Rozdział 1

8.2K 524 24
                                    

Jadę na Lukrecji już od 2 godzin . Na szczęście nikt mnie nie rozpoznał z powodu czarnego męskiego płaszcza . Nacągnełam kaptur bo za chwilę wyjadę ze stolicy , ale najpierw muszę przejechać przez bramę gdzie jest pełno strażników , a ojciec już na pewno mnie szuka . Nie boję się planowałam te ucieczke przez 4 lata i nic mnie nie powstrzyma . Jestem już pod bramą i robię to co obmyślałam przez te wszystkie lata . Przyspieszam wyjmuje z torby sztylety bardzo dyskretnie i rzucam w strażnika po odległej stronie muru . Uśmiecham się do siebie bo oczywiście trafiam w jego czułe mejsce a trucizna w sztyletach pali mu skóre . Na całe miasto rozlega się jego przerazliwy krzyk tak , że wszystkie głowy są wzrócone w jego stronę . Tak więc nikt nie zwraca uwagi na jezdzca w czrnym płaszczu tylko spieszą w stronę zranonego strażnika . Koniec końców wyjeżdzam z miasta niezauważona . 

2 lata pózniej ...

Wracam z patrolu kiedy nagle ktoś mnie mocno przytula . 

-Wszystkiego najlepszego Alex ! - mówi dziewczyna nadal się do mnie tuląc . 

Tą dziewczyno jest Ella moja najlepsza przyjaciółka . Razem mieszkam i to ona się mną zajeła kiedy tu przyjechałam . Odrazu się zaprzyjazniłyśmy , ale nawet ona nie wie kim byłam 2 lata wcześniej . Teraz tamto życie wydaje się tylko odległym koszmarem . 

-Dzięki El nawet zapomniałam o tym że mam dziś urodziny - śmieje sie głośno i odwzajemniam uścisk . Dziewczyna również sie śmieje i mówi . 

- No dobra Alex wracajmy do domu - łapie mnie w pasie i razem idziemy rozmawiając i chichocząc. Docieramy do domu , a tam widze parujące babeczki z czekoladą . Rzucam się El na szyje i krzyczę 

- Normalnie cię kocham El !!! Najlepszy prezent jaki mogłam dostać !!!- krzyczę radosna i daje jej buziaka . 

- No wiem już jedz bo wystygną , a swoją drogą to nie wiem jak możesz mieć taką figurę . Przecież ty wogóle nie jadasz warzyw tylko same tłuste lub słodkie rzeczy . - śmieje się i mnie przytula . 

Ja pędze w strone stołu i pochłaniam babeczki , a El robi herbate . Do domu z trzaskiem wchodzą chłopcy . Czyli wujek Jim (tata El dowódca wojowników w wiosce do których należe ) , Eric ( brat El młodszy od niej o rok , gdyby nie wygląd wcale nie byłby podobny do wuja Jim'a ) no i oczywiście Charels (mój 2 najlepszy kumel starszy brat El jest waleczny jak wujek Jim i urodziwy jak jego zmarła matka ) . Śmieją się widząc że mam cała twarz w czekoladzie . 

- Oj Hoodie ( ang. kapterek przezwisko bo przyjechałam tu w kapturze ) - śmieje się wujek Jim .         - Gdyby nie to że masz urodziny to zjadłbym ci te babeczki - śmieje się  Charels .                                  -

-Zamkinj się Char . Te babeczki są moje - mówie do niego posyłając mu tryunfalny uśmiech . 

- Nie na długo - mówi Char i zabera mi jedną z babeczek na co El mu mówi                                            - Charels oddawaj tą babeczkę Alex ! To prezent ode mnie łakomczuchu - śmieje się z jego przybitej miny El . Char z miną szczeniaka oddaje mi babeczke i znów posyłam mu uśmiech zwycięstwa . Potem wszyscy razem nawet Eric (nizbyt mnie lubi ponieważ jak on to ujął że jego własna rodzina woli mnie niż jego ) rozmawiamy przy kolacki . Potem idę się umyć , a gdy wchodzę znowu do kuchni widzę wyrzczerzonych do mnie wszystkich chłopców z odddziału . Wszyscy zaczynają mi śpiewać sto lat , a ja z uśmiecham szczęścia na twarzy przytulam każdego po kolei . Teraz w kuchni przy stole jest ok.16 osób śmiejących się i pijących wino . Nagle Char wstaje z krzesła z kieliszkiem w dłoni i woła 

- Za naszą Hoodie żeby skopała więcej tyłków i żeby już zawsze walczyła i jadła jak chłopak ! - mówi a ja łapie się za serce co musi wyglądać komicznie bo wszyscy wybuchają śmiechem . Po całej balandze leże w łóżku czytając książke co przerywa mi wujek Jim . 

- Cześć Hoodie musimy pogadać . - powiedział wujek z kamiennym wyrazem twarzy , a to znaczy , że jest to sprawa związana z robotą . 

- Jasne siadaj - mówie 

- No więc mam dla ciebie zadanie bo wiem że tylko ty mu podołasz - mówi oficjalnym głosem .           - Walczysz najlepiej z całej drużyny dlatego powieżam ci podopiecznego . Przyjeżdza do nas jutro jest to dość ważny gość dlatego proszę cię staraj się być dla niego wyrozumiała i nie zrób mu krzywdy - mówi te słowa z uśmiecham na twarzy na co ja parskam śmiechem . 

- No dobrzę ale nie obiecuje - odpowiadam i daje mu kuśkańca w bok . Na co on też się śmieje i kieruje się w stronę drzwi . 

- A i jeszcze jedno w twojej szafie wisi suknia jutro masz się w nią ubrać bo jutro jest bal dla ważnych osobistości maista i dla naszego gościa - mówi z chytrym uśmiecham na twarzy . 

- Tylko nie sukienka -jąkam                                                                                                                                   - Jak mnie chłopaki zobaczą to pękną ze śmiechu - mówie ze śmiecham . 

- Masz racje , ale oni też będą mieć na sobie garnitury i to w zestawie z zakrzywionymi butami - parska śmiechem i wychodzi .

Ja zanoszę się śmiecham wyobrażając sobie Charles'a w tym kretyńskim stroju . I z tą myślą zasypiam .

************************************************************************************************************

Sory za błędy , ale mam nadzieje że się podoba ;D  

Princess HunterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz