Rozdział 6

85 12 16
                                    

Tym razem Castiel obudził się wcześnie, a przynajmniej wcześniej niż w porze obiadowej. Oczywiście dlatego, że położył się spać o przyzwoitej godzinie. Chociaż był wypoczęty zdawało mu się, że w ogóle nie spał tej nocy. Jakby cały ten czas spędził pół świadomie, po prostu leżąc blisko Deana. Oboje dopasowywali się do swoich ruchów automatycznie, wypełniając sobą wolne przestrzenie prześcieradła. Ręka goniła rękę, noga podążała za nogą i nie było momentu, by któreś z nich po prostu odsunęło się na skraj łóżka.

Leniwie otworzył oczy. Słaba poświata poranka wlewała się przez zasypane śniegiem okno. Dean spał spokojnie, a gdy Castiel poruszył się lekko, blondyn automatycznie przyciągnął go bliżej siebie. W tej samej chwili przyszło mu na myśl, że zachowuje się nie fair w stosunku do Deana. Nie chce przecież go skrzywdzić, a gdyby on... serce wykonało koziołka w jego piersi na myśl, że Dean mógłby się w nim zakochać. Nie wierzył w to, ale gdyby tak się stało to mógłby go winić za wysyłanie sprzecznych sygnałów. Nie byłoby to bezpodstawne oskarżenie - Castiel sam czuł się nieco skonsternowany tym, co się działo w jego głowie.

- Dzień dobry, Dean. - powiedział cichutko, patrząc na jego spokojną twarz. Nie chciał go budzić zbyt gwałtownie. Chyba nikt nie lubił zrywać się z łóżka na natrętny dźwięk budzika. Miał nadzieję, że to będzie miły dzień. Najlepiej więc zacząć go przyjemnie, bez pośpiechu. Widząc, jak Dean powoli się rozbudza dodał - Co ci się się śniło?


Spał spokojnie, jednak przez całą noc był boleśnie świadomy ciepłego ciała przy swojej piersi. Czuł się spełniony, jakby to było coś, czego potrzebował i czego szukał przez całe swoje marne życie. I zdecydowanie nie chciał tego porzucić - tak więc gdy tylko brunet poruszył się przez sen, to ciało Deana automatycznie przysuwało się znów do niego, obejmując Castiela odrobinę mocniej, nie dając mu uciec choćby na kilka chwil.

Obudzony cichym głosem Castiela, który delikatnie przebił się do jego podświadomości, powoli otworzył oczy. Przez chwilę wciąż był otumaniony przez sen, ale słyszał słowa bruneta, które i tak trochę go zdziwiły. "Co ci się śniło" byłoby ostatnim zdaniem, jakie Castiel mógłby wybrać tuż po przebudzeniu się. Dean bardziej spodziewał się czegoś w stylu "zaraz spóźnimy się na śniadanie" albo po prostu niekomfortowej ciszy. A co mógłby mu odpowiedzieć? W rzeczywistości pamiętał tylko urywki swoich snów, ale te wypełnione były błękitem - błękitem niemal idealniejszym od tego, który przybiera niebo w letni dzień. A teraz, gdy się obudził i oczy Castiela były dosłownie kilkanaście centymetrów od niego - to wydawało się jakby przedłużeniem jego snów.

- Jakieś głupoty - wymruczał więc zamiast tego, wciąż nie wypuszczając Castiela z ramion. - A tobie?


- Nic szczególnego. Chociaż mam wrażenie, że o czymś zapominam. Jakby mój sen nie chciał, żebym o nim pamiętał. - uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi. Rzeczywiście tak było. Coś ukryło się w jego podświadomości i nie chciało się pokazać, a im bardziej próbował sobie przypomnieć, tym bardziej obraz się zamazywał i bladł. Zawsze tak było i czasem go to mocno frustrowało. Dzisiaj jednak nie dbał o to, bo żaden sen nie mógł przebić rzeczywistości.
Dean, wbrew jego oczekiwaniom, nie wypuścił go z objęć. Nie pozostało mu nic innego, jak leżeć przy nim i udawać, że w ogóle go to nie rusza. Zdaje się, że zrobił się całkiem dobry w udawaniu. Tak dobry, że sam wierzył w to, co przedstawiał. Teraz na przykład wierzył, że nie chce wcale ruszać się z miejsca i odsuwać od ciepłych ramion Deana.

- Jak się czujesz? - Castiel przypomniał sobie, że mimo wszystko blondyn wciąż jest osłabiony chorobą. Przyłożył dłoń do jego czoła. - Chyba nie masz gorączki, ale i tak będziesz musiał zażyć lekarstwa po śniadaniu.

Świąteczne AU DESTIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz