4

11.6K 687 36
                                    

- Hej, śpiąca królewno. Wstaniesz sama czy mam złożyć na twych ustach magiczny pocałunek?

To było pierwsze zdanie jakie usłyszałam następnego ranka, przekręciłam się na drugi bok nie kontaktując jeszcze prawidłowo.

- Sama tego chciałaś. - Mruknął ktoś niskim głosem, następne co poczułam to mokry pocałunek w kąciku ust. To było przyjemne i delikatne, a przynajmniej tak o tym myślałam, dopóki nie uzmysłowiłam sobie kto mógł być tego sprawcą.

- Co do cholery?!- krzyknęłam podrywając się do góry. W odpowiedzi dostałam tylko gromki śmiech mojego współlokatora. - Popieprzyło cię do końca?

Spytałam oskarżycielskim tonem, w między czasie oscentacyjnie ocierając usta.

- Ostrzegałem. - Wykrztusił pomiędzy napadami śmiechu, wywróciłam oczami i spojrzałam na godzinę. 7:27.

Przeklnęłam głośno i wstałam, biegiem pokonując dystans do łazienki.

Dziesięć minut później ( to chyba mój rekord) byłam już gotowa na zajęcia, za kilka minut miała przyjść po mnie Jade. Spojrzałam na leżącego na łóżku Luke'a.

- Ty nie masz zamiaru iść na zajęcia?

Spytałam zdziwiona jego postawą. Spodziewałam się, że jest tym 'olewam wszystko' typem, ale żeby już w pierwszy dzień?

- Mam dzisiaj tylko trening na 10.

- I tylko to? Żadnych zajęć?

- To sport, nie pierdolona filozofia, Hailey.- Mruknął nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

- Studiuję psychologię.

- To samo gówno, psychologowie to ściema, większość z nich pochodzi z bogatego domu, co oni mogą wiedzieć o problemach. - Prychnął zły, poczułam się dziwnie. I nie, wcale nie dlatego, że właśnie mnie obraził. Poczułam, że to dla niego bliski temat, coś kryło się w tym chłopaku, a ja chciałam wiedzieć co.

Wtedy wszystko się zaczęło.

***
- O mój boże. - Pisnęła podekscytowana Jade kiedy wychodziłyśmy z sali wykładowczej. - On jest boski.

- Jest niezły. - Przyznałam, lekko się śmiejąc z dziewczyny.

- Niezły?! To najlepszy wykładowca ever!

- Tylko z nim miałyśmy do tej pory zajęcia.- Parsknęłam, wywróciła oczami i poprawiła torbę na ramieniu.

- Przestań mi podcinać skrzydła.

- Sorki. - Odparłam uśmiechając się poblażliwie.

- Wybaczam. Idę do toalety, poradzisz sobie sama?

- Ja tam się bardziej martwię o ciebie. - Przyznałam, rzeczywiście dziewczyna była lekko, cóż, nieskoordynowana. Jak na dowód tego, odwracając się wpadła prosto na ścianę, roześmiałam się niekontrolowanie, kiedy udając, że nic się nie stało poszła dalej.

- Cześć, koleżanko.

Odwróciłam się z dziwną miną. Nikogo tam nie znałam, więc to było conajmniej nie na miejscu.
Zobaczyłam brata Luke'a. Opierał się nonszalancko o ścianę, na ramieniu miał przewieszoną torbę i przyglądał mi się z uśmiechem.

- Cześć, Jai. - Odpowiedziałam, podchodząc bliżej niego. Nie zmienił swojej postawy, co właściwie było niegrzeczne, ale nie skomentowałam tego. Już podczas naszego pierwszego spotkania, utwierdziłam się w przekonaniu, że bliźniacy są bardzo pewni siebie.

- Jak życie? - Spytał wesoło uśmiechając się uroczo od ucha do ucha. Złapałam się na myśleniu, że ma bardzo ładny uśmiech, i znowu przychodzi mi na myśl, że jest inny niż Luke.

- W porządku...

- Słuchaj, niezbyt dobrze wczoraj zaczęliśmy. - Zwilżył wargi, zanim kontynuował. - Może wpadniesz na imprezę w sobotę? Zobaczysz, że nie jestem właściwie aż taki bezczelny jak myślisz.

Posłał mi jeszcze szerszy uśmiech niż wcześniej, odwzajemniłam go i zaśmiałam się krótko.

- Nie myślę, że jesteś bezczelny.

- No dalej, Hails. Nie daj się prosić.

Szturchnął mnie delikatnie w ramię, udałam, że się zastanawiam, ale odpowiedziałam, że zastanowię się. W gruncie rzeczy nie musiałam się zastanawiać. Nie wiedziałam czemu, ale poczułam, że chcę spędzić z nim więcej czasu.

Pokój 1943 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz