a/n
dziękuję za odpowiedzi pod poprzednim rozdziałem!! w ankiecie na to, kto waszym zdaniem szybciej się zejdzie definitywnie wygrał yeonbin, ale cóż, zobaczymy co czas przyniesie 🤷***
Po całkiem sporym mieszkaniu Soobina rozległo się pukanie do drzwi.
Był piątek, piękny słoneczny dzień, ledwie była piętnasta.
Soobin zmarszczył brwi. Jedynie, kogo się spodziewał, to Beomgyu, ale on miał zajęcia klubowe do późna, a Yeonjun w zasadzie nie dał znać, czy aby na pewno do niego wpadnie i czy zabierze ze sobą Kaia.
Wyszedł z kuchni i skierował się prosto do drzwi, by spojrzeć przez wizjer. Ku zdziwieniu, ujrzał niebieską czuprynę Yeonjuna. Nieświadomie uśmiechnął się na jego widok
- A ty co tutaj robisz, tak bez zapowiedzi, hm? - zaczął Soobin tuż po tym, jak otworzył drzwi - I w dodatku jak wcześnie.- Jezu, miałem być później? Byłem w ogóle zaproszony? Tragedia i żenada, jak zwykle wszystko zepsułem... - Yeonjun sam już nie wiedział, czy był przerażony, czy zażenowany. Strasznie bał się, że się wygłupi albo palnie coś nieodpowiedniego. Albo co najgorsze, wprosi się tam, że zaproszony nawet nie był - Dobra, ja idę - Yeonjun złapał się za głowę i machnął reklamówką, którą miał w ręce w kierunku windy.
Soobin zachichotał.
- Yeonjun, czekaj, spokojnie - szybko złapał go za łokieć i bez zbędnych ceregieli wprowadził go do środka mieszkania i zamknął za nim drzwi. - Nic nie pomyliłeś, dobrze, że jesteś, tylko zdziwiłem się, że tak wcześnie. Piętnasta dopiero, nie masz jakiś spotkań klubowych albo coś?
- Um... - zaczął, jednak za bardzo nie wiedział co miał ze sobą zrobić, po prostu stał z Soobinem w przedpokoju i czekał, sam w sumie nie wiedział na co - Klub muzyczny i tak nie ma prawie żadnych aktywności, więc... no - wzruszył jedynie ramionami.
- Chodź do kuchni - Soobin kiwnął głową w kierunku pomieszczenia i skierował się tam, a za nim Yeonjun. Ten, widząc jego uśmiech, rozluźnił się. Stres powoli opuszczał jego ciało.
W końcu byli przyjaciółmi.
- A nie myślałeś, żeby rozruszać jakoś ten klub? - zaproponował Soobin, grzebiąc po szafkach w poszukiwaniu soku, który ostatnimi czasy zasmakował Yeonjunowi, który w tym czasie rozgościł się, siadając przy stole w kącie jadalnio - kuchni.
- Nawet jeśli, to nie mam pojęcia jak.
- Hm... - mruknął cicho Soobin w zastanowieniu. Wyjął w międzyczasie dwa kubki i nalał soku wieloowocowego, który chwilę później postawił przed chłopakiem i sam usiadł obok niego. - Zawsze można zorganizować jakiś mały koncert waszego klubu, żeby zachęcić nowych członków. Może się udać.- Dobry pomysł, ale dużo pracy będzie przy tym. Szczególnie, że w klubie wcale nie jest tak dużo osób chętnych do występów.
- Jest w ogóle ktoś tam jeszcze poza tobą i Kaiem?
- A wiesz, że Kai nawet nie chodzi do tego klubu? Ale poza mną, to będą może jeszcze z... Pięć osób...?
- Ej, to wcale nie najgorzej. Mogę pomóc. - Soobin uśmiechnął się.
- Byłbym wdzięczny. Razem to może całkiem nieźle wypalić. Chociaż, aish, zapewne jako przewodniczący klubu będę musiał się szwędać od nauczyciela do nauczyciela, żeby zgodzili się to zorganizować. Odechciewa mi się na samą myśl... - westchnął Yeonjun ociężale, opierając podbródek o dłoń.
Soobin się zaśmiał delikatnie.
- Oj, tam, dasz radę.
- A właśnie, a propos zajęć klubowych, ty nie masz ich dzisiaj? Też skończyłeś dzisiaj dziwnie wcześniej.
CZYTASZ
𝘾𝙄𝙉𝙌𝙐𝘼𝙉𝙏𝘼 𝙈𝙄𝙇𝘼 𝙇𝘼𝘾𝙍𝙄𝙈𝙀 𝘺𝘦𝘰𝘯𝘣𝘪𝘯 & 𝘵𝘢𝘦𝘨𝘺𝘶 ✓
FanfictionYeonjun, który mimo swojego cierpienia wciąż chciał, by jego przyjaciel był szczęśliwy, Soobin, który był zbyt ślepy, by zrozumieć, co czują inni, Beomgyu, który w żałobie nigdy nikogo nie potrafił wysłuchać, Taehyun, który walcząc z wyrzutami sumie...