Aleca obudził ból w karku. Chłopak, z trudem, otworzył oczy i powiódł zaspanym spojrzeniem, po pomieszczeniu. Pierwsza konkluzja była taka, że nie znajdował się w swoim pokoju.
- Co do... - mruknął masując zesztywniałe mięśnie i starając się zrozumieć otaczającą go rzeczywistość. Jednak mózg nie chciał z nim współpracować, domagając się snu. Dużej ilości snu. Może nawet wiecznego snu.
- Weź się w garść, Alec! – nakazał sobie i przekupił mózg obiecując mu potężną dawkę kofeiny. To podziałało, bo nagle strzępki wspomnień zaczęły układać się w zgrabną całość. Razem z Izzy, Jace'em i Clary wrócili z misji, gdzieś koło drugiej nad ranem. Wykończeni, brudni i trochę poturbowani. A, co najważniejsze, pokłóceni. Znowu poszło o Raj'a i Edgara.
Alec jęknął. Akurat, o tym wolał nie pamiętać. Najchętniej w ogóle nie poruszałby tego tematu, ale Jace ewidentnie szukał powodu do kłótni. A Alec, jak ostatni idiota, dał się wmanewrować w waylandową zagrywkę. I tak, od słowa do słowa przyznał, że wolałby, by Clary nie szła na misję ze starszymi Łowcami. Więcej Jace'owi nie trzeba było. Zaczął się maraton żalów i pretensji, do którego wkrótce dołączyła Izzy. A z dwójką wkurzonego rodzeństwa, Alec nie mógł się mierzyć. Dlatego odpuścił licząc, że jeśli teraz, Jace i Isabelle, się na nim wyżyją, wszystko wróci do normy. Pomylił się. Jego uległość jeszcze bardziej rozwścieczyła młodego Waylanda, który w szale powiedział kilka słów za dużo. Co wyprowadziło z równowago nawet Clary, do tej pory biernie przyglądającą się całemu zajściu. Jej uwaga trochę przystopowała Jace'a, ale stosunki między nim a bratem pozostały napięte. Nie poprawiła ich nawet wspólna walka z rojem demonów. Do Instytutu wrócili pokłóceni. Pozostała trójka poszła od razu spać, Alec zaś, wciąż pamiętając reprymendę matki, udał się do biblioteki uzupełnić raporty. Gdzie, w końcu, zmorzył go sen.
Chłopak przejrzał walające się po biurku papiery. Na szczęście, nim jego ciało padło, zdołał uzupełnić prawie wszystko. Jeszcze tylko kilka podpisów i gotowe. Zadowolony, przynajmniej na tyle, na ile mógł być, w zaistniałej sytuacji, zebrał raporty i ruszył do gabinetu matki. Szczęśliwie dla niego, nikogo w nim nie zastał. Uznawszy to za całkiem niezły początek dnia, położył papiery na biurku i skierował się w stronę kuchni, by posilić mózg, obiecaną wcześniej, kofeiną.
Już na korytarzu doszły do niego śmiechy i wzajemne pokrzykiwania. Skrzywił się. Najchętniej by uciekł, żeby uniknąć niezręcznej sytuacji, jednak potrzeba kawy była silniejsza, niż komfort psychiczny. Wziął dwa głębokie wdechy i wszedł do kuchni.
Gdyby wiedział, kogo tam zastanie, żadna kawa by go nie skusiła.
- ...eść... - mruknął pod nosem, kierując się w stronę ekspresu. Za wszelką cenę starał się ignorować ludzi dookoła. Oraz to, że wraz z jego pojawieniem się, wszelkie rozmowy ucichły. Chciał tylko wziąć kawę i sobie pójść, zniknąć wszystkim z oczu. Byleby przetrwać do jutra, kiedy to ramiona Magnusa staną się jego twierdzą a ściany loftu Czarownika odgrodzą od, całego złego, świata. Jeszcze jeden dzień. Wytrzyma. Co by się nie działo wytrzyma. Byle do jutra.
- Ktoś tu się chyba nie wyspał. – Drgnął słysząc głos Raj'a. – No weź, Alec! Nie naburmuszaj się!
Nie wiedział, kiedy mężczyzna znalazł się obok i znów objął go ramieniem. O mało nie upuścił kubka. Raj tylko zaśmiał się cicho, po czym szepnął mu do ucha, tak by inni nie słyszeli.
- Nadal na ciebie działam, co? Zawsze to lubiłeś...
Wtedy Alec nie wytrzymał. Wyszarpnął się z uścisku Raj'a rozlewając przy okazji kawę.
- Zostaw mnie! – krzyknął dumny z tego, że głos mu nie zadrżał.
- Dobrze, już dobrze! – Raj uniósł ręce w obronnym geście, jednocześnie całym sobą eksponując rozbawienie. Jakby wybuch Aleca był niczym więcej, jak tupnięciem nóżką nieznośnego czterolatka. – Nie unoś się tak. Wystarczyło powiedzieć, że nie chcesz przytulasków! – Pokręcił głową z udawanym zawodem i wrócił do stołu. Wybrał miejsce obok Jace'a, który przyglądał się swojemu parabatai z rządzą mordu w złotych oczach. – Jak wy z nim wytrzymujecie?
CZYTASZ
Za wszelką cenę
FanfictionAlec, by chronić swoje rodzeństwo, gotów jest poświęcić wszystko.