Rozdział 5

11 4 6
                                    

Drogi Pamiętniczku!

Już kolejny miesiąc myślę o Jasonie. Cały czas widuje go na przerwach, cały czas mam z nim sny. Nie mogę, a może nie chcę o nim zapomnieć. Coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec, że coś się jeszcze wydarzy. Szczerze mówiąc, mam już dość tego, że nie mogę normalnie funkcjonować w domu, a tym bardziej w szkole. Nie mogę się skupić na lekcjach, co spowodowało nagły spadek moich ocen. Poprawka, nie mogę się skupić na NICZYM, bo cały czas mam go w pamięci. To jest strasznie męczące. Ale najgorsze jest to, że ja nie mam u niego żadnych szans. On jest starszy i na pewno nie patrzy na młodsze dziewczyny, a na pewno nie na takie jak ja. Byłam głupia, myśląc, że coś z tego będzie. Ale to jest pewne, że nic nie wyjdzie, bo my jesteśmy totalnymi przeciwieństwami. On wysoki, ja niska, on szczupły, ja niska. On ładny, ja obrzydliwa, on chudy, ja gruba.

Jestem tak tym zdruzgotana, że przez ostatnie noce cały czas płaczę. Nie mam już siły się uśmiechać. Przy rodzicach i w szkole udaję, że wszystko jest ok, ale szczerze mówiąc to nic nie jest tak, jak być powinno! NIC!!!

Kolejny dzień i kolejne miliony wylanych łez, kolejne godziny użalania się nad sobą i swoim wyglądem.

Ja już tak nie mogę. To zaczyna być coraz bardziej męczące.



- Za ile koniec?- Zapytałam, nie mogąc już usiedzieć na miejscu. Ostatnia lekcja i do domku!

- Dokładnie za 20 sekund- uśmiechnęła się Caroline. -Szczęściara z ciebie, że kończysz godzinę wcześniej.

- No tak, ale za to w czwartek siedzę dłużej niż ty.

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, wybiegłam z sali, jak poparzona. Byłam już blisko swojej szatni, kiedy centralnie przede mnie wepchnął się Jason z Nickiem i jakimś jeszcze innym kolegą. Gdyby to był ktoś inny na pewno to by się skończyło inaczej, a nie tak jak teraz. Stanęłam jak słup soli i gapiłam się na nich, jak na jakiś obraz w galerii. Kiedy ludzie idący za mną zaczęli mnie popychać do przodu, ja szybko się ocknęłam i powędrowałam to szatni po kurtkę. Chciałam sprawdzić, w którą stronę idzie mój crush, ale tłumy ludzi zablokowały mi wyjście. Po jakiś 3 minutach udało mi się opuścić szkołę. Nie liczyłam już nawet na to, że go zobaczę, bo sądząc po jego długach nogach, na bank szybko chodzi i już go nie ma w okolicach szkoły. Gdy dotarłam do skrzyżowania chodnika naprzeciwko naszego liceum rozglądnęłam się jeszcze we wszystkie strony i wtedy.... Wtedy zobaczyłam JEGO. Nasz wzrok się spotkał, a chłopak lekko się uśmiechnął. Jakim cudem? Co on tu jeszcze robił?! Czemu, kiedy ja się odwróciłam, on też to zrobił i oboje przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy zdałam sobie sprawę, że za długo tak stoję i się na niego gapię, odgarnęłam włosy do tyłu i poszłam w drugą stronę na szkolny parking. Tam czekał już na mnie David. Po 15 minutach byłam już w domu. Zjadłam obiad, który przygotowała mi nasza gosposia i poszłam do pokoju odrobić lekcje.

Gdy zrobiłam wszystko do szkoły, postanowiłam trochę poszperać w Internecie. Może Jason ma Instagrama, a tam jakieś swoje posty!! Na samą tę myśl lekko się zarumieniłam. „Brak użytkowników pod nazwą Jason Jeffrey".

- Co jest?- powiedziałam na głos, gdy po raz kolejny nie było żadnego profilu pod taką nazwą. Wpisywałam wszystko: samo imię, samo nazwisko, najpierw imię, później nazwisko i na odwrót, ale nic to nie dało. Szukanie Jasona na wszystkich portalach społecznościowych zajęło mi chyba z 2 godziny. Postanowiłam chwilę poćwiczyć. Zeszłam na dół do siłowni i zaczęłam od krótkiej rozgrzewki. Po 30 minutach wróciłam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i gdy miałam się już położyć spać moja komórka zawibrowała. Kto do mnie o tej porze pisze? Pomyślałam i odblokowałam ekran.

Numer prywatny:

Czemu wolisz jego? Co on ma w sobie takiego, że na niego bardziej zwracasz uwagę, niż na mnie?

Od Margo:

To chyba jakaś pomyłka.

Nikt już nic więcej nie odpisał. Czemu ja mam wrażenie, że o jednak było skierowane w moją stronę? Co jest? Czy moje przyjaciółki robią sobie ze mnie bekę? Przeczytałam jeszcze kilka razy tą wiadomość i położyłam się na łóżku. Skąd ten ktoś ma mój numer telefonu? Przecież nikt go nie ma oprócz Katy, Caroline i kilku innych znajomych. Czy ktoś chce mnie nastraszyć? W mojej głowie zaczęło pojawiać się mnóstwo pytań ale nie mogłam znaleźć na nie odpowiedzi.


*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*


JASON

- Jason!!- w tłumie uczniów ujrzałem machającego do mnie Nicka. Odwzajemniłem gest na znak, że go widzę.

- Cześć.

- No stary, już myślałem, że będę sam na tej historii.

- No może byś w końcu coś robił- puściłem mu zadziorny uśmiech. Nick jest bardzo leniwy. Na wszystkich lekcjach to ja za niego odwalam całą robotę, a on tylko zgarnia za to oceny.

- Czy mam ci coś zrobić z tą twoją piękną buźką?- Nie zdążyłem mu odpowiedzieć.

- Oliviers, Jeffrey długo będę na was czekać? Wejdziecie łaskawie do klasy?- Pani Morgan spojrzała na nas z grozą.

- Już się robi!- Nick uśmiechnął się do nauczycielki, na co ona tylko pokręciła głową.

Lekcja minęła mi dość szybko. Gdy zadzwonił dzwonek razem z Nickiem i Dylanem wyszliśmy przed salę.

- Ma ktoś ochotę na wodę, z wodopoju?- zapytał Dylan.

- Ymm. No możesz przynieść jak tam idziesz- powiedział Nick i podrapał się po głowie.

- No miałem nadzieję, że to któryś z was mi tą wodę naleje.

- Na mnie nie licz.

- A ty? Jas?

- Dawaj tą butelkę- powiedziałem, na co Dylan szeroko się uśmiechnął.

- Porządny z ciebie gość, nie to co tamten- wskazał głową na Nicka, który w tym czasie opierał się o ścianę i przeglądał coś w telefonie.


MARGO

Właśnie skończyłyśmy chemię.

- Mar, pójdziesz ze mną po wodę do wodopoju?- Caroline spojrzała na mnie słodziutkim wzrokiem.

- Emm jasne!

Wyszłyśmy po schodach na drugie piętro, gdzie znajdowały się sale językowe, biologiczne i historyczne. Niedaleko sali historycznej znajdował się wodopój, czyli nasze miejsce docelowe.

OMG!!!! Co ON tam robi? Jason stał przy jednej z sal otoczony dwoma chłopakami. Jednego z nich od razu poznałam- Nicka, drugiego w ogóle nie kojarzę. Wysoki blondyn trzymał pustą butelkę. O nie, czy on zamierza nalać teraz do niej wody? TERAZ??!!?

- Co teraz mamy?- Caroline wyrwała mnie z transu.

- Biol...- nie zdążyłam bo w tym momencie Jason, który stał do nas plecami odwrócił się i przeszedł kilka centymetrów przede mną. Gdyby nie Caroline weszłabym centralnie na niego. Chłopak stanął niedaleko wodopoju i ukradkiem się nam przyglądał. Poczułam jego wzrok na sobie. Kurczę, czemu to jest aż tak stresujące?

- Już nalałam, możemy iść. Hej Margo?! Idziemy?- stałam i gapiłam się na kapiącą wodę.

- Co? A tak, chodźmy- gdy się odwróciłam i zaczęłam kierować się w stronę schodów, Jason zrobił kilka kroków do przodu i znowu, gdyby nie brunetka, wpadłabym na niego.

Czy on zrobił to celowo? Co się dzieje? Wróciłyśmy do sali. Resztę lekcji przeleżałam na ławce, zastanawiając się, czy jest to przypadek, czy może cos więcej.

Gdy wróciłam do domu, moje myśli dalej pozostawały, przy tamtym momencie. Coś mi tu nie gra.... Skoro Jason stał z pustą butelką, to znaczy, że chciał nalać wodę. Dlaczego tego nie zrobił? To wszystko jest zbyt skomplikowane.

ONa mnie KOCHAŁaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz