jej ramiona.

— Od zawsze byłaś niepotrzebna. — Mruknął, spoglądając na ciało, które wylądowało na ziemi.

Nie oddychała. Umarła. Wykonał zadanie pomyślnie.

Sabrina! — Wrzasnął, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej na swoim łóżku. Głośno oddychał, rozglądając się po pomieszczeniu.

Powoli docierało do niego co się wydarzyło, a jego bicie serca wracało do normalnego tempa.

— To tylko sen, to tylko sen... — Mówił sam do siebie starając się uspokoić.

Powoli przetarł dłońmi po swojej twarzy i wrócił do poprzedniej pozycji. Jednakże tym razem leżał prosto, patrząc pusto w sufit.

Powoli przymknął swoje powieki, żeby za chwilę móc na nowo je otworzyć.

— Moja siostra, moja odpowiedzialność.

×××

Kolejnego poranka zły sen odbijał się na samopoczuciu chłopaka. Stał w sali lekcyjnej ze swoimi przyjaciółmi, jednak w ogóle nie był zainteresowany ich dyskusją i gapił się w podłogę.

Po przeciwnej stronie stała rozbawiona blondynka w towarzystwie swojej przyjaciółki. Humor jej dopisywał, a raczej próbowała dobrze spędzać ten czas.

Fakt, że lekcje miała z bratem, z którym niewiele co rozmawiała oraz z jej szkolną miłością od trzeciej klasy wcale nie poprawiał sytuacji.

Wiedziała, że musi coś zrobić. Musi pomóc swojemu bratu i przeszkodzić mu w popełnieniu największego błędu. Ona sama nie będzie potrafiła go przekonać. Już raz próbowała i nie udało się.

Jedyną nadzieją jest obiekt westchnień blondyna, który także znajdował się w tej klasie. Doskonale wiedziała o jego uczuciach jakie darzył swoją sympatię. Wielokrotnie namawiała go do zmiany swojego zachowania wobec niej i wyznaniu swoich uczuć. Jednakże bez oczekiwanego rezultatu. Powodem tego mogło być ich pochodzenie i zdanie ojca.

Draco od dziecka próbował być w jego oczach tym najlepszym synem, z którego mógłby być dumny. Spowodowało to, że chłopak uważał się za lepszego od innych i gardził zdrajcami krwi, a zwłaszcza tymi —którzy urodzili się w mugolskiej rodzinie.

Kompletne przeciwieństwo swojej bliźniaczki.

Wiedziała jednak, że chłopak myśli inaczej, choć bał się do tego przyznać.
To prowadziło często do ich kłótni.

— Tak, pani... — Uslyszala głos profesora, więc szybko wybudziła się z krótkiego transu.

— Granger, panie profesorze. — Zwinnie odpowiedziała ciemnowłosa i zaczęła tłumaczyć.

Kątem oka dostrzegła jak jej bliźniak podniósł głowę i zaczął się wpatrywać w ich stronę. Doskonale wiedziała, że swój wzrok wbijał w jej przyjaciółkę, jego zauroczenie.

Aby Hermiona jej pomogła, będzie musiała wyjawić długo skrywany sekret swojego brata. Może i ją znienawidzi za to, ale będzie musiała to zrobić. Czy mu się to podoba, czy nie.

Lekcja minęła sprawnie. Polecenie zadane przez nauczyciela zostało wykonane pomyślnie przez Wybrańca, co zdziwiło ją trochę. Fakt, że to on został najlepszy a nie panna Granger był dość zabawny. W końcu to nowość, że nie jest najlepsza.

Kiedy zmierzała w kierunku swojego dormitorium z przyjaciółmi, zauważyła blondyna, jak skręca w korytarz, który był mało uczęszczany przez uczniów.

— Później do was dojdę. Muszę coś załatwić. — Poinformowała krótko i nie czekając na ich odpowiedź, ruszyła za swoim bliźniakiem jednak tak, żeby jej nie zauważył.

Kiedy nareszcie byli sami, chwilę zaczekała zanim zacznie dalej iść.
Nie mogła pozwolić, aby ją nakrył. Musi dokładnie dowiedzieć się co robi, zanim zrobi to ktoś inny.

Wychyliła delikatnie głowę zza ściany i zobaczyła jak drzwi znajdujące się naprzeciwko niej powoli znikały.

Pokój życzeń.

— Co ty kombinujesz, braciszku? — Zapytała sama siebie, wciąż wpatrując się w zwykłą już ścianę.

Ostatni raz spojrzała w tamtą stronę i skierowała się spowrotem do swojego dormitorium.

Nie było sensu tam stać i czekać. I tak niczego by się nie dowiedziała. Musiała to zrobić na spokojnie.

Z pomocą Hermiony.

×××
Mamy w końcu kolejny rozdział.

Troszkę dłuższy rozdział niż poprzednie, ale idealnie wciąż nie jest.

Postaram się pisać je dłuższe.

Piszcie, jak wrażenia po rozdziale.

Shippujecie Draco z Hermioną?
A może macie swoje przypuszczenia co do sympatii Sabriny? Dajcie znać kogo obstawiacie!

UNBREAKABLE VOW malfoy twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz