Choi Yeonjun siedział samotnie na jednej z ławek w klubie muzycznym. Trzymał gitarę i stroił ją. Z resztą, wyciągnął wszystkie klubowe instrumenty i stwierdził, że zadba o nie trochę, skoro nikt poza nim nie takiego zamiaru, gdyż większość członków miała swoje własne rzeczy. Jednak, jeśli owe instrumentu będą tak leżeć i się kurzyć, po pewnym czasie nie będzie już nawet co stroić.
Musiał znaleźć nowych początkujących. Nie chciał tego przyznawać, ale klub muzyczny upadał.
Yeonjun jednak był naprawdę zmęczony. Miał na głowie tyle obowiązków... Powoli brakowało mu zwykłej ochoty do robienia czegokolwiek.
— Puk, puk! — usłyszał radosny męski głos dochodzący z kierunku wejścia do sali.
Yeonjun uniósł wzrok. Był to Soobin, który szczęśliwy zapukał w otwarte drzwi, lekko się zza nich wychylając.
Yeonjunowi od razu poprawił się nieco humor.
— Witam — Yeonjun przywitał się uśmiechem. — Co sprowadza cię w moje skromne progi?
Soobin wszedł do pomieszczenia, rozglądając się. Wcześniej nie miał okazji dobrze się rozejrzeć. Zauważył jednak niewiele. W kącie stała zakurzona perkusja, a na ścianach widniała pustka. Wokół Yeonjuna leżało kilka gitar, fletów i skrzypiec.
— Rzeczywiście masz tu skromnie. — skomentował Soobin. — Ale to nieistotne! — dodał szybko, pobudzając się od razu entuzjazmem. — Przyszedłem ci podziękować, Yeoooonjuuun... — był naprawdę uśmiechnięty. Jego optymizm działał także na Yeonjuna, gdyż ten patrząc na chłopaka, sam nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Lubił patrzeć, kiedy Soobin zamiast się dąsać, był szczęśliwy.
— A więc? Jakieś szczegóły?
— Dzięki tobie, zdałem z biologii! Ten projekt i ogólnie twoja pomoc... Ogólnie strasznie pomogłeś mi i to właśnie dzięki tobie do zakończenia semestru mam spokój u pani Seok. Jestem naprawdę wdzięczny.
Yeonjun także był szczęśliwy. Cieszyło go to, że jego pomoc nie poszła na marne.
— W takim razie gdzie i kiedy mnie zabierasz? Liczę na spore wynagrodzenie. — powiedział Yeonjun, nie przestając się uśmiechać. Wstał z miejsca i zaczął powoli chować instrumenty, które udało mu się dzisiaj doprowadzić do porządku. Resztę stwierdził, że zostawi tak, jak jest. I tak, mało kto tutaj zaglądał.
— No ja właśnie w tej sprawie... Chciałem to wszystko na spokojnie ustalić teraz. Niezbyt lubię planować na ostatnią chwilę. — mówił Soobin. Yeonjun widział, że młodszy się lekko stresuje i jest odrobinę zawstydzony. Ale nie przeszkadzało mu to. Ta nieporadność i delikatnie zakłopotanie nawet mu się spodobało. Zazwyczaj, kiedy jeszcze nie mieli okazji się poznać, Yeonjun obserwował chłopaka z daleka. I z perspektywy kogoś, kto jeszcze go nie poznał, Soobin definitywnie wyglądał na osobę oschłą, która jest niechętnie nastawiona do nieznajomych. I nawet z początku było tak w przypadku Yeonjuna, sam to z resztą zauważył. Jednak teraz czuł z siebie jakaś dumę, gdyż w miarę szybko przełamał barierę Soobina, z czego bardzo się cieszył.
— Jasne, nie ma problemu — oznajmił Yeonjun. — To nie wiem, masz jakiś pomysł, chcesz coś zaproponować?
— Myślę, że nie. W sensie, może, ale jednak nie — Soobin trochę plątał się w swoich słowach, na co Yeonjun lekko się zaśmiał.
— Dobra, w takim razie ja coś wymyślę. Ja muszę się już zbierać, gdyż czekałem w klubie właśnie na ciocię, żeby skończyła w bibliotece, żebym zawiózł nas wszystkich na spokojnie... — odparł Yeonjun, zakładając plecak. Był gotowy do wyjścia, ale jednak jakoś nie chciał opuszczać chłopaka. — Może... może ciebie też podwieźć?
— Wiesz co, nie, nie trzeba, dziękuję — Soobin posłał mu piękny uśmiech — Ja z zasadzie czekam na Beomgyu. Mamy coś do załatwienia na mieście. Także, na spokojnie, możesz iść do cioci.
— W takim razie, do zobaczenia — Yeonjun uśmiechnął się. Chciał przytulić chłopaka na pożegnanie. Był przyzwyczajony, gdyż z większością przyjaciół właśnie tak robił. Powstrzymał się jednak, stwierdzając, że ich relacja chyba jeszcze nie przeszła z koleżeństwa na przyjaźń, więc sobie darował. Nie chciał, żeby Soobin pomyślał sobie o nim coś złego. Chociaż co z tego, że to tylko przytulenie?
***
Beomgyu także skończył już wszystkie lekcje. Nie wiedział za bardzo, co ze sobą zrobić, gdyż Soobin zwiał mu tak szybko, jak tylko się pojawił, mówiąc mu, żeby gdzieś na niego poczekał, gdyż miał coś do zrobienia w klubie muzyczny. Cokolwiek to było.
Szkolne korytarze maja zupełnie inny klimat, gdy lekcje są już skończone, a większość uczniów już wróciła do domu. Niby było widać, że gdzie po salach klubowych ciągle przesiadują jakieś osoby, ale jednak panowała ogólna cisza i pustka.
Beomgyu bez celu przechodził wolnym krokiem przez korytarz, oczekując jakiegokolwiek znaku od Soobina, mówiący, że mogą już razem wracać.
W międzyczasie Beomgyu zaczął się zastanawiać, czy nie dołączyć do jakiegoś innego klubu, skoro nie jest już członkiem klubu artystycznego. Problem jednak z tym był niezwykłe banalny - nie wiedział, do jakiego mógłby pójść.
Chłopak westchnął i wyciągnął telefon z zamiarem sprawdzenia godziny. Jednak nie czekał na Soobina aż tak długo. Minęło zaledwie kilkanaście minut.
Soobin mówił, że będzie w klubie muzycznym. Beomgyu stwierdził więc, że czy nie dobrym pomysłem byłoby tam pójść i zobaczyć, co właściwie przyjaciel miał tam do załatwienia, bo jakoś wcześniej nigdy nie okazywał zainteresowania nim.
Zmierzając do sali muzycznej, mijał wejście na salę gimnastyczną. Zza drzwi było słychać odgłos odbijanej piłki do koszykówki. Nie wiedział, co nim kierowało, ale uchylił lekko dwufrontowe drzwi i zajrzał do środka. Ujrzał niewielki przedsionek, na końcu którego było już faktyczne wejście na halę.
Spojrzał na ekran telefonu, wciąż nie było żadnej wiadomości od Soobina. Westchnął, po czym przekroczył drzwi i wszedł na halę, która sama w sobie była ogromna. Poza ogromnym boiskiem, które służyło i do grania w koszykówkę i w siatkówkę, przy ścianie były także niezbyt duże, drewniane prowizoryczne trybuny, zbudowane, jakby miały służyć za schody donikąd.
Podszedł do trybun i usiadł na ich najniższym i najdalszym od środka skraju, by w razie czego móc bezproblemowo wyjść z sali.
Spojrzał na niezbyt liczną grupę chłopaków, grającym w koszykówkę na drugim końcu pomieszczenia. Być może był to klub sportowy, albo szkolna drużyna, nie wiedział i w sumie niezbyt go to interesowało.
Aczkolwiek od razu stwierdził, że na pewno umieją grać i wiedzą co robią. Lubił patrzeć, jak inny sprawnie i bezproblemowo uprawiają jakieś sporty. Beomgyu nieważne, jak bardzo by się starał, nigdy nie zdobył by tyle pewności, by zagrać w, na przykład, taką koszykówkę.
Beomgyu wpatrywał się, jak któryś z chłopaków, nieustannie co chwilę trafia piłką do kosza. Z ich grupy jednak nie było słychać żadnych krzyków złości czy czegoś podobnego. Owi chłopacy za to śmiali się, sport był dla nich zabawą. Beomgyu też by tak chciał.
Przez chwilę nawet przemknęła mu przez głowę myśl, czy może nie wstąpić do klubu sportowego, ale szybko otrząsnął się z tego pomysłu.
Rozejrzał się dokładniej po hali. Poza nim samym, siedziało tu także kilka dziewczyn. Z łatwością stwierdził, że albo były to dziewczyny mające partnera w grupie grających chłopaków, albo po prostu przyszły sobie popatrzeć na grę. Druga opcja nie wiedział czemu wydawała mu się jakaś bardziej prawdopodobna.
Beomgyu westchnął. Telefon w jego dłoni zawibrował. Spojrzał na ekran, gdzie wyświetliła się wiadomość od Soobina, że czeka już przed wyjściem ze szkoły.
Nareszcie, pomyślał Beomgyu, jeśli to nie była jakaś bardzo istotna sprawa, to wiedz, że urwę ci głowę za te bezsensowne czekanie, Soobin.
CZYTASZ
𝘾𝙄𝙉𝙌𝙐𝘼𝙉𝙏𝘼 𝙈𝙄𝙇𝘼 𝙇𝘼𝘾𝙍𝙄𝙈𝙀 𝘺𝘦𝘰𝘯𝘣𝘪𝘯 & 𝘵𝘢𝘦𝘨𝘺𝘶 ✓
ФанфикYeonjun, który mimo swojego cierpienia wciąż chciał, by jego przyjaciel był szczęśliwy, Soobin, który był zbyt ślepy, by zrozumieć, co czują inni, Beomgyu, który w żałobie nigdy nikogo nie potrafił wysłuchać, Taehyun, który walcząc z wyrzutami sumie...