1. Początek

16 3 0
                                    

-Ruszajcie się, długo mamy na was czekać!?- wrzasnął Alvaro i wybiegł na polane.

Gdy do niej dobiegł cały zdyszany, u jego boku stanął chłopak-mniej więcej w tym samym wieku, z lśniącymi blond włosami i muskularną sylwetką.

- Z dziewczynami to tak zawsze jest ehh. Dojdą do nas-powiedział. 

- No dobra Liam. Carmen! Idziemy już na miejsce, nie bądz jak zwykle ostatnia, Avery na ciebie czeka.-rzucił szybko i poszedł z blondynem w stronę jeziora.

Tak, Carmen to ja a Alvaro to mój brat-czasem bywa serio irytujący ale i tak go kocham z całego serca. Plus ma przystojnego przyjaciela- nie żebym się zauroczyła czy coś w tym stylu. Takie uczucia raczej nie są moją mocną stroną- nigdy nie były.

 Szybko się ubrałam , spięłam swoje brązowe, długie włosy w wysokiego kitka i ruszyłam drogą  chłopaków. Żyjemy w małym miasteczku na południu dawnej hiszpanii- nazywa się Antaquera. Spędziłam tu z bratem całe życie. Pamiętam jeszcze czasy, gdy istniały różne państwa. Teraz wszyscy stanowią jedność i mówimy jednym językiem-po angielsku. Nic dziwnego, że ludzie zaczynają się buntować. Sama bym chętnie do nich dołączyła bo mam duszę buntownika, ale staram się nie wyróżniać ze względu na Alvara-woli pokój od wojny. Dobra, koniec historyjki o naszym życiu, bo właśnie dotarłam do jeziora, gdzie czekali nasi przyjaciele. 

-Carmen! No w końcu przyszłaś! - wykrzyknęła Avery- moja najlepsza przyjaciółka i z drugiej strony najbardziej empatyczna osoba jaką znam.

- Cześć - odparłam i objęłam dziewczynę. 

- Chyba pierwszy raz nie jestem ostatnia na imprezie, prawda?-uśmiechnęłam się z zadowoleniem.

-Tym razem ci się udało, siostra- odparł Alvaro psując mi fryzurę i podnosząc. Nienawidzę jak to robi ale tym razem mu odpuściłam. 

Uwielbiam imprezy nad jeziorem, bo jest miło i kameralnie. Jak na hiszpankę przystało zawsze jestem pierwsza do tańca i zabawy. Gdy wszyscy zdążyli usiąść na trawie przyszła moja babcia z gitarą w ręce- mam czasami wrażenie, że ta kobieta poszłaby nawet na wojnę z tym instrumentem pod pachą. Babcia jest jedyną osobą, oprócz Alvara, którą znam z mojej rodziny. Większość podobno jest rozproszona w państwie i nie chcą mieć z nami kontaktu a rodziców nigdy nie poznałam, ale Alvaro ich pamięta- wychowywali go przez 5 lat zanim zmarli. Nasza historia jest mocno skomplikowana ale warto jej wysłuchać. Może kiedyś wam ją dokończę. 

Ten wieczór miał być idealny, każdy miał się dobrze bawić. I faktycznie tak było-ale tylko przez chwile...

Niewyobrażalny huk, tak silny, że poczułam jak ziemia trzęsie mi się pod nogami. Wszyscy w jednej chwili zamarli z przerażenia. Alvaro podszedł do mnie, babci oraz Avery by nas uspokoić. Na niebie zobaczyłam 4 śmigłowce z Armii- nasze jedyne, bardzo potężne wojsko. 

-Co się dzieje? Nigdy nie wypuszczają pilotów bez powodu-powiedziała Avery cała blada.

W tej chwili z oddali usłyszeliśmy innych ludzi, krzyczeli coś o powstaniu i wojnie. Jakie powstanie? O czym oni mówią? To niemożliwe przecież...

Nie zdążyłam dokończyć zdania a nad naszymi głowami przeleciał kolejny śmigłowiec ale inny, bardziej masywny, jakby miał...

-WSZYSCY NA ZIEMIE, I TO JUŻ!!- wrzasnęłam tak głośno jak tylko mogłam.

Maszyna zrzuciła bombę z jakimś czerwonym proszkiem. W jednym momencie poczułam, że tracę siły, czułam się bezradna jak nigdy dotąd. Chciałam zawołać babcie , Alvara i wszystkich ale nie czułam własnych strun głosowych żeby powiedzieć cokolwiek. Obejrzałam się dookoła powoli osuwając się na trawę: Wszyscy tak jak ja nie mogli się podnieść ani nic mówić. Po policzku spłynęła mi łza, bo czułam jak tracę resztki sił. Wiecie jak to jest gdy życie w jednej sekundzie przebiega ci przed oczami? Ja też nie, aż do teraz. Świetnie , super , umrę jako 17 latka na trawniku koło jeziora. To była ostatnia myśl przed tym jak straciłam przytomność. 

Ci ludzie z miasteczka mieli rację, naprawdę zaczęło się powstanie i mam wrażenie, że nie skończy się tylko na bombach ze śmigłowców...







The world of fightingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz