Erik.

63 11 3
                                    

W następnym tygodniu Erik nie czekał, aż Charles zapuka do jego drzwi i poprosi o pomoc, tylko od razu idąc do sklepu napisał do sąsiada wiadomość z prośbą o wysłanie listy produktów, które mógłby dla niego kupić i dostarczyć. Wkrótce stało się to ich rutyną i za każdym razem gdy Erik wracał z zakupami Charles trwał przy framudze swoich drzwi patrząc na inżyniera siedzącego w progu własnego mieszkania i czyszczącego zakupione dla niego produkty. Erik nie był osobą lubiącą długie konwersacje z innymi, ale zauważył, że towarzystwo sąsiada sprawia mu przyjemność i lubi wspólne rozmowy na przeróżne tematy kiedy siedzą po przeciwnych stronach korytarza. 

-Jestem już zmęczony tym ciągłym siedzeniem w mieszkaniu. - Wyznał Charles z zirytowaniem wypisanym na twarzy, poruszał swoim wózkiem w przód i tył z wyraźną niecierpliwością w ruchach. - Tęsknię za wykładami, podziwianiem miasta i wyjściami na kawę. Czasami mam ochotę wyjść z domu, spróbować szczęścia i przetestować swoją odporność.

-Pod żadnym pozorem tego nie rób. - Ostrzegł Erik i podniósł swoje oczy znad płatków, które czyścił, by spojrzeć na Charlesa z uniesionymi brwiami.

-Och, nie masz się o co martwić, cenię sobie swoje życie na tyle, że jestem w stanie powstrzymać pragnienie wyjścia i pojeżdżenia po ulicach Londynu. - Erik tylko parsknął i potrząsną głową wciąż wpatrując się w uśmiechającego się do niego z drugiej strony korytarza Charlesa. - I tak w przyszłym tygodniu będę zmuszony do wyjścia z domu. Nie wiem nawet czy się cieszę czy jednak martwię.

-Dlaczego będziesz zmuszony, żeby wyjść z mieszkania?

-Mam wizytę u lekarza. Wizyta kontrolna, no wiesz. Potrzebuję też swoich recept... - Charles westchnął i nagle zaczął wyglądać na bardzo zmęczonego. - Wciąż zastanawiam się jak to zorganizować, ale muszę iść. Zwykle zabierała mnie moja siostra, ale ze wzgląd na malutkiego siostrzeńca tym razem nie chce jej prosić. 

-Mam samochód, więc mógłbym cię zawieść i nie musiałbyś iść sam. Oczywiście jeśli tylko chcesz. - Erik szybko zaoferował i dostrzegł jak Charles natychmiast zaciska usta, jakby nie spodobał mu się ten pomysł.

-Eriku, już teraz robisz dla mnie zbyt wiele. Naprawdę nie chcę cię tym kłopotać.

-To ja złożyłem ci propozycję, więc możesz być pewien, to nie będzie żaden problem. Mogę cię o tym zapewnić z całą stanowczością.

***

W dniu spotkania Erik dowiedział się jak uparty jest jego sąsiad. Gdy znaleźli się na parkingu zaproponował Charlesowi pomoc przy wsiadaniu do samochodu, ale ten go szybko odprawił zapewniając pospiesznie, że nie potrzebuje pomocy i błyskawicznie wykonał serię ruchów, które pozwoliły mu sprawnie przedostać się z wózka na miejsce pasażera. Erik patrzył na zajście z uniesionymi brwiami i parsknął kiedy Charles z wnętrza pojazdy posłał mu zwycięskie spojrzenie połączone z uśmiechem zakrytym maską, którą nosił. Kiedy tylko wózek został umieszczony w bagażniku Erik ruszył ulicami pod wskazany przez Charlesa adres.

Przez całą drogę Charles nie potrafił opanować się przed poprawianiem maseczki na twarzy, był wyraźnie zirytowany, co sprawiało, że Erik za każdym razem chichotał coraz bardziej. Pierwszy raz od początku kwarantanny byli tak blisko siebie i Erik czuł się dziwnie mogąc dotknąć miękkiej, jasnej skóry Charlesa. Kiedy stanęli na czerwonym świetle chwycił za blady nadgarstek, aby powstrzymać mężczyznę przed całkowitym zdjęciem maseczki.

-Wiesz, że nieustanne poprawianie nic nie da. - Oznajmił Erik i puścił nadgarstek Charlesa, gdy mężczyzna sapnął.

-Swędzi.

-To cena za możliwość podziwiania świata zewnętrznego.

-To bardzo swędząca cena. - Erik uśmiechnął się na te słowa.

Kiedy dotarli do kliniki, Charles pozwolił sobie pomóc z wsiadaniem na wózek i popchnąć się na małą rampę, która była stanowczo zbyt stroma jak na podjazd dla wózków inwalidzkich. Gdy weszli do środka Charles zaczął rozmawiać z recepcjonistką, a Erik usiadł w poczekalni, wyjął telefon i jęknął na widok setki wiadomości na czacie grupowym z kolegiami z pracy, szybko zamknął aplikację i zaczął szukać czegoś czym mógłby się zająć, aż dostrzegł zbliżającego się w jego stronę Charlesa. Mężczyzna zatrzymał się przy krześle, na którym siedział inżynier i splótł swoje ramiona na kolanach.

-Wszystko w porządku? - Spytał Erik i dostrzegł, że Charles tylko skinął głową.

-Zaraz wezwą mnie na badanie. Dotarliśmy idealnie na czas. - Wreszcie skierował swoje spojrzenie w kierunku Erika, a kąciki jego oczu zmarszczyły się w delikatnym uśmiechu, którego inżynier nie mógł dostrzec przez maseczkę, ale którego obecności był pewien. - Naprawdę ci dziękuję. To wszystko jest dużo łatwiejsze i mniej stresujące jeśli nie robi się tego samotnie.

Serce mężczyzny lekko drgnęło na miękki ton głosu Charlesa i nie mógł powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Zanim zdążył odpowiedzieć lekarz wezwał Charles, więc profesor wyprostował się i ruszył w stronę gabinetu zostawiając Erika samego.

Wrócił do przeglądania telefonu. Przez chwilę czytał wiadomości, aby sprawdzić, czy dzieje się coś ważnego, mimo iż był pewny, że znajdzie tam jedynie negatywne informacje, które obecnie widywał codziennie. Artykuły mówiły głównie o liczbie zgonów spowodowanej wirusem, dramatach politycznych w różnych krajach - był zmęczony widokiem prezydenta Brazylii, jego głupimi uwagami i jeszcze głupszym działaniem - i coś o dziwnym imieniu dla dziecka, co przykuło jego uwagę i sprawiło, że zaczął zastanawiać się, dlaczego ktoś miałby nazwać swojego syna w tak dziwny sposób. Wciąż jednak większość informacji dotyczyła wirusa, a te starał się ignorować,gdyż nie chciał stresować się złymi wiadomościami, które napływały z całego świata. Ostatecznie otworzył więc aplikację Sudoku i zaczął udawać, że rzeczywistość wokół niego nie istnieje. 

Charles wrócił dopiero po pół godzinie wraz z usilnie próbującą mu pomóc pielęgniarką, on jednak uciekał przed jej próbami pchania wózka i starał się jak najszybciej obracać kołami. Erik doszedł do wniosku, że to jak bardzo profesor nie lubi pomocy jest niemal komiczne, jednocześnie zaczął myśleć o tym jak bardzo zdesperowany musiał być, aby zapukać tamtego pamiętnego piątku do jego drzwi. Kiedy pielęgniarka wreszcie się poddała i pozwoliła Charlesowi uciec, ten od razu pospieszył w kierunku drzwi i tylko skinął na Erika, aby ten poszedł za nim.

-I jak? - Zapytał Erik, gdy dotarli do samochodu i Charles sam zaczął przedostawać się na miejsce pasażera, Erik uznał, że po sytuacji z pielęgniarką nawet nie będzie próbował zaproponować pomocy.

-Wszystko w porządku. Mam receptę, a lekarz kazał mi nie ruszać się z domu, co swoją drogą już robię. - Erik zamknął drzwi od strony pasażera, złożył wózek, tak aby móc umieścić go w bagażniku samochodu i podszedł do siedzenia kierowy.

-To dobrze.

-Bardzo. Wprost nie mogę się doczekać, jak wrócę do domu, żeby umierać z nudów. - Erik zachichotał słysząc zirytowany ton w głosie Charlesa.

-Zawsze przecież możemy rozmawiać siedząc po przeciwnych stronach korytarz.

Po tych słowach Erik odwrócił się i spojrzał na Charlesa, w którego niebieskich oczach zauważył iskierki, zupełnie jakby mężczyzna ucieszył się niebywale na ten pomysł. Erik poczuł jak jego serce kolejny już raz drga na tę myśl.

-Jak dla mnie brzmi nieźle.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I wtedy pojawiłeś się tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz